Lęk by XYZ (PL) Lyrics
Widzę skutki, wszystkich sytuacji, nieprzyjemne myśli - widzę skutki
Widzę skutki, przestań
Widzę skutki, przestań
Widzę skutki, przestań
Wiesz jak mnie zastał ? I, że mi został ?
W piżamie mam gościa .. intruza
Nie pozwala dospać
On mi nie mówi
Że idzie wiosna, wiosna ach to Ty
Ptaki za oknem
Tylko kruk ostał
Trosk wlał więcej niż dzbanek
Wszystko poprzemakane
I też ja już mogę wyciskać z życia jak najwięcej, jak najwięcej
Choć słuchaj on kłamie
Możesz powiedzieć im, im swoje zdanie
Ja wiem to jest szarpanie
Ty wiesz po której on stronie tu stanie
Choć jeden cień pada, światło Cię kłamie ?
Zapamiętywanie
Zapominanie
Przypominanie
Też zapominanie
Grochem o ścianę
Wciąż zapłakane
Oczy zalane
Powieki rozgrzane
Poprzecierane
Palce rozruszane
Gotowe by pisać, by pisać testament
Choć cały czas życie było przekreślane
Co tu napiszesz? Oddawaj atrament, oddawaj atrament
Smutne to, łkane, chęci są jakby tkane
Tak mocno wpychane
Ale nic nie porobisz, jest już pozamiatane
Zapały słomiane i jak bańki mydlane
Strach wchodzi przez ramię
Chociaż sapnie na chwilę
I da się połudzić
Chcę potem Cię zgubić, chce potem, potem
Tak mami tych ludzi
Tak żal się nie studzi
Tak wręcz go obudzi
Co zrobić, co mówić
Niech on się znudzi
Niech on się już znudzi
Niech on, nie ja
Niech on
Niech on
Niech on
Widzę skutki, przestań
Widzę skutki, przestań
Widzę skutki, przestań
Wiesz jak mnie zastał ? I, że mi został ?
W piżamie mam gościa .. intruza
Nie pozwala dospać
On mi nie mówi
Że idzie wiosna, wiosna ach to Ty
Ptaki za oknem
Tylko kruk ostał
Trosk wlał więcej niż dzbanek
Wszystko poprzemakane
I też ja już mogę wyciskać z życia jak najwięcej, jak najwięcej
Choć słuchaj on kłamie
Możesz powiedzieć im, im swoje zdanie
Ja wiem to jest szarpanie
Ty wiesz po której on stronie tu stanie
Choć jeden cień pada, światło Cię kłamie ?
Zapamiętywanie
Zapominanie
Przypominanie
Też zapominanie
Grochem o ścianę
Wciąż zapłakane
Oczy zalane
Powieki rozgrzane
Poprzecierane
Palce rozruszane
Gotowe by pisać, by pisać testament
Choć cały czas życie było przekreślane
Co tu napiszesz? Oddawaj atrament, oddawaj atrament
Smutne to, łkane, chęci są jakby tkane
Tak mocno wpychane
Ale nic nie porobisz, jest już pozamiatane
Zapały słomiane i jak bańki mydlane
Strach wchodzi przez ramię
Chociaż sapnie na chwilę
I da się połudzić
Chcę potem Cię zgubić, chce potem, potem
Tak mami tych ludzi
Tak żal się nie studzi
Tak wręcz go obudzi
Co zrobić, co mówić
Niech on się znudzi
Niech on się już znudzi
Niech on, nie ja
Niech on
Niech on
Niech on