RapGenius by TajFun Lyrics
Przebierałem w środkach stojąc sobie z boku
Musiało to trochę potrwać, bym się dobrze poczuł
Nie chciałem spaść w otchłań, dotrzymywać ciągle kroku
Słaby rap jak rozkaz, by wziąć odwet znowu
Dziś to nie siara mieć rozmach i rzucać punche wciąż
Czuję się jak echosonda-sprawdzam każde dno
Podziemie to portal, gdzie trzymam warte z flow
Nie jestem jak odblask, świecę własnym światłem ziom
W sobie trzymam pogardę, do zamkniętych głów
Stoję dzisiaj za majkiem, bo patenty znów
Łapię na rap ten, czas zrobić meksyk tu
Tobie nara man, tak kosi leszczy król
Śmieszy mnie gra, grę śmieszy mój rap i tu jest ziom beka
Ostre wersy daję man, mają uśmiech Jokera
Sekundy uciekają, MC's coraz bardziej słabi
Bo chcą zatrzymać czas, a idą za wskazówkami
A kiedy wchodzę na bit, to by pokazać, że mam talent
Że mogę słowami zabić, choć niechciany gram dalej
Nie potrzebuję armii, oponentów fałsz walę
I nie poddam się bez walki, możesz dać wiarę
Odnalazłem swój styl, to techniczne bragga
Mam w sobie luz dziś, ziom ten bit se zjadam
To temat trudny, wciąż nie widzę asa
Co zjeść mnie mógłby, przez to cisnę nadal
Raperzy piorą brudy, liżą się po pałeczkach
Niech spadają do pralni, ciągle patrzą po bębnach
Ja to świeżo upieczony raper- wciąż czuję formę
Każdy za grę chce Oskara a ma tylko Problem
Ciągły wyścig myśli, a pomysły postrzelone
Czuję się jakby Pistorious siedział w mojej głowie
Na Śląsku robią w koło ten rap w wersach
Wciąż to samo, choć nie równo, jakby im pękła dętka
Przestań stękać, teraz wjeżdżam, rzeź na pętlach
Wszechświat w wersach, jechać wiem jak, ziemia peka
Musiało to trochę potrwać, bym się dobrze poczuł
Nie chciałem spaść w otchłań, dotrzymywać ciągle kroku
Słaby rap jak rozkaz, by wziąć odwet znowu
Dziś to nie siara mieć rozmach i rzucać punche wciąż
Czuję się jak echosonda-sprawdzam każde dno
Podziemie to portal, gdzie trzymam warte z flow
Nie jestem jak odblask, świecę własnym światłem ziom
W sobie trzymam pogardę, do zamkniętych głów
Stoję dzisiaj za majkiem, bo patenty znów
Łapię na rap ten, czas zrobić meksyk tu
Tobie nara man, tak kosi leszczy król
Śmieszy mnie gra, grę śmieszy mój rap i tu jest ziom beka
Ostre wersy daję man, mają uśmiech Jokera
Sekundy uciekają, MC's coraz bardziej słabi
Bo chcą zatrzymać czas, a idą za wskazówkami
A kiedy wchodzę na bit, to by pokazać, że mam talent
Że mogę słowami zabić, choć niechciany gram dalej
Nie potrzebuję armii, oponentów fałsz walę
I nie poddam się bez walki, możesz dać wiarę
Odnalazłem swój styl, to techniczne bragga
Mam w sobie luz dziś, ziom ten bit se zjadam
To temat trudny, wciąż nie widzę asa
Co zjeść mnie mógłby, przez to cisnę nadal
Raperzy piorą brudy, liżą się po pałeczkach
Niech spadają do pralni, ciągle patrzą po bębnach
Ja to świeżo upieczony raper- wciąż czuję formę
Każdy za grę chce Oskara a ma tylko Problem
Ciągły wyścig myśli, a pomysły postrzelone
Czuję się jakby Pistorious siedział w mojej głowie
Na Śląsku robią w koło ten rap w wersach
Wciąż to samo, choć nie równo, jakby im pękła dętka
Przestań stękać, teraz wjeżdżam, rzeź na pętlach
Wszechświat w wersach, jechać wiem jak, ziemia peka