Psychotyczny by Yanas Lyrics
Psychotyczny od
Topów
A lojalny dla ziomów
Boże dopomóż
Nie daj, mi
Błądzić znowu
Wracam do domu
Tym razem nie nad ranem
Zmieniłem priorytety, bo
Przeżyłem załamanie
Byłem dzbanem, co uciekał w dragi
Czasami przez problemy
Czasami dla zajawy
Chyba coś na mnie patrzy
Czułem się jak z innej bajki
Wokół tyle ludzi
Wszyscy ranią dla zabawy
Nienawidzę nienawiści
I nie szukaj w tym
Jebanej hipokryzji
Zrobiłbym wszystko dla bliskich
Nie widzę piorunów
A słyszę burzę myśli
Życie docenisz
Jak staniesz na granicy
Wtedy może być za późno
Też słyszałem nieme krzyki
Wkładam w to serce
Typ napiszę, że to o
Niczym a jego
Największym problemem
Jest brak windy
Wszystko kosztuje, lecz nie wszystko ma cenę
Spełniam swoje cele, bo kiedyś miałem marzenie
Nie miałaś racji, że docenię, jak
Stracę, bo było na odwrót
I ci tego nie wybaczę
Idę dalej i uważam na
Fejki
Ta suka cię nie kocha
Ona kocha twoje Fendi
Małolatki grają
Zimne suki
Później udają depresje
Jak je ktoś w końcu rzuci
Masz mamę tatę i chatę
Nie masz prawa marudzić
Niektórzy nie mają nic
Żadnej szansy, by powrócić
To mnie smuci
Przepraszam za to, co zrobiłem
Chciałem, tylko by ból
Ucichł, chociaż na chwilę
Byłem tylko głupim szczylem
Wszystko mi było jedno
Nie myślałem, co robiłem
Jak zobaczysz mnie
Z ziutem to wiedz, że się skończyłem
Teraz żyje, tylko życiem
I doceniam każdą chwilę
To nie Gucci zdobi
Ludzi, zawsze w to wierzyłem
Miałem cię za brata, a jednak zdradziłeś
Tą Blizne będę miał już
Zawsze, chce tylko
Zmienić punkt widzenia, bo nie mogę na
Nią patrzeć
Coraz bardziej
Zamykam się w sobie
Palę trawę, żeby nie śnic, bo śnie o tobie
Życie kopie, czarnym glanem
W głowę osłania mnie ziomek
Co skoczyłby za mną w ogień
Nie zapomnę
Kto tu był tylko na bombie
A kto był jak byłem na dole
Olej szlore, bo stracisz dla niej głowę
Bracia będą zawsze, ona kiedyś powie, że to koniec
Nienawidzę nienawiści
I nie szukaj w tym
Jebanej hipokryzji
Zrobiłbym wszystko dla bliskich
Nie widzę piorunów
A słyszę burzę myśli
Życie docenisz
Jak staniesz na granicy
Wtedy może być za późno
Też słyszałem nieme krzyki
Wkładam w to serce
Typ napiszę, że to o
Niczym a jego
Największym problemem
Jest brak windy
Topów
A lojalny dla ziomów
Boże dopomóż
Nie daj, mi
Błądzić znowu
Wracam do domu
Tym razem nie nad ranem
Zmieniłem priorytety, bo
Przeżyłem załamanie
Byłem dzbanem, co uciekał w dragi
Czasami przez problemy
Czasami dla zajawy
Chyba coś na mnie patrzy
Czułem się jak z innej bajki
Wokół tyle ludzi
Wszyscy ranią dla zabawy
Nienawidzę nienawiści
I nie szukaj w tym
Jebanej hipokryzji
Zrobiłbym wszystko dla bliskich
Nie widzę piorunów
A słyszę burzę myśli
Życie docenisz
Jak staniesz na granicy
Wtedy może być za późno
Też słyszałem nieme krzyki
Wkładam w to serce
Typ napiszę, że to o
Niczym a jego
Największym problemem
Jest brak windy
Wszystko kosztuje, lecz nie wszystko ma cenę
Spełniam swoje cele, bo kiedyś miałem marzenie
Nie miałaś racji, że docenię, jak
Stracę, bo było na odwrót
I ci tego nie wybaczę
Idę dalej i uważam na
Fejki
Ta suka cię nie kocha
Ona kocha twoje Fendi
Małolatki grają
Zimne suki
Później udają depresje
Jak je ktoś w końcu rzuci
Masz mamę tatę i chatę
Nie masz prawa marudzić
Niektórzy nie mają nic
Żadnej szansy, by powrócić
To mnie smuci
Przepraszam za to, co zrobiłem
Chciałem, tylko by ból
Ucichł, chociaż na chwilę
Byłem tylko głupim szczylem
Wszystko mi było jedno
Nie myślałem, co robiłem
Jak zobaczysz mnie
Z ziutem to wiedz, że się skończyłem
Teraz żyje, tylko życiem
I doceniam każdą chwilę
To nie Gucci zdobi
Ludzi, zawsze w to wierzyłem
Miałem cię za brata, a jednak zdradziłeś
Tą Blizne będę miał już
Zawsze, chce tylko
Zmienić punkt widzenia, bo nie mogę na
Nią patrzeć
Coraz bardziej
Zamykam się w sobie
Palę trawę, żeby nie śnic, bo śnie o tobie
Życie kopie, czarnym glanem
W głowę osłania mnie ziomek
Co skoczyłby za mną w ogień
Nie zapomnę
Kto tu był tylko na bombie
A kto był jak byłem na dole
Olej szlore, bo stracisz dla niej głowę
Bracia będą zawsze, ona kiedyś powie, że to koniec
Nienawidzę nienawiści
I nie szukaj w tym
Jebanej hipokryzji
Zrobiłbym wszystko dla bliskich
Nie widzę piorunów
A słyszę burzę myśli
Życie docenisz
Jak staniesz na granicy
Wtedy może być za późno
Też słyszałem nieme krzyki
Wkładam w to serce
Typ napiszę, że to o
Niczym a jego
Największym problemem
Jest brak windy