Deszcz by Trzeciak Lyrics
[Zwrotka 1]
Czasem wyłączam emocje
Daj mi sekundę by odreagować
Po co powtarzam się w kółko i chowam
Zamienie na inną, a może tak zostać
Chyba to jest to, co męczy po nocach
Bo czemu finalnie nie mogę sam zostać?
I to po czym cierpię, chodź nie widzę końca
Początek końca, wieć nie chce już rozstań
Krople spadają i sam nie wiem z czego
Bo każda sie miesza z poprzednią
Niszcze lustrzane odbicia podeszwą
Toną budynki, bo świateł jest pełno
Ludzie gdzieś biegną, chodź mi wszystko jedno
I cofam to w sobie, zabija mnie sedno
Co dusi mnie w kólko, napewno
Tym razem się zamknę, możę już wiesz coś
[Refren]
Płynę wciąż, ogarniam to wszystko uciekam
Gdzieś w tą toń, otula mnie dymem energia
Mam to coś, co zwalnia mi tempo w momentach
Czuje to wszystko, świadomość nie pozwala czekać
Brak mi snów, zazwyczaj znaczenia w nich nie ma
Nie mam słów, zawartość ich ciągle się zmienia
Poczuć znów, szacunek do słowa sugestia
Nic już nie czuje, bo staciłem siebie, uczucia zawieszam
[Zwrotka 2]
Pytam, co czujesz
Rebus jest prosty, jak zero wskazówek
To był największy z kłopotów
Dlatego pytałem i do dziś powiedzieć nie umiem
Odpalam fure, brakuje złudzeń
Zimno jest, zwiekszam więc temperaturę
To nic nie daje, zapadam się w chmurze
I przestałem pytać, bo nie mam już złudzeń
[Refren]
Płynę wciąż, ogarniam to wszystko uciekam
Tyś w tą toń, otula mnie dymem energia
Mam to coś, co zwalnia mi tempo w momentach
Czuje to wszystko, świadomość nie pozwala czekać
Brak mi snów, zazwyczaj znaczenia w nich nie ma
Nie mam słów, zawartość ich ciągle się zmienia
Poczuć znów, szacunek do słowa sugestia
Nic już nie czuje, bo staciłem siebie, uczucia zawieszam
Czasem wyłączam emocje
Daj mi sekundę by odreagować
Po co powtarzam się w kółko i chowam
Zamienie na inną, a może tak zostać
Chyba to jest to, co męczy po nocach
Bo czemu finalnie nie mogę sam zostać?
I to po czym cierpię, chodź nie widzę końca
Początek końca, wieć nie chce już rozstań
Krople spadają i sam nie wiem z czego
Bo każda sie miesza z poprzednią
Niszcze lustrzane odbicia podeszwą
Toną budynki, bo świateł jest pełno
Ludzie gdzieś biegną, chodź mi wszystko jedno
I cofam to w sobie, zabija mnie sedno
Co dusi mnie w kólko, napewno
Tym razem się zamknę, możę już wiesz coś
[Refren]
Płynę wciąż, ogarniam to wszystko uciekam
Gdzieś w tą toń, otula mnie dymem energia
Mam to coś, co zwalnia mi tempo w momentach
Czuje to wszystko, świadomość nie pozwala czekać
Brak mi snów, zazwyczaj znaczenia w nich nie ma
Nie mam słów, zawartość ich ciągle się zmienia
Poczuć znów, szacunek do słowa sugestia
Nic już nie czuje, bo staciłem siebie, uczucia zawieszam
[Zwrotka 2]
Pytam, co czujesz
Rebus jest prosty, jak zero wskazówek
To był największy z kłopotów
Dlatego pytałem i do dziś powiedzieć nie umiem
Odpalam fure, brakuje złudzeń
Zimno jest, zwiekszam więc temperaturę
To nic nie daje, zapadam się w chmurze
I przestałem pytać, bo nie mam już złudzeń
[Refren]
Płynę wciąż, ogarniam to wszystko uciekam
Tyś w tą toń, otula mnie dymem energia
Mam to coś, co zwalnia mi tempo w momentach
Czuje to wszystko, świadomość nie pozwala czekać
Brak mi snów, zazwyczaj znaczenia w nich nie ma
Nie mam słów, zawartość ich ciągle się zmienia
Poczuć znów, szacunek do słowa sugestia
Nic już nie czuje, bo staciłem siebie, uczucia zawieszam