Klątwa by TR3S LOBOS Lyrics
[Hase]
Gdy obczajam ich tracki - trzy minuty monotonii
Jak po dwóch mnie szlag nie trafi, to masz jedną by stąd odbić
Jestem zombie, zasługuję żeby mi postawić pomnik
Też się zabić mogli, długo doradzałem tak postąpić
Ziomki mam nadzieję zwątpią w to czy w ogóle istnieję
Gdy kolejną klątwą rozbić spróbuję całe podziemie
Wyjebuję korki w domach, ludziom wypadają włosy
Produkuję jak automat sztosy, by bossy pokonać
Jestem ponad zrozumieniem, wachlarz błąd śle z rękawa
Każdy z nich za przewinienie jak przed Bogiem odpowiada
Dziś wiara ma ich opuścić, niech zapadnie się w kanion
Pora te kukiełki zmusić, by na łeb skoczyli za nią
Twoje teksty są nonsens'em, moje przez sen wyrzucasz
Kładę klątwy całym sercem, niczym krew zalała płuca
Nie pomoże egzorcysta, gdy godzina ma wybije
Dla za zabawy wjebie trzysta noży lalce voodoo w szyje
[Refren]
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
[Janusz]
Nie mam czasu łamać karków po kolei tych łajz
Polot ma wokor, hardkor voodoo kocham strach
Urwane kurze łby w kręgu usypanym z soli
Szpile wbijam w kukły i już wiesz co cię boli
Tańczy bez łba kogut pod twoje granie kiepskie
Juchom ci zarysował twoich starań bezsens
Widzę zimny bezkres tych bezsens pomiotów
Klątwa zaboli mocniej niż kop ze schodów
Jesteśmy jak sekta i nie bawi nas ten spektakl
Gdy joteje arytmicznie bloczą się na werblach
Mam w piwnicy miejsce w plastikowej beczce
Megan zaginęła, a ty następny w kolejce
Wszystkie koty witam, kurwa Hello Kitty
Przejebie wam życie czarną magią z Haiti
[?] poznasz jak dławi smród krwi i brudu
Gdy w szale cisnę w ciebie moją klątwę voodoo
[Refren]
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
[Krys]
Niech ten dźwięk rozjebie lustra, sto lat nieszczęścia
Lub twe odbicie w usta wjebie granat, wybieraj
To i tak niezła oferta, za to co tam kleisz
Zator się należy szmatom, cement im w przełyk
Sypię klątwy co jutro, taki już mój urok
Żebyś bał się w nie luknąć, do jutra suko
Nawet muchom nie siada gówno które gracie
Idzie z wami na próżno skacząc z urwiska w finale
Mam moc, jakbym wyjebał wulkan na hejnał
Uznał, że ziemia wkurwia i ją cisnął we wszechświat
Zaklęcie, niech kurwa przestanie nawijać
Teraz jak spada gwiazda życzysz sobie tego w myślach sam
Jestem odpowiedzią na pytanie: "być albo..."
Nie no tylko to wchodzi w rachubę
Mam ich flow na rękach, moje doczekanie
My albo... nie no, przecież ich nie ma już w sumie
Gdy obczajam ich tracki - trzy minuty monotonii
Jak po dwóch mnie szlag nie trafi, to masz jedną by stąd odbić
Jestem zombie, zasługuję żeby mi postawić pomnik
Też się zabić mogli, długo doradzałem tak postąpić
Ziomki mam nadzieję zwątpią w to czy w ogóle istnieję
Gdy kolejną klątwą rozbić spróbuję całe podziemie
Wyjebuję korki w domach, ludziom wypadają włosy
Produkuję jak automat sztosy, by bossy pokonać
Jestem ponad zrozumieniem, wachlarz błąd śle z rękawa
Każdy z nich za przewinienie jak przed Bogiem odpowiada
Dziś wiara ma ich opuścić, niech zapadnie się w kanion
Pora te kukiełki zmusić, by na łeb skoczyli za nią
Twoje teksty są nonsens'em, moje przez sen wyrzucasz
Kładę klątwy całym sercem, niczym krew zalała płuca
Nie pomoże egzorcysta, gdy godzina ma wybije
Dla za zabawy wjebie trzysta noży lalce voodoo w szyje
[Refren]
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
[Janusz]
Nie mam czasu łamać karków po kolei tych łajz
Polot ma wokor, hardkor voodoo kocham strach
Urwane kurze łby w kręgu usypanym z soli
Szpile wbijam w kukły i już wiesz co cię boli
Tańczy bez łba kogut pod twoje granie kiepskie
Juchom ci zarysował twoich starań bezsens
Widzę zimny bezkres tych bezsens pomiotów
Klątwa zaboli mocniej niż kop ze schodów
Jesteśmy jak sekta i nie bawi nas ten spektakl
Gdy joteje arytmicznie bloczą się na werblach
Mam w piwnicy miejsce w plastikowej beczce
Megan zaginęła, a ty następny w kolejce
Wszystkie koty witam, kurwa Hello Kitty
Przejebie wam życie czarną magią z Haiti
[?] poznasz jak dławi smród krwi i brudu
Gdy w szale cisnę w ciebie moją klątwę voodoo
[Refren]
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
Rzucam klątwy dla beki, żeby wybił ich czas za nas
Niech przepadną na wieki gdzieś stąd
Niech im dom spłonie, trąd wchłonie, syf dla mas
[Krys]
Niech ten dźwięk rozjebie lustra, sto lat nieszczęścia
Lub twe odbicie w usta wjebie granat, wybieraj
To i tak niezła oferta, za to co tam kleisz
Zator się należy szmatom, cement im w przełyk
Sypię klątwy co jutro, taki już mój urok
Żebyś bał się w nie luknąć, do jutra suko
Nawet muchom nie siada gówno które gracie
Idzie z wami na próżno skacząc z urwiska w finale
Mam moc, jakbym wyjebał wulkan na hejnał
Uznał, że ziemia wkurwia i ją cisnął we wszechświat
Zaklęcie, niech kurwa przestanie nawijać
Teraz jak spada gwiazda życzysz sobie tego w myślach sam
Jestem odpowiedzią na pytanie: "być albo..."
Nie no tylko to wchodzi w rachubę
Mam ich flow na rękach, moje doczekanie
My albo... nie no, przecież ich nie ma już w sumie