Spacer by Zmarym Lyrics
Jak dziwnie duszno jest w domu
Jakby przez otwarte okna wpadał dym
Zamiast tlenu, a już rzygam gdy
Usta otwiera i wiem:
Jutro też pójdę na spacer
Rozprostować krzyk
Tyle go w nas że wylewa się
Nawet u mnie na zadupiu
Jesień jest piękna gdy płoną
Ulice, a gniew się unosi nad miastem
W kieszeniach mam tyle ciężkich słów
Że popękają chodniki
Jesień jest piękna gdy płoną
Ulice, a gniew się unosi nad miastem
Coś poczuć wreszcie, dotknąć ciemności
Z kopa wyjebać światu w twarz
I szydzić gdy krwawi
Z odrazą splunąć, pójść dalej
Ty myślisz że mnie to obchodzi?
Mam gdzieś twój brzuch i czyjąś czarną dupę
Chcę tylko nasycić się wrzaskiem
I śmieję się w głos gdy ktoś mówi:
„Może coś…?”
Znowu nic
Po prostu chodź
Chodź ze mną na spacer
Jakby przez otwarte okna wpadał dym
Zamiast tlenu, a już rzygam gdy
Usta otwiera i wiem:
Jutro też pójdę na spacer
Rozprostować krzyk
Tyle go w nas że wylewa się
Nawet u mnie na zadupiu
Jesień jest piękna gdy płoną
Ulice, a gniew się unosi nad miastem
W kieszeniach mam tyle ciężkich słów
Że popękają chodniki
Jesień jest piękna gdy płoną
Ulice, a gniew się unosi nad miastem
Coś poczuć wreszcie, dotknąć ciemności
Z kopa wyjebać światu w twarz
I szydzić gdy krwawi
Z odrazą splunąć, pójść dalej
Ty myślisz że mnie to obchodzi?
Mam gdzieś twój brzuch i czyjąś czarną dupę
Chcę tylko nasycić się wrzaskiem
I śmieję się w głos gdy ktoś mówi:
„Może coś…?”
Znowu nic
Po prostu chodź
Chodź ze mną na spacer