Spacer by Teabe Lyrics
[Zwrotka 1]
Jadę na Służew metrem
Może kiedyś odważę się na więcej
Póki co okupuje przy drzwiach miejsce
Patrząc w podłogę się wzrokiem jak w bezkres
Uśmiechnięty spokojny, nie szukam iskry do rozpętania wojny
Zaczepka, pretekst do obicia mordy
Na głowie mam kaptur, na blokach wiszą bomby
Szybkim krokiem wysiadam stację wcześniej
Nie chcę spotkać [?] jak miasto we śnie
Słuchawki w uszach i zarzucam na pętlę
Powinnaś?, Granice, Spacer, Więcej
Zimna jesienna noc, uszło ciepło
Książę czeka, jak wróci to nieprędko
Słoneczne lato którego nie kupisz pengą
Czerwone światło zatrzymuje mnie przed jezdnią
[Refren] (x2)
Musiałem z domu wyjść na spacer
W głowie ułożyć setki myśli
Spojrzeć na problem inaczej
Nie dać koszmarom się ziścić
[Zwrotka 2]
Idę Poniatowskim z buta
Wracam na Saską gdzie zgrana moja grupa
Gdzie strzelam bramki, trenuję dwutakt
Jointów nie palę, ale mam dobrego [?]
Nie pije wódki ale wiesz taka branża
Gram koncerty nie na stypach a melanżach
Czasami trzeba i Mateusz święta racja
Poznasz człowieka jak na stół poleci flaszka
Bonus dorósł, teraz ja wkurwiony dzieciak
Skopany przez świat nie mam zamiaru krzyczeć
Ciągle do przodu choć na starych śmieciach
Ciągle do przodu żeby lepsze było życie
Pod blokiem siadam zmęczony marszem
Rzucam kamieniem burząc jeziora tafle
Patrzę w niebo ciekawe czy ją znajdę
Gwiazdę, chcę zobaczyć zanim zasnę
[Refren] (x3)
Musiałem z domu wyjść na spacer
W głowie ułożyć setki myśli
Spojrzeć na problem inaczej
Nie dać koszmarom się ziścić
Jadę na Służew metrem
Może kiedyś odważę się na więcej
Póki co okupuje przy drzwiach miejsce
Patrząc w podłogę się wzrokiem jak w bezkres
Uśmiechnięty spokojny, nie szukam iskry do rozpętania wojny
Zaczepka, pretekst do obicia mordy
Na głowie mam kaptur, na blokach wiszą bomby
Szybkim krokiem wysiadam stację wcześniej
Nie chcę spotkać [?] jak miasto we śnie
Słuchawki w uszach i zarzucam na pętlę
Powinnaś?, Granice, Spacer, Więcej
Zimna jesienna noc, uszło ciepło
Książę czeka, jak wróci to nieprędko
Słoneczne lato którego nie kupisz pengą
Czerwone światło zatrzymuje mnie przed jezdnią
[Refren] (x2)
Musiałem z domu wyjść na spacer
W głowie ułożyć setki myśli
Spojrzeć na problem inaczej
Nie dać koszmarom się ziścić
[Zwrotka 2]
Idę Poniatowskim z buta
Wracam na Saską gdzie zgrana moja grupa
Gdzie strzelam bramki, trenuję dwutakt
Jointów nie palę, ale mam dobrego [?]
Nie pije wódki ale wiesz taka branża
Gram koncerty nie na stypach a melanżach
Czasami trzeba i Mateusz święta racja
Poznasz człowieka jak na stół poleci flaszka
Bonus dorósł, teraz ja wkurwiony dzieciak
Skopany przez świat nie mam zamiaru krzyczeć
Ciągle do przodu choć na starych śmieciach
Ciągle do przodu żeby lepsze było życie
Pod blokiem siadam zmęczony marszem
Rzucam kamieniem burząc jeziora tafle
Patrzę w niebo ciekawe czy ją znajdę
Gwiazdę, chcę zobaczyć zanim zasnę
[Refren] (x3)
Musiałem z domu wyjść na spacer
W głowie ułożyć setki myśli
Spojrzeć na problem inaczej
Nie dać koszmarom się ziścić