Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Junkie to sekta jak małe niechciane dziecko by Tonciu Lyrics

Genre: rap | Year: 2019

Nie propaguję ćpania, choć to będzie zawsze ze mną
Coś jak nie potrafię latać, nawet jak czwarte piętro
Nie patrz się na moje życie, przegrałem większość
Sam to stworzyłem, to moje małe piekło

Junkie to sekta jak małe niechciane dziecko
Junkie to sekta, kurwa, szmato, czaisz to albo się pierdol
Robię to dla odmieńców, każdy ma kurwa ciężko
Dla pojebów, którzy czują że mają podobnie w sercu

Mam doświadczenie w pisaniu recept - alpra, lorki
Przez to problem z zaświadczeniem o niekaralności
Chyba że po znajomosci pan aspirant git
Ściągać sznurówki czy reeboki, zaczynam żyć
Dzień po rencie stare ćpuny już nie mają hajsu
Kupują lewe bibuły na targu
A siostra się zamartwia smutna kolezanka słucha
Że ma brata ćpuna lubi latać ale nisko upadł
Kupowałem klony na skręcie od alkoholików
Za najtańsze dostępne piwo na rynku
Jedź na ławkę do Chorzowa by w tym uczestniczyć
Bo nie masz pojęcia jak to jest naprawdę, to jest śilniejsze niż myślisz
Nie chodzi o dziewczynki, które piszą że je trzęsie
Po weekendzie, bo ich drinki były troszeczkę mocniejsze niż te tydzień wcześniej
Dobrze się pokazać z takiej strony
W gronie osób, w którym każdy jest uzależniony
Nie masz pojęcia jak to bywa, to ostatnia rzecz
Jaką byś robiła, jakby się pojawiał skręt
Moje życie to enigma, porażka, wstręt
Proszek, blister, igła, wylana krew

Mijają dni w końcu stracę całą miłość
Nie wystawiłem na lincz od ciebie wiedzieli wszystko
A ode mnie nic, pominąłem nazwisko
Łap kolejny screen, nie chcę zniżać się tak nisko
Jak ty iść do łóżka z hipokryzją
Wypierać sie każdej z win jak przypadkiem jest za blisko
Jebać się ze szmatą, że aż wstyd
I jak właśnie zabolalo jesteś nim albo tą dziewczynką

Widziałem pocięte łapki, lubiłaś proszki nosem
Chciałem od ciebie walki zanim się znudziłaś moim głosem
Zawsze znajdzie sie nowe jak stare dosłownie
I to śmieszne że już wtedy to było właśnie o tobie

Niic mi nie pomaga, a chciałem tylko spokojnie zasnąć
A nie znów wpierdalać Tramal, majkę, klony, Alprox
Ile czasu to się, kurwa, ciagnie za mną
Ciągle bagno, ciąg nie detoks, ciągnie na dno
Zapytaj koleżanek dlaczego zmieniły hobby
Już nie palą tylko fajek, walą narkotyki w noski
Lubią nowe używki, nie mają nigdy dosyć
Słuchają mnie z chmury, bo nie ma na serwisach streamingowych
Tak się bałem, że cię stracę że cię tracę
Nie chcesz wiedzieć co u mnie bo to nie jest fajne
Tak ogólnie jest najgorzej nawet nie mam z kim pogadać
Nigdy nie chciałem się żalić, choć podobno ciężar spada wtedy
I jest lżej, kurwa, nie wiem, nie mam takich doświadczeń
Nie chciałem zaświadczeń, że będziesz na zawsze
Tylko że jak mowisz to to mówisz szczerze i naprawdę
I że chcesz żeby to bylo dla mnie lepsze niż Alpragen
Nie chcesz wiedzieć, bo było by ci smutno
Bardziej niż wtedy, kiedy próbowałem ci powiedzieć jak mi trudno
Jak widziałem jak ze sobą rozmawiacie
Zabolało mnie serduszko, teraz nie ma ciebie, nas, jest pusto

Nie było mnie w więzieniu, choć siedziałem z ćwiarą wiele razy
Jestem zamknięty przez ciało, męczę się z myślami
Gdyby nie to i tamto i sam mialbym brać na klatę
To dobrze że mnie nigdy nie kochałaś tak naprawdę
Nie było mnie w więzieniu miałem szczęście jak skurwysyn
Go nie miał Grzesiu, już nie chce dłużej znać ulicy
Znieczulicy, moje wałki wlatują na playlisty
Twojej dziewczyny, ale nie pytaj bo przemilczy

Tak już wiesz jestem bardziej samotny
Niż ktokolwiek kogo znasz dla kurew zawsze najgorszy
Moje życie jednocześnie nadmiar i brak emocji
I ucieczka w narkotyki jak patrzę na wasze mordy
Jesteście żałośni i tylko moje pojeby
Jesteśmy najgorsi nie chcesz mieć takich kolegów
Moje ziomki, kurwa, jakie ziomki
Jakbym miał ich zliczyc to bym musial sobie uciąć wszystkie palce z rączki