Supełek z pętelką by Zeus (PL) Lyrics
[Verse 1]
Wysiadasz z tramwaju na pętli, mróz Ci uderza w twarz
Pchasz zapaloną fajkę do gęby - buch!
Przecinasz pusty plac
W drodze do klatki w taki ponury dzień
Nie wykopie cię za drzwi nikt
Zwłaszcza że i w takie dni ruszasz dupę
I uruchamiasz sobie tryb dostawca
Ding dong! tak dzwoni do drzwi
Ten dzwonek, co go znasz na pamięć już
Ktoś wie, że to ty, a ty wiesz kogo ty
We framudze tych drzwi zobaczysz znów
Miałeś tu nie wrócić już, ale
Znów cię ściągnęły jej wdzięki
Lubisz czuć ją słodką jak miód i cukierki
Nie chcesz się wyplątać z pętli, ha?
[Hook]
Dwa aniołki w niebie
Piszą list do siebie
Piszą, piszą i rachują
Ile kredek potrzebują
Dwa diabełki w piekle
Wiążą dla nich pętle
Na ich wiotkie szyjki
Owce to nie wilki
[Verse 2]
Zaciskasz tą pętlę na przedramieniu
Czekasz aż zsinieje
Skóra blada i sucha od wielu miechów
Ale jednak masz nadzieję
Pada śnieg, pada deszcz, jest środek zimy
A ty szukasz rzek na pustyni
Kiedy dopadasz cel, wtedy otacza cię biel
I spadasz lekki jak ten śnieg
W centrum lawiny; czujesz, że jest coś nie tak
Nie jest tak jak zawsze
I gdy próbujesz wstać pojmujesz jak można paść
Bez siły po za dużej dawce
Walisz kolanami w posadzkę, a potem łbem
Miesza się z wymiocinami krew
Wyciągasz rękę, lecz wiesz nikt nie złapie tej ręki
Już się nie wyszarpiesz z pętli
[Hook]
[Verse 3]
Zrobiłaś tą pętlę z paska
I teraz ją zakładasz na szyję
Jest zimna klamra i żeliwna wanna
I ty, w której się już nikt nie umyje
Mama cię woła zza mgły
Gdy wysilasz pamięć
Ludzie są źli i nie tylko dziś
Grzeszą i myślą, i mową, i czynem, i zaniedbaniem
Ojciec leży na posadzce w kuchni
Nawet nie burknie
Jak w każde dni
Kiedy typ, co przynosił mu towar
Próbował Ci zdejmować koszulkę
Już nie poczujesz jaki był silny
Bo ślady twojej drobnej ręki
Prowadzą od jego pachwiny
Przez kuchenny nóż do łazienki, do pętli...
[Hook x2]
[Tekst - Rap Genius Polska]
Wysiadasz z tramwaju na pętli, mróz Ci uderza w twarz
Pchasz zapaloną fajkę do gęby - buch!
Przecinasz pusty plac
W drodze do klatki w taki ponury dzień
Nie wykopie cię za drzwi nikt
Zwłaszcza że i w takie dni ruszasz dupę
I uruchamiasz sobie tryb dostawca
Ding dong! tak dzwoni do drzwi
Ten dzwonek, co go znasz na pamięć już
Ktoś wie, że to ty, a ty wiesz kogo ty
We framudze tych drzwi zobaczysz znów
Miałeś tu nie wrócić już, ale
Znów cię ściągnęły jej wdzięki
Lubisz czuć ją słodką jak miód i cukierki
Nie chcesz się wyplątać z pętli, ha?
[Hook]
Dwa aniołki w niebie
Piszą list do siebie
Piszą, piszą i rachują
Ile kredek potrzebują
Dwa diabełki w piekle
Wiążą dla nich pętle
Na ich wiotkie szyjki
Owce to nie wilki
[Verse 2]
Zaciskasz tą pętlę na przedramieniu
Czekasz aż zsinieje
Skóra blada i sucha od wielu miechów
Ale jednak masz nadzieję
Pada śnieg, pada deszcz, jest środek zimy
A ty szukasz rzek na pustyni
Kiedy dopadasz cel, wtedy otacza cię biel
I spadasz lekki jak ten śnieg
W centrum lawiny; czujesz, że jest coś nie tak
Nie jest tak jak zawsze
I gdy próbujesz wstać pojmujesz jak można paść
Bez siły po za dużej dawce
Walisz kolanami w posadzkę, a potem łbem
Miesza się z wymiocinami krew
Wyciągasz rękę, lecz wiesz nikt nie złapie tej ręki
Już się nie wyszarpiesz z pętli
[Hook]
[Verse 3]
Zrobiłaś tą pętlę z paska
I teraz ją zakładasz na szyję
Jest zimna klamra i żeliwna wanna
I ty, w której się już nikt nie umyje
Mama cię woła zza mgły
Gdy wysilasz pamięć
Ludzie są źli i nie tylko dziś
Grzeszą i myślą, i mową, i czynem, i zaniedbaniem
Ojciec leży na posadzce w kuchni
Nawet nie burknie
Jak w każde dni
Kiedy typ, co przynosił mu towar
Próbował Ci zdejmować koszulkę
Już nie poczujesz jaki był silny
Bo ślady twojej drobnej ręki
Prowadzą od jego pachwiny
Przez kuchenny nóż do łazienki, do pętli...
[Hook x2]
[Tekst - Rap Genius Polska]