Jesteśmy źli by Zeus (PL) Lyrics
[Zwrotka 1]
Mama mówiła mi, że ze mnie nic nie będzie
Minęło trochę dni, dziś wie, że była w błędzie
Znalazłem swoje miejsce na ziemi
W końcu ktoś mnie docenił
I pełne mam kieszenie - Patrz jak się syn zmienił!
Do twarzy w czerni mi, bo mnie wyszczupla
Nie klepię biedy dziś, bo jest pełna lodówka
A ludzie się kłaniają w pół nam gdy idziemy
Ktoś za nas umarł, ale my? My żyjemy jak nikt!
Płynie rzeka wina i wódy, nie nasza wina, że ludzie tu chcą obłudy
Kokaina i dupy, nie zapominaj - świat jest zepsuty
Jak się pchasz na torfowiska, potem masz brudne buty
Jak duchy to żyjemy na pokaz dla reszty
Bo w głębi duszy każdy jest zbereźny
Każdy lubi kobiety - jest facetem w końcu
Tylko jeden kolega lubi młodych chłopców
[Refren]
Jesteśmy źli, źli do szpiku kości
A siły i możliwości
Dali nam tacy jak wy
Sami podali się na tacy pod drzwi
Jesteśmy źli, źli do szpiku kości
A siły i możliwości
Dali nam tacy jak wy
Sami podali się na tacy pod drzwi
Jesteśmy źli
[Zwrotka 2]
Gdy tak jak ja chodzisz dłużej po ziemi
To wiesz, że ludzie nie zostali tu równymi stworzeni
Snują się biedni jak owieczki we mgle
Więc lepsi zamieniają się w pasterzy, to źle!?
My nadajemy sens ich codziennym zmorom
Bez tej energii są jak bez baterii robot
Strawieni chorobą przychodzą do nas po lek
W zamian chcemy mieć pod kontrolą każdy krok i gest
Przy sporym zysku to naprawdę niewiele
Więc się nie boją ucisku w tym tymczasowym ciele
My uświęcamy serię cierpień, poniżeń
I odstawiamy dla nich przedstawienie co tydzień
Jak to w showbizie - wszystko niby lśni
Ważne czy dobrze wyjdzie na DVD
I niby to na niby
Ale rzec byś mógł, że to, że to się kręci to prawdziwy cud!
[Refren]
[Zwrotka 3]
Nie było dnia, co by mnie ktoś nie pizgnął w mordę
Lecz nie ma zła, co by nie wyszło na dobre
Bo dziś to ja rządzę, ostrzę słowa jak miecz
Gdy zechcę owce mogę posłać na rzeź
Niczym jest jednostkowa śmierć w ogólnej skali
Nie jeden cel żeśmy tak osiągali
Jesteśmy wybrani, czy tego chcecie czy nie
Możesz mieć plecy na mieście, lecz nie większe niż te
Uwierz! A sprzeciw się to odpokutujesz!
Poczujesz gniew, przez pot i krew swój grzech wyplujesz
Choćby z bólem, ugniesz się przy pręgierzu
Że pożałujesz to pewne jest jak amen w pacierzu
Okaż skruchę, a miłość cię otuli jak kołdra
W sekundę Cię przyjmiemy w krąg dobra
Gdzie dobry lud dobra musi nam dostarczyć jak Fedex
A dobry Bóg to dobry pretekst
[Refren]
Mama mówiła mi, że ze mnie nic nie będzie
Minęło trochę dni, dziś wie, że była w błędzie
Znalazłem swoje miejsce na ziemi
W końcu ktoś mnie docenił
I pełne mam kieszenie - Patrz jak się syn zmienił!
Do twarzy w czerni mi, bo mnie wyszczupla
Nie klepię biedy dziś, bo jest pełna lodówka
A ludzie się kłaniają w pół nam gdy idziemy
Ktoś za nas umarł, ale my? My żyjemy jak nikt!
Płynie rzeka wina i wódy, nie nasza wina, że ludzie tu chcą obłudy
Kokaina i dupy, nie zapominaj - świat jest zepsuty
Jak się pchasz na torfowiska, potem masz brudne buty
Jak duchy to żyjemy na pokaz dla reszty
Bo w głębi duszy każdy jest zbereźny
Każdy lubi kobiety - jest facetem w końcu
Tylko jeden kolega lubi młodych chłopców
[Refren]
Jesteśmy źli, źli do szpiku kości
A siły i możliwości
Dali nam tacy jak wy
Sami podali się na tacy pod drzwi
Jesteśmy źli, źli do szpiku kości
A siły i możliwości
Dali nam tacy jak wy
Sami podali się na tacy pod drzwi
Jesteśmy źli
[Zwrotka 2]
Gdy tak jak ja chodzisz dłużej po ziemi
To wiesz, że ludzie nie zostali tu równymi stworzeni
Snują się biedni jak owieczki we mgle
Więc lepsi zamieniają się w pasterzy, to źle!?
My nadajemy sens ich codziennym zmorom
Bez tej energii są jak bez baterii robot
Strawieni chorobą przychodzą do nas po lek
W zamian chcemy mieć pod kontrolą każdy krok i gest
Przy sporym zysku to naprawdę niewiele
Więc się nie boją ucisku w tym tymczasowym ciele
My uświęcamy serię cierpień, poniżeń
I odstawiamy dla nich przedstawienie co tydzień
Jak to w showbizie - wszystko niby lśni
Ważne czy dobrze wyjdzie na DVD
I niby to na niby
Ale rzec byś mógł, że to, że to się kręci to prawdziwy cud!
[Refren]
[Zwrotka 3]
Nie było dnia, co by mnie ktoś nie pizgnął w mordę
Lecz nie ma zła, co by nie wyszło na dobre
Bo dziś to ja rządzę, ostrzę słowa jak miecz
Gdy zechcę owce mogę posłać na rzeź
Niczym jest jednostkowa śmierć w ogólnej skali
Nie jeden cel żeśmy tak osiągali
Jesteśmy wybrani, czy tego chcecie czy nie
Możesz mieć plecy na mieście, lecz nie większe niż te
Uwierz! A sprzeciw się to odpokutujesz!
Poczujesz gniew, przez pot i krew swój grzech wyplujesz
Choćby z bólem, ugniesz się przy pręgierzu
Że pożałujesz to pewne jest jak amen w pacierzu
Okaż skruchę, a miłość cię otuli jak kołdra
W sekundę Cię przyjmiemy w krąg dobra
Gdzie dobry lud dobra musi nam dostarczyć jak Fedex
A dobry Bóg to dobry pretekst
[Refren]