Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Ultimatum by Trzy-Sze Lyrics

Genre: rap | Year: 2015

[Refren]
Jeśli to ma być mój rap, to tylko na moich zasadach
Jeśli znów mam to grać, to tylko na moich zasadach
To czy dostanę brawa, teraz znaczy dla mnie nada
Tylko na moich zasadach, tylko na moich zasadach
Jeśli mamy się znać, to tylko na moich zasadach
Jeśli mamy się zgrać, to tylko na moich zasadach
Jeśli lubisz udawać, nawet nie widzi cię mój radar
Tylko na moich zasadach, tylko na moich zasadach

[Zwrotka 1]
Wita Piotrek czyli Trzysiu Kapuściński egotripów
Choć pasuję do tej sceny jak mój rap do tego bitu
Zlituj się, wyłącz to jeśli masz we łbie szufladki tak sztywne
Budzę się po hibernacji, lecę na misję jak Ripley
Wracam, bo jestem winien to sobie, a na pewno fanom
Mikrofon w ręce był dla mnie jak bilet do El Dorado
Wypadł mi z niej, poczułem się wtedy jebaną niezdarą
Jakby spłodziła mnie mama Madzi i Sergio Ramos
Pierwsze podejście to falstart, tyle przegrać
Teraz liczy się dla mnie już tylko mój czas, hajs i energia
Więc nim powiem "czas start" zdradzę co mam w talii kart
Najpierw dam wam listę do odstrzału jak u Aryi Stark
Akustyk co nie słyszałby nawet salwy z działa Shermana
Niby tam jest, ale go nie ma, za konsoletą jak fatamorgana
DJ co wciska play, a chce za to gaże jak Hannah Montana
Pro producenci co na kolanach musisz dwa lata ich błagać o aranż
Nara partacze, widać parówy, że życia nie znacie
Przez was ta scena tu zdycha i płacze, przez was KRS też rzygałby rapem
Strzepuje pył jak Jay ze mnie, ja jestem zdolny do wniosków
Idę za głosem rozsądku, jutro po prostu odpalę prosto z mostu
[Refren]

[Zwrotka 2]
Kto następny? Organizatorzy? Naciągacze raczej
Niby ci prawdziwi gracze, ale uczciwi inaczej
Przez te szczury jest na rynku bajzel
Obiecują złote góry ci jak Zygmunt Chajzer, by potem zniknąć z hajsem
Jeśli kradniesz czyiś kwit, dla mnie zwyczajnie jebać cię
Mam nadzieję, że jest Karma i sprawiedliwość czeka cię
Na mnie nawet nie patrz się, odwróć się, odpuść grę
Bardziej brzydzi tylko pedofilia i kible w PKP
Wyciągnij wnioski, wisisz hajs połowie Polski
Młody wilku zwolnij, to swojski pierdolnik a nie Wall Street
Chcesz się dołożyć do gara? Trzeba się bardziej postarać
Zwietrzyłeś biznes to zaraz w oczach masz znaczki dolara
Jesteś za twardy dla miękkich i za miękki dla twardych
Życzę Ci głodu i klęski, żywię za dużo pogardy
Za głębokie wody, jesteś za miękki na Wielki Błękit
Dzięki, nie podam Ci nigdy ręki, na wszelki

[Refren]

[Zwrotka 3]
Zero nepotyzmu, zero amatorki
Zero półśrodków i jebanej prowizorki
Zero, zero, zero - taki kod wszystko uprości
Zero, zero, zero - prefiks do nieśmiertelności
Co tam Trzysiu? Ogarniando, wyjebane mam w rap plankton
Gonię ten banknot, wiem że nie warto czekać na ochłap jak Rancor
Tu mi za ciasno, dawaj mi Bangkok, Sao Paulo, Monte Carlo
Znajomi mówią do mnie "Trzysiu", dla was to "Pan Piotr"
Nie żaden Tinker Bell, cichy jak Splinter Cell
Celny jak Wilhelm Tell, zimny jak Winterfell
Więc nie, nie, nie, nie widzę w tym sensu, gdy raperzyny trzech gestów
Mnożą się bez przeszkód niby Gremliny po deszczu
Nie ogarniam tych matołów, dla mnie to banda amatorów
Dla was to armia gladiatorów, dla mnie to farma farmazonów
Jest, to nie pokaz techniki jak Goal-Line Technology
Ani populizm - ja widziałem to od kulis
Zapraszasz mnie na płytę, ambasador rapu, błagam
Cztery elementy to mają puzzle, które układasz
Jedynie symetryczne relacje, astrologicznie pa-patrzę
Jak masz się za czarną gwiazdę, dla mnie jesteś białym karłem, boi
Prognoza w stylu Freuda - polski rap to sinusoida
Zbliża się do dołka, jebnie jak bomba, znów trzeba będzie sprzątać
Zostań przy rapie wtedy, wierny barwom jak Totti
To może wtedy zasłużysz na moje zwrotki
[Refren]

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]