Wstyd by Tusz Na Rkach Lyrics
[Zwrotka 1]
Pamiętam, jak spaliłem pierwszego jointa
Potem kolejny tysiąc na na drodze prosto w otchłań
Spóźniam się na obiad, mama woła z okna moje imię
Oczy mam czerwone, jestem do cna przesiąknięty dymem
Dziś nie wracam przed drugą, nie chcę awantur
Odpalam walkmana, wsuwam słuchawki pod kaptur
Dziś oddaję się miastu i jak co noc bezpowrotnie
I nawet jak wracam, część mnie zostaje gdzieś za oknem
Mam 15 lat i że to złe, nie przetłumaczysz mi
Nie wiem, czemu tylko jak się budzę, mam na twarzy łzy
Czy jestem zły, czy wszystko traci sens po prostu
Czy może dochodzę do nieodpowiednich wniosków
Budzę się, mam cel, zakradam się po mamy portfel
Dzisiaj biorę stówę, cały tydzień kradłem drobne
Czuję się podle, ale to nieistotne
Bo znowu wciągam dym i pół nocy moknę
[Refren x2]
Zamykasz oczy, chwilę później drzwi
Zostawiając za nimi bliskich łzy
Zapominasz, czym są spokojne sny
Na samym końcu próbujesz zabić wstyd
[Zwrotka 2]
Pamiętam, jak wciągnąłem pierwszą kreskę
Jak na ironię nauka chemii była pretekstem
Pamiętam czasy, miejsce, aż mnie przechodzą dreszcze
Jak nieprzytomnie się pogrążając w bezsens
Mogłem spieprzyć wszystko, skończyć na dnie
I nie czuć nic, oskalpowany z pragnień
Zero ambicji, znasz takich, co to przeszli, brat
Schizofrenia wywróciła do góry nogami ich świat
Są jeszcze tacy, którzy czują wewnątrz pustkę
Ja mam to w dupę, wciągam, wiem, że dziś nie usnę
Już nie poznaję siebie, gdy rano staje przed lustrem
Choć w głębi serca czuję, że jestem głupcem
Wychodząc z łazienki, wpadam na spojrzenie mamy
Chce, żebym przestał, ciągle o tym rozmawiamy
Chce, żebym przyrzekł, że będę czysty i nie dam plamy
Przyrzekam, chwilę później jestem już naćpany
[Refren x2]
Zamykasz oczy, chwilę później drzwi
Zostawiając za nimi bliskich łzy
Zapominasz, czym są spokojne sny
Na samym końcu próbujesz zabić wstyd
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
Pamiętam, jak spaliłem pierwszego jointa
Potem kolejny tysiąc na na drodze prosto w otchłań
Spóźniam się na obiad, mama woła z okna moje imię
Oczy mam czerwone, jestem do cna przesiąknięty dymem
Dziś nie wracam przed drugą, nie chcę awantur
Odpalam walkmana, wsuwam słuchawki pod kaptur
Dziś oddaję się miastu i jak co noc bezpowrotnie
I nawet jak wracam, część mnie zostaje gdzieś za oknem
Mam 15 lat i że to złe, nie przetłumaczysz mi
Nie wiem, czemu tylko jak się budzę, mam na twarzy łzy
Czy jestem zły, czy wszystko traci sens po prostu
Czy może dochodzę do nieodpowiednich wniosków
Budzę się, mam cel, zakradam się po mamy portfel
Dzisiaj biorę stówę, cały tydzień kradłem drobne
Czuję się podle, ale to nieistotne
Bo znowu wciągam dym i pół nocy moknę
[Refren x2]
Zamykasz oczy, chwilę później drzwi
Zostawiając za nimi bliskich łzy
Zapominasz, czym są spokojne sny
Na samym końcu próbujesz zabić wstyd
[Zwrotka 2]
Pamiętam, jak wciągnąłem pierwszą kreskę
Jak na ironię nauka chemii była pretekstem
Pamiętam czasy, miejsce, aż mnie przechodzą dreszcze
Jak nieprzytomnie się pogrążając w bezsens
Mogłem spieprzyć wszystko, skończyć na dnie
I nie czuć nic, oskalpowany z pragnień
Zero ambicji, znasz takich, co to przeszli, brat
Schizofrenia wywróciła do góry nogami ich świat
Są jeszcze tacy, którzy czują wewnątrz pustkę
Ja mam to w dupę, wciągam, wiem, że dziś nie usnę
Już nie poznaję siebie, gdy rano staje przed lustrem
Choć w głębi serca czuję, że jestem głupcem
Wychodząc z łazienki, wpadam na spojrzenie mamy
Chce, żebym przestał, ciągle o tym rozmawiamy
Chce, żebym przyrzekł, że będę czysty i nie dam plamy
Przyrzekam, chwilę później jestem już naćpany
[Refren x2]
Zamykasz oczy, chwilę później drzwi
Zostawiając za nimi bliskich łzy
Zapominasz, czym są spokojne sny
Na samym końcu próbujesz zabić wstyd
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]