Dla ciebie nie ma już ratunku by Tonciu Lyrics
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Nasze matki przez nas płaczą co noc
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Definicja walki przegranej z nadchodzącą
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność
Puk,puk wchodzę
Omijam drzwi jak wątrobę, osocze mijam po drodze
Granica się zaciera, nie wybudzaj mnie ze snu
Tu gdzie jedyna bariera to krew-mózg
Dociera do mnie, że nie jestem nieśmiertelny
A każda kolejna jesień mniej mnie cieszy
Jestem bierny na emocje - wyprany z uczuć
Jestem styrany kurwa, czaisz? Jak strzykawki ćpunów
Mam problem, bo kurwa już nie ćpam dla fazy
Już nie drży mi ręka jak za pierwszym razem
Już się nie uśmiecham, jak czas leczy rany
Bo robi to za wolno i nie mam się czym chwalić
Moja rodzina zawsze była trochę toksyczna
Należę do niej, tak jak kiedyś tobie morfina
Nie chcę córki, nie chcę już syna
Ćpuny jak wiewiórki i kapie z ust ślina
Serotonina jebie tramal jak ją kopie za bardzo
Dzięki nowotworowi dziadka miałem krople za darmo
I została mi po nim tylko czapka i sweter
Dziś odwiedzam cmentarz rzadziej, niż wcześniej
Czuję pierdoloną pustkę znowu jest mi szaro
Dopóki nie umrę, nie możesz mnie skreślić mamo
Tyle razy upadałem, dzisiaj przez to nie śpisz mamo
Nie dzwoń po pomoc, znów mnie będą chcieli zamknąć
Znowu miałeś padaczkę. Tylko nic nie mów matce
To nigdy się nie skończy - to nieustanne
Nigdy z tym nie wygrasz, czemu kłamiesz?
Dla Ciebie nie ma już ratunku przed upadkiem
Tylko się nie daj rogatemu, chce tu wejść ukradkiem
Nie martw się o moje rany, czemu płaczesz?
Nie boisz się o swoje zdrowie? Jebać regulacje
Boję się, że rano znowu się tu znajdę
Co mam powiedzieć matce? Modli się za mnie ósmy rok
Że znów przedawkowałem, ale to tylko głupi błąd
Że się zakochałem i że rzucę dla niej ćpanie
Ale potem ona mnie i wpadnę w jeszcze dłuższy ciąg
Nie szukam rozwiązania patrzę na ludzi jak biegną
Nie brakuje rąk do ćpania, raczej tego drugiego
Jak paracetamol da stan umysłu błogi
To ci sprzedam tanio z wyekstrahowanych antidoli
Mamy obawy, że znowu się pojawią objawy -
Rozkazy, żeby ignorować omamy
Moje obrazy już dawno nie wiszą na ścianie
Wykraczają poza ramy, weź coś na spanie
Kontroluj zachowanie, ja i moje opiaty
Układ limbiczny nie miał szans się wykształcić
Odbieramy tylko negatywy, jeden strzał nie wystarczy
Sam zadajesz sobie ból odbierając tym nadzieję
Jak poczujesz chłód igrasz z cieniem
I kolejny bóg gryzie ziemie
Żeby zaspokoić pierdolony głód i pragnienie
A twój nowy chłopak i tak nie wie
Dopóki jestem zgrzany i wypuszczam dym z gęby
To nie chcę zmiany i mam wyjebane na ich względy
Nie słucham jak mi mówią, że mam iść tędy
Nie słucham jak mi mówią, że mam iść tędy
Mogę być nawet gorszego sortu
Ale nigdy nie będę unikał twojego wzroku
Oglądaj się za siebie zanim znowu
Gdzieś na ośce po północy się przestraszysz naszych oczu
Tu walka o pierdolone teraz jest nieustanna
Typy śmigają z kosami po arteriach w sercu miasta
Jesteśmy w czerni, obojętni na głuche zmiany
Bo po części codziennie umieramy
Kupiłem igły, a nie chcę hukać
Jestem bezsilny w kontekście jutra
Dostaję wiadomości kto jeszcze umarł
A dopiero pisali mi, żebym to dalej robił, bo ich serce kuma
Dziś nie bije - to czasem mnie przerasta
Czasem myślę, że już naprawdę przegrałem
Pierdolę doractwa, coaching i terapię
Ile chcesz zapłacić, żeby usłyszeć, że czarne jest czarne?
Nawet matka już nie wierzy, że wygram z nałogiem
Że znajdę szczęście, że zdołam się wyrwać, choć na moment
Ale już znalazłem, jeśli naprawdę jesteś -
Zgubiłem oddech, dziś chcę go dwa razy więcej
Chcę ciebie całej, razem przejść przez piekło
Przy tobie byłbym w stanie uwierzyć w nieśmiertelność
Nie umrę w samotności, czarne chmury nade mną
Jesteś ty, jestem ja, jak zamienić nas w jedność
Muszę być twardy jak moje narkotyki
Nie szukam przyjaźni, ale twoje warkoczyki
Rozklejam się bardziej, nie pamiętam nic
Odstawiłem wszystkie benzodiazepiny
Przestań odzywać się do mnie, nie jestem miłym ziomeczkiem
A moje życie to problem, który zaczyna się we mnie
Skłamałbym nawet przed Bogiem, chcę tylko dostać receptę
Skłamałbym jeszcze, jestem nikim, moje życie jest bezwartościowe
To nie narkotyki, to leki z apteki, a ja po prostu chcę dbać o zdrowie
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Nasze matki przez nas płaczą co noc
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Definicja walki przegranej z nadchodzącą
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność, patrz co robią
Mojej mamie ciężko jest zrozumieć odmienność
Chuj ze mną. Najlepszym przykładem jest Szpagat
Zabraliśmy go nawet na spotkanie dla piesków
Tam panie kazały założyć kaganiec
Chcę przed upadkiem wyprzedzić cień
Ghost of mother lingering death
Dziś mi głupio, że próbowałem. Wiszę Ci śmierć
Już nawet nie liczę tych den
Dziś mi głupio i wiszę Ci śmierć
Przyjdź kiedy chcesz, podobno to grzech czekać
A ten dźwięk się odbija, ale bez echa
Kupiłem krzyże, ale nie będę się wieszać
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
Nasze matki przez nas płaczą co noc
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Definicja walki przegranej z nadchodzącą
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność
Puk,puk wchodzę
Omijam drzwi jak wątrobę, osocze mijam po drodze
Granica się zaciera, nie wybudzaj mnie ze snu
Tu gdzie jedyna bariera to krew-mózg
Dociera do mnie, że nie jestem nieśmiertelny
A każda kolejna jesień mniej mnie cieszy
Jestem bierny na emocje - wyprany z uczuć
Jestem styrany kurwa, czaisz? Jak strzykawki ćpunów
Mam problem, bo kurwa już nie ćpam dla fazy
Już nie drży mi ręka jak za pierwszym razem
Już się nie uśmiecham, jak czas leczy rany
Bo robi to za wolno i nie mam się czym chwalić
Moja rodzina zawsze była trochę toksyczna
Należę do niej, tak jak kiedyś tobie morfina
Nie chcę córki, nie chcę już syna
Ćpuny jak wiewiórki i kapie z ust ślina
Serotonina jebie tramal jak ją kopie za bardzo
Dzięki nowotworowi dziadka miałem krople za darmo
I została mi po nim tylko czapka i sweter
Dziś odwiedzam cmentarz rzadziej, niż wcześniej
Czuję pierdoloną pustkę znowu jest mi szaro
Dopóki nie umrę, nie możesz mnie skreślić mamo
Tyle razy upadałem, dzisiaj przez to nie śpisz mamo
Nie dzwoń po pomoc, znów mnie będą chcieli zamknąć
Znowu miałeś padaczkę. Tylko nic nie mów matce
To nigdy się nie skończy - to nieustanne
Nigdy z tym nie wygrasz, czemu kłamiesz?
Dla Ciebie nie ma już ratunku przed upadkiem
Tylko się nie daj rogatemu, chce tu wejść ukradkiem
Nie martw się o moje rany, czemu płaczesz?
Nie boisz się o swoje zdrowie? Jebać regulacje
Boję się, że rano znowu się tu znajdę
Co mam powiedzieć matce? Modli się za mnie ósmy rok
Że znów przedawkowałem, ale to tylko głupi błąd
Że się zakochałem i że rzucę dla niej ćpanie
Ale potem ona mnie i wpadnę w jeszcze dłuższy ciąg
Nie szukam rozwiązania patrzę na ludzi jak biegną
Nie brakuje rąk do ćpania, raczej tego drugiego
Jak paracetamol da stan umysłu błogi
To ci sprzedam tanio z wyekstrahowanych antidoli
Mamy obawy, że znowu się pojawią objawy -
Rozkazy, żeby ignorować omamy
Moje obrazy już dawno nie wiszą na ścianie
Wykraczają poza ramy, weź coś na spanie
Kontroluj zachowanie, ja i moje opiaty
Układ limbiczny nie miał szans się wykształcić
Odbieramy tylko negatywy, jeden strzał nie wystarczy
Sam zadajesz sobie ból odbierając tym nadzieję
Jak poczujesz chłód igrasz z cieniem
I kolejny bóg gryzie ziemie
Żeby zaspokoić pierdolony głód i pragnienie
A twój nowy chłopak i tak nie wie
Dopóki jestem zgrzany i wypuszczam dym z gęby
To nie chcę zmiany i mam wyjebane na ich względy
Nie słucham jak mi mówią, że mam iść tędy
Nie słucham jak mi mówią, że mam iść tędy
Mogę być nawet gorszego sortu
Ale nigdy nie będę unikał twojego wzroku
Oglądaj się za siebie zanim znowu
Gdzieś na ośce po północy się przestraszysz naszych oczu
Tu walka o pierdolone teraz jest nieustanna
Typy śmigają z kosami po arteriach w sercu miasta
Jesteśmy w czerni, obojętni na głuche zmiany
Bo po części codziennie umieramy
Kupiłem igły, a nie chcę hukać
Jestem bezsilny w kontekście jutra
Dostaję wiadomości kto jeszcze umarł
A dopiero pisali mi, żebym to dalej robił, bo ich serce kuma
Dziś nie bije - to czasem mnie przerasta
Czasem myślę, że już naprawdę przegrałem
Pierdolę doractwa, coaching i terapię
Ile chcesz zapłacić, żeby usłyszeć, że czarne jest czarne?
Nawet matka już nie wierzy, że wygram z nałogiem
Że znajdę szczęście, że zdołam się wyrwać, choć na moment
Ale już znalazłem, jeśli naprawdę jesteś -
Zgubiłem oddech, dziś chcę go dwa razy więcej
Chcę ciebie całej, razem przejść przez piekło
Przy tobie byłbym w stanie uwierzyć w nieśmiertelność
Nie umrę w samotności, czarne chmury nade mną
Jesteś ty, jestem ja, jak zamienić nas w jedność
Muszę być twardy jak moje narkotyki
Nie szukam przyjaźni, ale twoje warkoczyki
Rozklejam się bardziej, nie pamiętam nic
Odstawiłem wszystkie benzodiazepiny
Przestań odzywać się do mnie, nie jestem miłym ziomeczkiem
A moje życie to problem, który zaczyna się we mnie
Skłamałbym nawet przed Bogiem, chcę tylko dostać receptę
Skłamałbym jeszcze, jestem nikim, moje życie jest bezwartościowe
To nie narkotyki, to leki z apteki, a ja po prostu chcę dbać o zdrowie
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Nasze matki przez nas płaczą co noc
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Definicja walki przegranej z nadchodzącą
Nasze matki za każdą z naszych akcji płacą słono
Ich dzieci tracą godność, patrz co robią
Mojej mamie ciężko jest zrozumieć odmienność
Chuj ze mną. Najlepszym przykładem jest Szpagat
Zabraliśmy go nawet na spotkanie dla piesków
Tam panie kazały założyć kaganiec
Chcę przed upadkiem wyprzedzić cień
Ghost of mother lingering death
Dziś mi głupio, że próbowałem. Wiszę Ci śmierć
Już nawet nie liczę tych den
Dziś mi głupio i wiszę Ci śmierć
Przyjdź kiedy chcesz, podobno to grzech czekać
A ten dźwięk się odbija, ale bez echa
Kupiłem krzyże, ale nie będę się wieszać
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]