Trzy kolory czerni by Tor Lyrics
(Zwrotka 1)
Znaleziony w nocy, trzynaście lat na karku
Jedyne co się rusza, wskazówka na zegarku
Z głębokiej rany kłutej wypływa strumień krwi
W jego boku wciąż narzędzie zbrodni tkwi
Lodowate ostrze dwadzieścia centymetrów
Z taką raną nie był w stanie przejść kurwa trzech metrów
Ten pojebaniec zostawia jeden ślad
Wycięty kawał mięsa ze smakiem kurwa zjadł
Po jego brodzie spływa krew na koloratke
A deszcz z rynny wprost w kanalizacyjną kratke
Odszedł w spokoju, radośnie pogwizdując
Skrupulatnie następny występek planując
(Zwrotka 2)
Dziewczynka, dziewięć lat, na plebanii pomagała
Gdy zaprosił ją na góre nie protestowała
Trzynaście schodów, do piekła prowadziło
Jego serce z podniecenia coraz mocniej biło
Po wejściu do pokoju przekręcił klucz dwa razy
W głowie pożądanie, przeszedł do następnej fazy
Naprzeciwko niej, ściągnął spodnie do kostek
Na genitaliach poczuł dotyk jej małych rączek
Za delikatne włosy, chwycił ją hardo
Twarde prącie spenetrowało jej gardło
Pod groźbą śmierci zmusił ją do milczenia
Wracając poczuła, że nie ma nic do stracenia
W głowie jedna myśl nie do odrzucenia
W domu nie spotkałaby żadnego zrozumienia
Z codziennej drogi na złe tory zboczyła
Na torach stanęła, ręce szeroko rozłożyła
Gdy czekała na koniec oczu nie otworzyła
Gdy pociąg uderzył czerwona mgła się rozpyliła
Znaleziony w nocy, trzynaście lat na karku
Jedyne co się rusza, wskazówka na zegarku
Z głębokiej rany kłutej wypływa strumień krwi
W jego boku wciąż narzędzie zbrodni tkwi
Lodowate ostrze dwadzieścia centymetrów
Z taką raną nie był w stanie przejść kurwa trzech metrów
Ten pojebaniec zostawia jeden ślad
Wycięty kawał mięsa ze smakiem kurwa zjadł
Po jego brodzie spływa krew na koloratke
A deszcz z rynny wprost w kanalizacyjną kratke
Odszedł w spokoju, radośnie pogwizdując
Skrupulatnie następny występek planując
(Zwrotka 2)
Dziewczynka, dziewięć lat, na plebanii pomagała
Gdy zaprosił ją na góre nie protestowała
Trzynaście schodów, do piekła prowadziło
Jego serce z podniecenia coraz mocniej biło
Po wejściu do pokoju przekręcił klucz dwa razy
W głowie pożądanie, przeszedł do następnej fazy
Naprzeciwko niej, ściągnął spodnie do kostek
Na genitaliach poczuł dotyk jej małych rączek
Za delikatne włosy, chwycił ją hardo
Twarde prącie spenetrowało jej gardło
Pod groźbą śmierci zmusił ją do milczenia
Wracając poczuła, że nie ma nic do stracenia
W głowie jedna myśl nie do odrzucenia
W domu nie spotkałaby żadnego zrozumienia
Z codziennej drogi na złe tory zboczyła
Na torach stanęła, ręce szeroko rozłożyła
Gdy czekała na koniec oczu nie otworzyła
Gdy pociąg uderzył czerwona mgła się rozpyliła