Move Yo Me by Zeus (PL) Lyrics
[Ref.]
Mówią mi, jaki styl powinienem mieć
By zadowolić ich, wzbudzić ich podziw
Mówią mi o tym, jaka musi być
Według nich każda z płyt, co ode mnie wychodzi
Mówią zawsze. Ja słucham i patrzę
Chociaż nie ma tu się nad czym rozwodzić
CHUJ MNIE TO OBCHODZI
[Verse 1]
Nie jestem taki jak wszyscy, bo nie chcę być
Nigdy nie będę tak ambitny jak w ESCE hit
Bo komercję w tym widzą te tępe muły
Bo się nie mieszczę w konwencje i pieprzę reguły
Wolę ten trudny szlak, który wybiera garstka
I to nie proste, lecz z tym dobrze mi
Słuchając ludzi miałbym smutny klip do "Serca miasta"
Na samą myśl o tym mnie mdli
Nie robię czego chcą i kładę styl nad ksero
A łby z tego nic, a nic nie rozumieją
I jest ok, ziom, nie jestem zły
Ja stoję znów na sceną, gdzie jesteś ty?
Za wielu tu ma przelot, a nie skrzydła
Wielu gra tu za zero, a chce drinka
Liczy się co? Mieć dystans, szczęście, hajs
Robić co każe serce, na resztę srać
[Ref.]
[Verse 2]
To nie wigilia, a słyszę to co mówi bydło
Moja muzyka traci, bo ma niedopasowany wygląd?
Ci niedopracowani znawcy hip-hopu
Cieszą się, kiedy schematami wali wszystko tu
Mój styl to "Miejski luz", twój to "Wiejski żul"
A ty nie jesteś kurwa biedny, ty masz biedny gust
Bo masz niewielki mózg i to twój wielki problem
Mówią o tobie tylko kiedy GUS mierzy patologię
Mam się wzorować na tobie, tak łebku?
Schować się w sobie, jak żołądź w napletku?
Zaadaptować się do czerni wokół?
Podciągnąć dresy, by mieć skarpetki na oku?
Nie, dzięki, znam te kwestie i nie chcę ich
Możecie być wiecznie źli
Pieprzę syf, marzą mi się lepsze dni
Lepiej ty zmień ten dres, nim ci pójdą szwy
[Ref.]
[Verse 3]
Odkąd pamiętam, robię rap jak chcę, to się nie zmienia
A teraz co dzień ktoś ma jakieś życzenia
Jak się wkręcasz w tok myślenia że
Masz jakąś "moc wpłynięcia" na moje LP
To musisz nie znać mnie, ziomie
Mam gest, ale przestań mi jebać, bo to nie w fuck fest
Weź wyhamuj zanim pięty zobaczysz
Bo ja wcześniej, niż fanów miałem wściekłych słuchaczy
Znienawidź mnie lub mnie za to szanuj
Kompakty te robią chaos z planów
Trzymam się od schematów z daleka
I nie zdradziłem nigdy ideałów za zeta
Jeżeli chcesz, czekaj na te nagrania
I bierz to, jakie jest albo... Nara!
Podbijaj śmiało jak masz jakieś pytania
Ale życzenia.. to na święta ślij, do Mikołaja
[Ref.]
Mówią mi, jaki styl powinienem mieć
By zadowolić ich, wzbudzić ich podziw
Mówią mi o tym, jaka musi być
Według nich każda z płyt, co ode mnie wychodzi
Mówią zawsze. Ja słucham i patrzę
Chociaż nie ma tu się nad czym rozwodzić
CHUJ MNIE TO OBCHODZI
[Verse 1]
Nie jestem taki jak wszyscy, bo nie chcę być
Nigdy nie będę tak ambitny jak w ESCE hit
Bo komercję w tym widzą te tępe muły
Bo się nie mieszczę w konwencje i pieprzę reguły
Wolę ten trudny szlak, który wybiera garstka
I to nie proste, lecz z tym dobrze mi
Słuchając ludzi miałbym smutny klip do "Serca miasta"
Na samą myśl o tym mnie mdli
Nie robię czego chcą i kładę styl nad ksero
A łby z tego nic, a nic nie rozumieją
I jest ok, ziom, nie jestem zły
Ja stoję znów na sceną, gdzie jesteś ty?
Za wielu tu ma przelot, a nie skrzydła
Wielu gra tu za zero, a chce drinka
Liczy się co? Mieć dystans, szczęście, hajs
Robić co każe serce, na resztę srać
[Ref.]
[Verse 2]
To nie wigilia, a słyszę to co mówi bydło
Moja muzyka traci, bo ma niedopasowany wygląd?
Ci niedopracowani znawcy hip-hopu
Cieszą się, kiedy schematami wali wszystko tu
Mój styl to "Miejski luz", twój to "Wiejski żul"
A ty nie jesteś kurwa biedny, ty masz biedny gust
Bo masz niewielki mózg i to twój wielki problem
Mówią o tobie tylko kiedy GUS mierzy patologię
Mam się wzorować na tobie, tak łebku?
Schować się w sobie, jak żołądź w napletku?
Zaadaptować się do czerni wokół?
Podciągnąć dresy, by mieć skarpetki na oku?
Nie, dzięki, znam te kwestie i nie chcę ich
Możecie być wiecznie źli
Pieprzę syf, marzą mi się lepsze dni
Lepiej ty zmień ten dres, nim ci pójdą szwy
[Ref.]
[Verse 3]
Odkąd pamiętam, robię rap jak chcę, to się nie zmienia
A teraz co dzień ktoś ma jakieś życzenia
Jak się wkręcasz w tok myślenia że
Masz jakąś "moc wpłynięcia" na moje LP
To musisz nie znać mnie, ziomie
Mam gest, ale przestań mi jebać, bo to nie w fuck fest
Weź wyhamuj zanim pięty zobaczysz
Bo ja wcześniej, niż fanów miałem wściekłych słuchaczy
Znienawidź mnie lub mnie za to szanuj
Kompakty te robią chaos z planów
Trzymam się od schematów z daleka
I nie zdradziłem nigdy ideałów za zeta
Jeżeli chcesz, czekaj na te nagrania
I bierz to, jakie jest albo... Nara!
Podbijaj śmiało jak masz jakieś pytania
Ale życzenia.. to na święta ślij, do Mikołaja
[Ref.]