Makbet Akt 3 Scena 4 by William Shakespeare Lyrics
SCENA IV. Wielka pałacowa sala. Zastawiona uczta.
Wchodzą: Makbet, lady Makbet, Ross, Lennox, Panowie i Służba.
MAKBET
Zasiądźcie, proszę; znacie wasze stopnie.
Raz jeszcze jeden z serca was tu witam.
PANOWIE
Dzięki ci, królu!
MAKBET
Zamiarem jest naszym
Mieszać się z kołem gości, jak przystoi
Gospodarzowi. Nasza gospodyni
Zasiędzie krzesło, ale w swoim czasie
O pozdrowienie i od niej poprosim.
LADY MAKBET
W moim imieniu naszym przyjaciołom
Racz me serdeczne oddać pozdrowienie.
Pierwszy Morderca pokazuje się przy drzwiach.
MAKBET
Patrz, jak serdecznie i oni dziękują.
Dwie strony równe; tu w środku zasiędę;
Niech radość dzisiaj hasłem będzie naszym.
Za chwilę pełny puchar pójdzie kołem. —
Zbliżając się do drzwi.
Masz krew na twarzy.
1 MORDERCA
To chyba krew Banqua.
MAKBET
Wolę ją widzieć na twoim obliczu,
Niż w jego żyłach. Wyekspediowany?
1 MORDERCA
Własną mu ręką gardło poderżnąłem.
MAKBET
Pierwszego rzędu jesteś rzezigardłem;
Lecz i ten dobry, który tę posługę
Fleansowi oddał; jeśliś ty to zrobił,
Równego tobie nie znajdzie pod słońcem.
1 MORDERCA
Fleance zdołał umknąć, najjaśniejszy panie.
MAKBET
Więc mój paroksyzm znowu mnie napada,
Inaczej byłbym zdrów, jak marmur cały,
Stały jak skała, wolny jak powietrze,
Owiewające skrzydłem ziemię całą;
Lecz teraz jestem znów zapakowany,
Zamurowany, przybity, przykuty
Do szpetnej trwogi i powątpiewania.
Ale przynajmniej Banquo jest bezpieczny?
1 MORDERCA
Bezpieczny, królu, w rowie teraz mieszka,
A ran dwadzieścia czerwieni mu głowę,
Z których najmniejszą uciekłoby życie.
MAKBET
Dzięki ci za to! Stary wąż zdeptany;
Robak, co uciekł, jad z czasem wysączy,
Dziś zębów nie ma. Oddal się na teraz,
Jutro obszerniej pogadamy o tym.
Wychodzi Morderca.
LADY MAKBET
Królu i panie, nie zachęcasz gości,
A wszelka uczta jest jakby w oberży,
Jeśli gospodarz często nie dowodzi,
Że ją wydaje z całą serdecznością.
Kto jeść chce tylko, niech ucztuje w domu;
W gościnie, potraw zaprawą uprzejmość,
A bez niej smaku nie ma towarzystwo.
MAKBET
Napominaczko słodka! — Więc, panowie,
Z całej wam duszy życzę apetytu,
Bodaj wam uczta służyła na zdrowie!
LENNOX
Racz zasiąść z nami, miłościwy panie.
Wchodzi duch Banqua i siada na miejscu Makbeta.
MAKBET
Całą tej ziemi widziałbym tu chwałę,
Gdyby drogiego nie brakło nam Banqua.
Bodajbym skarżyć jego mógł niegrzeczność,
A nie nieszczęście jakie opłakiwać!
ROSS
Nieobecnością łamie dane słowo.
Racz z towarzystwem twoim nas zaszczycić.
Łaskawy królu.
MAKBET
Stół widzę już pełny.
LENNOX
Tu wolne miejsce.
MAKBET
Gdzie?
LENNOX
Tu, dobry panie.
Co tak królewską waszą mość wzruszyło?
MAKBET
Kto z was to zrobił?
PANOWIE
Co, dobry nasz królu?
MAKBET
Nie możesz mówić, że ja to zrobiłem:
Tylko mi krwawym nie potrząsaj włosem!
ROSS
Wstańmy, bo chory pan nasz miłościwy.
LADY MAKBET
Nie, nie, zostańcie, dobrzy przyjaciele!
Od lat młodzieńczych król często tak bywa;
Ale to tylko chwilowy paroksyzm,
Przejdzie jak przyszedł, bez żadnego śladu.
Baczność nań wasza obrazi go tylko,
A paroksyzmu gwałtowność podwoi.
Jedzcie, odwróćcie od niego spojrzenia. —
Jestżeś ty mężem?
MAKBET
A mężem bez trwogi,
Zdolnym bez drżenia poglądać na rzeczy,
Na których widok sam diabeł blednieje!
LADY MAKBET
Piękny mam dowód! To puste marzenie,
Obraz przez twoją malowany trwogę,
Sztylet powietrzny, który, jak mówiłeś,
Wskazał ci drogę do izby Duncana.
Drgania te, trwogi prawdziwej fałszerstwo,
Niewieściej bajce przystałyby lepiej,
Którą śród długich zimowych wieczorów,
Przy ogniu, babka rozpowiada wnukom.
Wstydź się! Co znaczą dziwaczne te miny?
Boć w końcu, tylkoś oczy w krzesło wlepił.
MAKBET
Spójrz tam! Spójrz, proszę! Czy widzisz? Co mówisz?
Ale ja z tego śmieję się. Gdy możesz
Potrząsać głową, przemów także do mnie.
Jeśli cmentarze, jeśli groby nasze
Tak nam odsyłać pogrzebanych muszą,
Niech sępów brzuchy będą naszym grobem.
Znika Duch.
LADY MAKBET
Szaleństwo wszelkąż wydarło ci męskość?
MAKBET
Jak mnie tu widzisz, ja go tam widziałem.
LADY MAKBET
O wstydź się, wstydź się!
MAKBET
Nie dziś po raz pierwszy,
Ale i w starych czasach krew płynęła,
Nim ludzkie prawa złagodziły dusze,
I później nawet popełniano mordy
Nazbyt okrutne dla ludzkiego ucha.
Lecz dotąd, kiedy mózg wypłynął z czaszki,
Człowiek umierał, kończyło się wszystko;
Dziś wstają trupy, chociaż ran śmiertelnych
Dwadzieścia noszą na skrwawionej czaszce,
I z krzeseł naszych spędzać nas przychodzą:
To rzecz dziwniejsza niż takie morderstwo.
LADY MAKBET
Nasi dostojni goście w swoim kole
Widzieć cię łakną, królu.
MAKBET
Zapomniałem.
Nie uważajcie na to, przyjaciele,
Dziwna mnie czasem napada choroba,
Która jest niczym dla tych, co mnie znają.
Więc piję wasza przyjaźń, wasze zdrowie!
Śród was zasiędę; przynieście mi puhar,
Dajcie mi wina; nalewaj po brzegi!
Wchodzi Duch.
Więc zdrowie wasze i drogiego Banqua,
Którego brak nam do naszego szczęścia!
Bodaj był z nami! Piję zdrowie wszystkich!
PANOWIE
Dziękujem, królu, i spełniamy toast.
MAKBET
Precz, precz z mych oczu! Niech cię połknie ziemia!
Krew twoja zimna, kości twe bez szpiku,
W błyszczących oczach twoich życia nie ma!
LADY MAKBET
Niech was to wszystko nie dziwi, panowie,
To zwykły jego paroksyzm, nie więcej.
Żal mi jest tylko, że truje nam radość.
MAKBET
Śmiem, co śmie człowiek, zbliż się tylko do mnie,
Czy jak kudłaty niedźwiedź z Rusi lasów,
Hirkański tygrys, zbrojny nosorożec;
Bądź, czym chcesz, byle nie tym, czym cię widzę,
A żaden nerw mój stalowy nie zadrgnie;
Lub ożyj znowu, wyzwij mnie na miecze,
A jeśli w trwodze schowam się wyzwany,
Powiedz, że jestem dziewczyną w pieluchach!
Precz, straszny cieniu! Precz, wietrzne złudzenie!
Duch znika.
Tak! Ledwo zniknął, mężem znowu jestem. —
Zostańcie, proszę!
LADY MAKBET
Zabiłeś nam radość,
Wszystkoś pomącił twym dziwnym wybuchem.
MAKBET
Czy mogą takie rzeczy się wydarzyć,
A w piersiach naszych nie obudzić strachu,
Jak letnia chmurka przepłynąć po niebie?
Jakże mnie wielkie napełnia zdumienie,
Kiedy pomyślę, że możecie patrzeć
Spokojnym okiem na takie zjawisko,
Lic naturalnych nie stracić rubinów,
Kiedy twarz moja blednieje z przestrachu!
ROSS
Jakie zjawisko?
LADY MAKBET
O błagam, nie pytaj!
Stan jego, widzę, coraz się pogorsza.
Wszelkie pytanie wściekłość w nim rozbudza.
A więc dobranoc! Nie zważajcie tylko
Na ceremonie i porządek wyjścia,
Lecz wyjdźcie wszyscy!
LENNOX
Dobranoc! Życzymy
Lepszego zdrowia królowi i panu!
LADY MAKBET
Wszystkim wam z serca dobrej nocy życzę!
Wychodzą: Panowie i Służba.
MAKBET
To o krew woła, mówią: krew krwi pragnie.
Gadały drzewa, chodziły kamienie;
Wieszczbiarze w swojej wyćwiczeni sztuce
Przez sroki, kawki, lub przez wron krakanie
Zdołali odkryć najskrytszego zbójcę. —
Jak noc daleko?
LADY MAKBET
Z rankiem się pasuje,
Kto z nich mocniejszy.
MAKBET
Co powiesz, że Macduff
Nie przybył, mimo mojego wezwania?
LADY MAKBET
Czy doń posłałeś?
MAKBET
Słyszałem ubocznie;
Lecz poślę teraz. Na każdego dworze
Jednego sługę na mym mam jurgielcie.
Jutro się udam do sióstr przeznaczenia;
Wybadam więcej, bo chcę teraz wiedzieć,
Choć przez najgorsze środki, co najgorsze.
Potrzaskam wszystko, co na mej jest drodze;
Tak już głęboko we krwi ludzkiej brodzę,
Że równie ciężko w tył kroki odwodzić,
Jak już do brzegu drugiego przebrodzić.
Dziwne mam myśli, a spełnić je muszę,
Zanim rozwaga ochłodzi mi duszę.
LADY MAKBET
Brak ci snu, stworzeń wszystkich karmiciela.
MAKBET
Idźmy spać! Myśl mą trwoga mąci młoda,
Ale jej hartu wprawa z czasem doda.
Jesteśmy jeszcze nazbyt młodzi w czynach.
Wychodzą.
Wchodzą: Makbet, lady Makbet, Ross, Lennox, Panowie i Służba.
MAKBET
Zasiądźcie, proszę; znacie wasze stopnie.
Raz jeszcze jeden z serca was tu witam.
PANOWIE
Dzięki ci, królu!
MAKBET
Zamiarem jest naszym
Mieszać się z kołem gości, jak przystoi
Gospodarzowi. Nasza gospodyni
Zasiędzie krzesło, ale w swoim czasie
O pozdrowienie i od niej poprosim.
LADY MAKBET
W moim imieniu naszym przyjaciołom
Racz me serdeczne oddać pozdrowienie.
Pierwszy Morderca pokazuje się przy drzwiach.
MAKBET
Patrz, jak serdecznie i oni dziękują.
Dwie strony równe; tu w środku zasiędę;
Niech radość dzisiaj hasłem będzie naszym.
Za chwilę pełny puchar pójdzie kołem. —
Zbliżając się do drzwi.
Masz krew na twarzy.
1 MORDERCA
To chyba krew Banqua.
MAKBET
Wolę ją widzieć na twoim obliczu,
Niż w jego żyłach. Wyekspediowany?
1 MORDERCA
Własną mu ręką gardło poderżnąłem.
MAKBET
Pierwszego rzędu jesteś rzezigardłem;
Lecz i ten dobry, który tę posługę
Fleansowi oddał; jeśliś ty to zrobił,
Równego tobie nie znajdzie pod słońcem.
1 MORDERCA
Fleance zdołał umknąć, najjaśniejszy panie.
MAKBET
Więc mój paroksyzm znowu mnie napada,
Inaczej byłbym zdrów, jak marmur cały,
Stały jak skała, wolny jak powietrze,
Owiewające skrzydłem ziemię całą;
Lecz teraz jestem znów zapakowany,
Zamurowany, przybity, przykuty
Do szpetnej trwogi i powątpiewania.
Ale przynajmniej Banquo jest bezpieczny?
1 MORDERCA
Bezpieczny, królu, w rowie teraz mieszka,
A ran dwadzieścia czerwieni mu głowę,
Z których najmniejszą uciekłoby życie.
MAKBET
Dzięki ci za to! Stary wąż zdeptany;
Robak, co uciekł, jad z czasem wysączy,
Dziś zębów nie ma. Oddal się na teraz,
Jutro obszerniej pogadamy o tym.
Wychodzi Morderca.
LADY MAKBET
Królu i panie, nie zachęcasz gości,
A wszelka uczta jest jakby w oberży,
Jeśli gospodarz często nie dowodzi,
Że ją wydaje z całą serdecznością.
Kto jeść chce tylko, niech ucztuje w domu;
W gościnie, potraw zaprawą uprzejmość,
A bez niej smaku nie ma towarzystwo.
MAKBET
Napominaczko słodka! — Więc, panowie,
Z całej wam duszy życzę apetytu,
Bodaj wam uczta służyła na zdrowie!
LENNOX
Racz zasiąść z nami, miłościwy panie.
Wchodzi duch Banqua i siada na miejscu Makbeta.
MAKBET
Całą tej ziemi widziałbym tu chwałę,
Gdyby drogiego nie brakło nam Banqua.
Bodajbym skarżyć jego mógł niegrzeczność,
A nie nieszczęście jakie opłakiwać!
ROSS
Nieobecnością łamie dane słowo.
Racz z towarzystwem twoim nas zaszczycić.
Łaskawy królu.
MAKBET
Stół widzę już pełny.
LENNOX
Tu wolne miejsce.
MAKBET
Gdzie?
LENNOX
Tu, dobry panie.
Co tak królewską waszą mość wzruszyło?
MAKBET
Kto z was to zrobił?
PANOWIE
Co, dobry nasz królu?
MAKBET
Nie możesz mówić, że ja to zrobiłem:
Tylko mi krwawym nie potrząsaj włosem!
ROSS
Wstańmy, bo chory pan nasz miłościwy.
LADY MAKBET
Nie, nie, zostańcie, dobrzy przyjaciele!
Od lat młodzieńczych król często tak bywa;
Ale to tylko chwilowy paroksyzm,
Przejdzie jak przyszedł, bez żadnego śladu.
Baczność nań wasza obrazi go tylko,
A paroksyzmu gwałtowność podwoi.
Jedzcie, odwróćcie od niego spojrzenia. —
Jestżeś ty mężem?
MAKBET
A mężem bez trwogi,
Zdolnym bez drżenia poglądać na rzeczy,
Na których widok sam diabeł blednieje!
LADY MAKBET
Piękny mam dowód! To puste marzenie,
Obraz przez twoją malowany trwogę,
Sztylet powietrzny, który, jak mówiłeś,
Wskazał ci drogę do izby Duncana.
Drgania te, trwogi prawdziwej fałszerstwo,
Niewieściej bajce przystałyby lepiej,
Którą śród długich zimowych wieczorów,
Przy ogniu, babka rozpowiada wnukom.
Wstydź się! Co znaczą dziwaczne te miny?
Boć w końcu, tylkoś oczy w krzesło wlepił.
MAKBET
Spójrz tam! Spójrz, proszę! Czy widzisz? Co mówisz?
Ale ja z tego śmieję się. Gdy możesz
Potrząsać głową, przemów także do mnie.
Jeśli cmentarze, jeśli groby nasze
Tak nam odsyłać pogrzebanych muszą,
Niech sępów brzuchy będą naszym grobem.
Znika Duch.
LADY MAKBET
Szaleństwo wszelkąż wydarło ci męskość?
MAKBET
Jak mnie tu widzisz, ja go tam widziałem.
LADY MAKBET
O wstydź się, wstydź się!
MAKBET
Nie dziś po raz pierwszy,
Ale i w starych czasach krew płynęła,
Nim ludzkie prawa złagodziły dusze,
I później nawet popełniano mordy
Nazbyt okrutne dla ludzkiego ucha.
Lecz dotąd, kiedy mózg wypłynął z czaszki,
Człowiek umierał, kończyło się wszystko;
Dziś wstają trupy, chociaż ran śmiertelnych
Dwadzieścia noszą na skrwawionej czaszce,
I z krzeseł naszych spędzać nas przychodzą:
To rzecz dziwniejsza niż takie morderstwo.
LADY MAKBET
Nasi dostojni goście w swoim kole
Widzieć cię łakną, królu.
MAKBET
Zapomniałem.
Nie uważajcie na to, przyjaciele,
Dziwna mnie czasem napada choroba,
Która jest niczym dla tych, co mnie znają.
Więc piję wasza przyjaźń, wasze zdrowie!
Śród was zasiędę; przynieście mi puhar,
Dajcie mi wina; nalewaj po brzegi!
Wchodzi Duch.
Więc zdrowie wasze i drogiego Banqua,
Którego brak nam do naszego szczęścia!
Bodaj był z nami! Piję zdrowie wszystkich!
PANOWIE
Dziękujem, królu, i spełniamy toast.
MAKBET
Precz, precz z mych oczu! Niech cię połknie ziemia!
Krew twoja zimna, kości twe bez szpiku,
W błyszczących oczach twoich życia nie ma!
LADY MAKBET
Niech was to wszystko nie dziwi, panowie,
To zwykły jego paroksyzm, nie więcej.
Żal mi jest tylko, że truje nam radość.
MAKBET
Śmiem, co śmie człowiek, zbliż się tylko do mnie,
Czy jak kudłaty niedźwiedź z Rusi lasów,
Hirkański tygrys, zbrojny nosorożec;
Bądź, czym chcesz, byle nie tym, czym cię widzę,
A żaden nerw mój stalowy nie zadrgnie;
Lub ożyj znowu, wyzwij mnie na miecze,
A jeśli w trwodze schowam się wyzwany,
Powiedz, że jestem dziewczyną w pieluchach!
Precz, straszny cieniu! Precz, wietrzne złudzenie!
Duch znika.
Tak! Ledwo zniknął, mężem znowu jestem. —
Zostańcie, proszę!
LADY MAKBET
Zabiłeś nam radość,
Wszystkoś pomącił twym dziwnym wybuchem.
MAKBET
Czy mogą takie rzeczy się wydarzyć,
A w piersiach naszych nie obudzić strachu,
Jak letnia chmurka przepłynąć po niebie?
Jakże mnie wielkie napełnia zdumienie,
Kiedy pomyślę, że możecie patrzeć
Spokojnym okiem na takie zjawisko,
Lic naturalnych nie stracić rubinów,
Kiedy twarz moja blednieje z przestrachu!
ROSS
Jakie zjawisko?
LADY MAKBET
O błagam, nie pytaj!
Stan jego, widzę, coraz się pogorsza.
Wszelkie pytanie wściekłość w nim rozbudza.
A więc dobranoc! Nie zważajcie tylko
Na ceremonie i porządek wyjścia,
Lecz wyjdźcie wszyscy!
LENNOX
Dobranoc! Życzymy
Lepszego zdrowia królowi i panu!
LADY MAKBET
Wszystkim wam z serca dobrej nocy życzę!
Wychodzą: Panowie i Służba.
MAKBET
To o krew woła, mówią: krew krwi pragnie.
Gadały drzewa, chodziły kamienie;
Wieszczbiarze w swojej wyćwiczeni sztuce
Przez sroki, kawki, lub przez wron krakanie
Zdołali odkryć najskrytszego zbójcę. —
Jak noc daleko?
LADY MAKBET
Z rankiem się pasuje,
Kto z nich mocniejszy.
MAKBET
Co powiesz, że Macduff
Nie przybył, mimo mojego wezwania?
LADY MAKBET
Czy doń posłałeś?
MAKBET
Słyszałem ubocznie;
Lecz poślę teraz. Na każdego dworze
Jednego sługę na mym mam jurgielcie.
Jutro się udam do sióstr przeznaczenia;
Wybadam więcej, bo chcę teraz wiedzieć,
Choć przez najgorsze środki, co najgorsze.
Potrzaskam wszystko, co na mej jest drodze;
Tak już głęboko we krwi ludzkiej brodzę,
Że równie ciężko w tył kroki odwodzić,
Jak już do brzegu drugiego przebrodzić.
Dziwne mam myśli, a spełnić je muszę,
Zanim rozwaga ochłodzi mi duszę.
LADY MAKBET
Brak ci snu, stworzeń wszystkich karmiciela.
MAKBET
Idźmy spać! Myśl mą trwoga mąci młoda,
Ale jej hartu wprawa z czasem doda.
Jesteśmy jeszcze nazbyt młodzi w czynach.
Wychodzą.