Wariat pośród świrów by Zeus (PL) Lyrics
[Zwrotka 1]
Miałem być dobry i miły, lecz korby wróciły
W kraju ospy i kiły, końcem ostrym do żyły
Przyciskam wasze zardzewiałe normy i mity
Leki mi nie pomogły - wołaj siostry, co by mi
Mogły dać coś na tą oryginalność
Bo talent mam, a nie pasuję tutaj, jak na złość!
Co gorsza, nie żałuję za grosz
Mam was za stado pajaców
Ponadto z premedytacją oddaję mocz na środku placu
Wśród wariatów tu mnie mają za czubka
Więc mnie nie próbuj łapać za słówka
Bo lubię się ubrać, serio, jak mało który
A na ten sezon mi pasuje kurtka z twojej skóry
Z natury jestem słodki, tak to mnie wychowała mama
Lecz ten pierdolony świat przerobił anioła na chama
Chcą, bym odwiedzał dwa kościoły co weekend...
Prędzej wpadnę do szkoły, obwieszony plastikiem!
[Refren]
Jeżeli wszyscy wokół mnie tu są normalni
I to oznacza, że mam być taki jak oni
Może od razu mnie zakujcie w kajdanki
Bo ja to będę konsekwentnie pierdolił!
Jeżeli wszyscy żyją tak, jak musi każdy
A każdy inny jest tępiony jak wirus
Możecie poduszkami mi obłożyć ściany
I wymontować klamki... i zamknąć wśród świrów
[Zwrotka 2]
Czasami myślę, że mi nie potrzeba skrzydeł...
Stoję nad wami nawet jak odwiedzam kibel!
Mógłbym podcierać się tym waszym płaskim, szarym życiem
Bo w waszej galaktyce nawet wynik lotto łatwo jest przewidzieć
Macie mnie za kosmitę, bo nie myślę jak wy
Pieprzone liczby w statystyce, przy mnie nie znaczycie nic
Jak dla mnie moglibyście gryźć ziemię
Moje IQ starczyłoby na całe wasze pokolenie
Mnie nie porównuj do siebie, to mnie obraża
Jesteś zerem, burkiem na łańcuchu u gospodarza
Nie wykształciła ci się w mózgu wyobraźnia, parobie
I nawet brama przed domem ci się nie mieści w głowie!
Ja latam jak po psychotropie na trzeźwo
Wywracam ludziom świat na lewą stronę, łapiesz to?
Może traktować jak chorobę moje akcje sąd
Lecz czy ktokolwiek jeszcze pewien jest, kto tu ma rację, co?
[Refren]
[Zwrotka 3]
Myśli, że ja chcę kontrowersji, jeden z drugim idiota
Kontrowersyjna to jest kurwa, dla mnie, wasza głupota!
To, co podoba się wam, ja szczerze pieprzę
Bo to co świeże traktujecie tak, jak Mamoń w "Rejsie"
Ja mam obiekcje, tak. Łatwo je łączę z odwagą
Czasem się czuję tak, jakbym tu wpadł na rekolekcje nago
Tak łatwo, kurwa, was wprowadzić w osłupienie
Że support powinienem mieć przed każdym numerem
Śmieszą mnie wasze idee, dla mnie to jest parodia
Jestem z przyszłości, wam bliżej do wynalezienia ognia
Twój dziadek to pieprzony prosty aminokwas
Przestań słuchać mnie, nim spodnie posrasz
Bo wchodzę z butami na ołtarz, z bluzgami w wierszach
I koło chuja lata mi, czy to potępiasz!
Czy to potencjał czy perwersja? To przyszłość oceni
Bo dla mnie wszyscy tu jesteście zdrowo popierdoleni
[Refren]
Miałem być dobry i miły, lecz korby wróciły
W kraju ospy i kiły, końcem ostrym do żyły
Przyciskam wasze zardzewiałe normy i mity
Leki mi nie pomogły - wołaj siostry, co by mi
Mogły dać coś na tą oryginalność
Bo talent mam, a nie pasuję tutaj, jak na złość!
Co gorsza, nie żałuję za grosz
Mam was za stado pajaców
Ponadto z premedytacją oddaję mocz na środku placu
Wśród wariatów tu mnie mają za czubka
Więc mnie nie próbuj łapać za słówka
Bo lubię się ubrać, serio, jak mało który
A na ten sezon mi pasuje kurtka z twojej skóry
Z natury jestem słodki, tak to mnie wychowała mama
Lecz ten pierdolony świat przerobił anioła na chama
Chcą, bym odwiedzał dwa kościoły co weekend...
Prędzej wpadnę do szkoły, obwieszony plastikiem!
[Refren]
Jeżeli wszyscy wokół mnie tu są normalni
I to oznacza, że mam być taki jak oni
Może od razu mnie zakujcie w kajdanki
Bo ja to będę konsekwentnie pierdolił!
Jeżeli wszyscy żyją tak, jak musi każdy
A każdy inny jest tępiony jak wirus
Możecie poduszkami mi obłożyć ściany
I wymontować klamki... i zamknąć wśród świrów
[Zwrotka 2]
Czasami myślę, że mi nie potrzeba skrzydeł...
Stoję nad wami nawet jak odwiedzam kibel!
Mógłbym podcierać się tym waszym płaskim, szarym życiem
Bo w waszej galaktyce nawet wynik lotto łatwo jest przewidzieć
Macie mnie za kosmitę, bo nie myślę jak wy
Pieprzone liczby w statystyce, przy mnie nie znaczycie nic
Jak dla mnie moglibyście gryźć ziemię
Moje IQ starczyłoby na całe wasze pokolenie
Mnie nie porównuj do siebie, to mnie obraża
Jesteś zerem, burkiem na łańcuchu u gospodarza
Nie wykształciła ci się w mózgu wyobraźnia, parobie
I nawet brama przed domem ci się nie mieści w głowie!
Ja latam jak po psychotropie na trzeźwo
Wywracam ludziom świat na lewą stronę, łapiesz to?
Może traktować jak chorobę moje akcje sąd
Lecz czy ktokolwiek jeszcze pewien jest, kto tu ma rację, co?
[Refren]
[Zwrotka 3]
Myśli, że ja chcę kontrowersji, jeden z drugim idiota
Kontrowersyjna to jest kurwa, dla mnie, wasza głupota!
To, co podoba się wam, ja szczerze pieprzę
Bo to co świeże traktujecie tak, jak Mamoń w "Rejsie"
Ja mam obiekcje, tak. Łatwo je łączę z odwagą
Czasem się czuję tak, jakbym tu wpadł na rekolekcje nago
Tak łatwo, kurwa, was wprowadzić w osłupienie
Że support powinienem mieć przed każdym numerem
Śmieszą mnie wasze idee, dla mnie to jest parodia
Jestem z przyszłości, wam bliżej do wynalezienia ognia
Twój dziadek to pieprzony prosty aminokwas
Przestań słuchać mnie, nim spodnie posrasz
Bo wchodzę z butami na ołtarz, z bluzgami w wierszach
I koło chuja lata mi, czy to potępiasz!
Czy to potencjał czy perwersja? To przyszłość oceni
Bo dla mnie wszyscy tu jesteście zdrowo popierdoleni
[Refren]