Zjebany weekend by The Analogs Lyrics
Do domu tak daleko
Nie mam siły iść
Ostatni nocny tramwaj
W ciemnościach dawno znikł
Zaczęło się tak pięknie
Dziewczyny, kilka piw
Niewiele już pamiętam
Ktoś da mi wódki łyk
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam
Choć niezły był początek
To koniec raczej nie
Tłukły się butelki
Na twarzy czyjaś pięść
Dziewczyny gdzieś uciekły
Rozpłynął się gdzieś szmal
I głowa strasznie boli
I kliku zębów brak
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam
Widzę niebieskie światło
Co za jebany pech
Zajechali mi drogę
Mówią " zatrzymaj się "
Budzę się na podłodze
W celi okna brak
Wstaję bo chcę się napić
Odbijam się od krat
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam
Nie mam siły iść
Ostatni nocny tramwaj
W ciemnościach dawno znikł
Zaczęło się tak pięknie
Dziewczyny, kilka piw
Niewiele już pamiętam
Ktoś da mi wódki łyk
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam
Choć niezły był początek
To koniec raczej nie
Tłukły się butelki
Na twarzy czyjaś pięść
Dziewczyny gdzieś uciekły
Rozpłynął się gdzieś szmal
I głowa strasznie boli
I kliku zębów brak
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam
Widzę niebieskie światło
Co za jebany pech
Zajechali mi drogę
Mówią " zatrzymaj się "
Budzę się na podłodze
W celi okna brak
Wstaję bo chcę się napić
Odbijam się od krat
Weekend znów
Nie udał się
Żadnych szans
Znów wszystko źle
Znów zły los
Przekreślił plan
Znów do domu
Wracam sam