Yoshimitsu by Zeus (PL) Lyrics
[Zwrotka 1]
Jestem wybrykiem natury. W biegu za głosem serca
Przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa
Mój równoległy wszechświat niby nie może a dotyka wielu
Jak moje koło sterowe to problem na twojej głowie, “zdejm kapelusz”
Nie nauczyli moresu mnie groźbą w szkolnej ławie
Miliony wizji progresu co dzień sprawiają że wolno to łapię
Garnie się do mnie kosmos i pełne gwiazd niebo
Nie potrafię być sobą i przystać karnie na wasze „Nie!”, bo…
Moje jestestwo kreśli przede mną szczególny plan
Choć momentami to kalectwo, jestem dumny z ran
Wieczny apetyt na refleksje, nie chcę pustych zdań
Więc sam zostaję bez reszty gdy mięsem rzuci pan
Znowu poszczują mnie psami
Bo odkąd pamiętam nie uznaję granic i nocami zachwycam się ogrodami
Przywykłem do walk z hienami i lwami. Co mi zrobi Shih Tzu?
Odbity w blasku katany księżycu mów mi “Yoshimitsu”
[Refren]
Senmannin to iedomo ware yukan
Senmannin to iedomo ware yukan
[Zwrotka 2]
Życie mnie nie zrobiło papugą lecz niezłym oratorem
Szukałem siebie tak długo, że znalazłem się poza zbiorem
Moje „może…” wzburza toń więc fala hejtu to mój compadre
Ty trzymaj pion i jak Sara Bellum miej mózg poza kadrem
Ja się nie godzę na wegetację. Olewam elewację
Nie spodziewam się braw za walkę od lecącej na ślepo bandy ciem
Nie liczę już na zrozumienie. Wokoło ogłupienie
Jedyne, co mogę zrobić to wprawienie ogółu w osłupienie
Nie bawię się w Okizeme, wbijają sami w siebie wzrok
Gdy wynoszę wysoko nad ziemię się ktoś zawsze drze się „Zestrzelić go!”
Miałem być martwym cieniem, problemem jak plama płaskim
Rzucili mnie w płomienie. Ożyłem na ścianach jaskiń
Mój byt tak dla nich niejasny jest i moją zmorą
Nieważne, czego się nażrę finalnie zawsze zwracam honor
Czasami wolałbym prostsze role i pokoje w Ritzu
Lecz zawsze biorę rollercoaster. Yoshimitsu
[Refren]
Jestem wybrykiem natury. W biegu za głosem serca
Przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa
Mój równoległy wszechświat niby nie może a dotyka wielu
Jak moje koło sterowe to problem na twojej głowie, “zdejm kapelusz”
Nie nauczyli moresu mnie groźbą w szkolnej ławie
Miliony wizji progresu co dzień sprawiają że wolno to łapię
Garnie się do mnie kosmos i pełne gwiazd niebo
Nie potrafię być sobą i przystać karnie na wasze „Nie!”, bo…
Moje jestestwo kreśli przede mną szczególny plan
Choć momentami to kalectwo, jestem dumny z ran
Wieczny apetyt na refleksje, nie chcę pustych zdań
Więc sam zostaję bez reszty gdy mięsem rzuci pan
Znowu poszczują mnie psami
Bo odkąd pamiętam nie uznaję granic i nocami zachwycam się ogrodami
Przywykłem do walk z hienami i lwami. Co mi zrobi Shih Tzu?
Odbity w blasku katany księżycu mów mi “Yoshimitsu”
[Refren]
Senmannin to iedomo ware yukan
Senmannin to iedomo ware yukan
[Zwrotka 2]
Życie mnie nie zrobiło papugą lecz niezłym oratorem
Szukałem siebie tak długo, że znalazłem się poza zbiorem
Moje „może…” wzburza toń więc fala hejtu to mój compadre
Ty trzymaj pion i jak Sara Bellum miej mózg poza kadrem
Ja się nie godzę na wegetację. Olewam elewację
Nie spodziewam się braw za walkę od lecącej na ślepo bandy ciem
Nie liczę już na zrozumienie. Wokoło ogłupienie
Jedyne, co mogę zrobić to wprawienie ogółu w osłupienie
Nie bawię się w Okizeme, wbijają sami w siebie wzrok
Gdy wynoszę wysoko nad ziemię się ktoś zawsze drze się „Zestrzelić go!”
Miałem być martwym cieniem, problemem jak plama płaskim
Rzucili mnie w płomienie. Ożyłem na ścianach jaskiń
Mój byt tak dla nich niejasny jest i moją zmorą
Nieważne, czego się nażrę finalnie zawsze zwracam honor
Czasami wolałbym prostsze role i pokoje w Ritzu
Lecz zawsze biorę rollercoaster. Yoshimitsu
[Refren]