Hanami by Wojtek Warzyski Lyrics
[Refren]
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
[Zwrotka 1]
To nie Kopenhaga - brak zapałek
Dym mi zalał bluzę niczym fala Kanagawę;
Nawiguję wzdłuż miasta
Kurs wyśmienity jak pizza z ananasem
To nie ayahuasca, choć odwiedziłem Paranę
Za chwilę tubylcy znów rozpoczną kabaret
Panie ukwiecone makijażem niczym Cheryl
Ale nocą w domach będzie męczył je nieznośny huk rozsądku słów
Znów połowa moich wersów jest dłuższa od jej nóg
Dobijam do brzegu, u mojego steru ciągle Anioł Stróż (piękna Anioł Stróż)
[Refren]
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
[Zwrotka 2]
Na policzkach róż
Spływa rozmazany tusz, strugi czarne niczym kruk;
Wciąż niebo płonie jak hektary Australii;
Trwa Płuc Świata koniec, wody i słoni na safari
Warszawa to grecki teatr - dokoła maski
Śladu po krach brak i lodowcach Alaski
Hongkong, Szanghaj w kwaśnych deszczach toną jak Wenecja
Antarktyda znika
Znowu w głowie pełno myśli, niczym w oceanach plastiku
Zamiast sonet nowy kminić - układam haiku
[Zwrotka 3]
Chyba minął wschód
Spałem na dwa plus;
Bluetoothowy kur
Już nie pieją ptaki, tylko chór
Netflix lub YouTube
Zjadam miód
Dopadł jakiś news
Razem z Huyen się zastanawiam jakie żniwo zbierze mór
Na słuchawkach "Blur";
Malinowa zorza ozdabia lekko brzegi chmur
Teraz leci "Szampan", ranek pachnie jak jej szampon
Rosé des Riceys rozlało się barwą jej ust
Szklane domki niczym Luwr
W końcu marzec - jak Baryka mood
Jasne słońce odwiedza Gabinet Muz
Także zrobię wolne; urlop niczym Magda Żuk
Albo wróć, bo stracę swoje dix-huit - są tuż tuż
Pykam w Dixit z Frau Sisi, potem zwiedzam zimny Lwów
Istny cud, styl myśli Phoebe - zrobię ciasteczka Toulouse;
Wyszły całkiem smaczne, choć to kwestia gustu;
Głos diminuendo, zasnę w kołdrze z półnut
Muzyka koi ból, kiedy światła nocy gasną
Siedzę sam wokół snów, niczym w kwiatach "Chłopczyk z fajką"
Potem przy Syrence prawie jak Pablo Picasso;
Życie to jest wieczny piknik - Hana yori dango
Hana yori dango
[Refren]
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
[Zwrotka 1]
To nie Kopenhaga - brak zapałek
Dym mi zalał bluzę niczym fala Kanagawę;
Nawiguję wzdłuż miasta
Kurs wyśmienity jak pizza z ananasem
To nie ayahuasca, choć odwiedziłem Paranę
Za chwilę tubylcy znów rozpoczną kabaret
Panie ukwiecone makijażem niczym Cheryl
Ale nocą w domach będzie męczył je nieznośny huk rozsądku słów
Znów połowa moich wersów jest dłuższa od jej nóg
Dobijam do brzegu, u mojego steru ciągle Anioł Stróż (piękna Anioł Stróż)
[Refren]
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
[Zwrotka 2]
Na policzkach róż
Spływa rozmazany tusz, strugi czarne niczym kruk;
Wciąż niebo płonie jak hektary Australii;
Trwa Płuc Świata koniec, wody i słoni na safari
Warszawa to grecki teatr - dokoła maski
Śladu po krach brak i lodowcach Alaski
Hongkong, Szanghaj w kwaśnych deszczach toną jak Wenecja
Antarktyda znika
Znowu w głowie pełno myśli, niczym w oceanach plastiku
Zamiast sonet nowy kminić - układam haiku
[Zwrotka 3]
Chyba minął wschód
Spałem na dwa plus;
Bluetoothowy kur
Już nie pieją ptaki, tylko chór
Netflix lub YouTube
Zjadam miód
Dopadł jakiś news
Razem z Huyen się zastanawiam jakie żniwo zbierze mór
Na słuchawkach "Blur";
Malinowa zorza ozdabia lekko brzegi chmur
Teraz leci "Szampan", ranek pachnie jak jej szampon
Rosé des Riceys rozlało się barwą jej ust
Szklane domki niczym Luwr
W końcu marzec - jak Baryka mood
Jasne słońce odwiedza Gabinet Muz
Także zrobię wolne; urlop niczym Magda Żuk
Albo wróć, bo stracę swoje dix-huit - są tuż tuż
Pykam w Dixit z Frau Sisi, potem zwiedzam zimny Lwów
Istny cud, styl myśli Phoebe - zrobię ciasteczka Toulouse;
Wyszły całkiem smaczne, choć to kwestia gustu;
Głos diminuendo, zasnę w kołdrze z półnut
Muzyka koi ból, kiedy światła nocy gasną
Siedzę sam wokół snów, niczym w kwiatach "Chłopczyk z fajką"
Potem przy Syrence prawie jak Pablo Picasso;
Życie to jest wieczny piknik - Hana yori dango
Hana yori dango
[Refren]
Sypiam w złotogłowie z Elizejskich Pól
Pogotowie w blistrach wskroś uśmierza ból;
Twoich oczu przystań na wybrzeżu burz
Kwitniesz niczym wiśnia, na ramionach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż
Na gałęziach róż, na gałęziach róż