Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Ślepy zaułek by THS Klika Lyrics

Genre: rap | Year: 2006

[Zwrotka 1: Romek THS]
Planeta ziemia, ślepa ulica ciemna
Odcięta jak spacerniak
Znowu komuś dzisiaj nogi spętała gehenna
Dałeś późno po heblach, miałeś pecha
Teraz masz lament matki i płacz
Patrz następnym razem uważnie
Mówię poważnie, znam ten ból
Nieraz sam byłem w impasie
Traciłem zasięg, robiłem głupstwa
Wódka czysta, koka z lustra
Agresja, urwany film, impreza tłusta
Bo chyba każdy wie, co to pokusa
Ślepy zaułek, ulica bez wyjścia
Od życia po twarzy z liścia
Wyłapał niejeden naiwny jeleń
Ten co w kasynie hajs, pieniądze wszystkie
Postawił na wysokie, padło na niskie
Cały dobytek rozesrał, przepuścił z dymem
Po czym założył sznur, pętlę włożył na szyję
Pożegnał się ze światem, zostawił rodzinę
Jednym słowem wjebał ich na minę, tyle...
[Refren] (x2)
Więc uważaj, uważaj żeby
Nie porwał cię wir, zaskoczył zaułek ślepy
Niby wszyscy to wszystko wiemy
Pomimo to dalej w to bagno brniemy

[Zwrotka 2: Suja]
Wypluty, struty, dzień po dniu źle się czujesz
Ślepy zaułek, kolejny zaułek ślepy
Używki, na baletach krechy
Długie ściechy z lustra preferujesz?
Myślisz, że wszystko kontrolujesz?
Sam siebie oszukujesz, życie swe rujnujesz
Prowokujesz los, co tydzień torba, tabletka, drops
Ładny klops, nie zaprzeczysz
Przyznasz, lubisz zajebać w nos
Aż się włos na głowie jeży
To jest właśnie zaułek ślepy
Bardzo silne leki lekarz
Przepisuje ci recepty na skołatane nerwy
Psychotropy i wino
Pomyśl do czego to doprowadzi dziewczyno
Bardzo szybko wylądujesz w psychiatryku
Jak po kielichu wielu alkoholików skoczyło z dachu
Mówisz bez strachu w życiu
Ślepych zaułków więcej niż na dzielnicach
Bloków, psów, ćpunów i prochów
[Refren] (x2)
Więc uważaj, uważaj żeby
Nie porwał cię wir, zaskoczył zaułek ślepy
Niby wszyscy to wszystko wiemy
Pomimo to dalej w to bagno brniemy

[Zwrotka 3: Sokół]
Siedzę przy blacie, co oddziela mi pokój od kuchni
Lubię sushi, wciąż lubię chińskie zupki
Jedna paruje obok kartki, którą zapisuję właśnie
Noc, druga trzynaście
Coś czuję, że jeszcze chwilę dziś się nie zaśnie
Męczą mnie myśli jak wyszliśmy z tego bagna
Liczni statyści i aktorów część padła
Nie ma sensu już wspominać tu o gwiazdach
Spaść z góry na dół rzecz naturalna
Stara prawda, trudno spaść z dołu na górę
Skręcam sobie tytoń, przedostatnią bibułkę
Nie mam zapalniczki
Poczekać muszę poczekać aż rozgrzeje się palnik
Mam w głowie wszystkich, którzy odpadli
Bo nie mieli już odwrotu
Stres, śmiech, stres, śmiech i wkurwienie kłopotów
Dziękuję Bogu i okolicznościom wyjątkowym
Obrałem drogę nie przejmując się zazdrością
Udowodniłem sobie, że wszystko mogę
Co ludzkie, jedna miłość, jeden Bóg
Jeden ja, a jeden dzień przebiega bardzo różnie
To nie jest łatwy i przyjemny rap
To nie rap w próżnię, odkręć to na pawilonie ziomuś
Przygłośnij w domu, daj na full w szpitalu gdzie odchodzą ludzie
Dla wszystkich na krawędzi dziś i później
Ja już stoję w miarę pewnie na swym gruncie
I mam nadzieję, że dziś domu nie buduję na ruchomych piaskach
Ślepy zaułek znają wszystkie duże miasta
Miej duszę i w lombardzie jej nie zastaw
Olej pudli co się sami chcą zagłaskać
Masz problem? też mam, receptami tu nie szastam
Się nie targam, się nie chlastam
Czas uczy mnie spokoju, gaszę światła
I leżę tak w ciemnym pokoju