Belluci by Szach Mat Lyrics
Zaczynamy jak dwójka całkiem obych ludzi
Na przystanku gdzieś, zapał trza ostudzić
Jestem wulgarny, w myślach bierzesz juz do budzi
Nawet się nie znamy dwójka obcych ludzi
Mamy motłoch wieczorny
Zmęczony oczy to materiał bezzwrotny
To bez wybuchu jest trotyl, kłopoty
Chciciałem cię dotknąć, odrzuciłaś dotyk
Blado pomarańczowe chmury szczekają jak pies
Kiedy brak mi weny, czuję jak plebs
Chcę ci dać ten metal niczym profesor Geist
A ty się pytasz czy możesz przejść
No pewnie, odpowiedziałem niepewnie
Twój autobus już na pętli czeka, ty biegniesz
Opowiadałem ci co o czymś nieciekawym
Potem nawet nie wiesz, że miało to miejsce
A pamiętasz?
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamiętasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz?
Jak mówiłaś że coś znaczę
A pamiętasz?
Jak nie zachowałem się jak facet
A pamiętasz?
Kiedy w końcu gubię zasięg
A pamiętasz?
Jak chciałaś dać ostatnią szansę...
Spędzam z tobą chwile i widzę że jestes ok
To że jesteś ok, pewnie widzi inny chłopiec
On bardziej koryguje swoim mocnym słowem
Ja połykam je, jakbym miał mocy antyszczekowe
Kto tu zanietrzeźwił powietrze?
Nie chcesz z nim być, opowiadasz to jeszcze
Znowu zanietrzeźwiłem się wściekle
Ona nie wie, albo wie, że powiedziałem koleżce
A ja pamiętasz jak mówiłaś, że cię inspiruję
A pamiętasz, jak mówiłaś że mnie nie nawidzisz
A pamietasz jak nei chciałaś już do tego wrócić
A pamiętasz jak zostałem sam na lini?
Ej, pamietasz
Ej, pamiętasz
Ej, pamiętasz, Ej
Ej, pamietasz
Ej, Pamiętasz
Ej, pamiętasz
Ej, Pamiętasz
Pamiętam twoje nagie ciało w ogniu
Moje blade myśli które są bez wniosków
Twoje blade nagie ciało tak po prostu
Nasze białe blade nosy pośród góry koksu
Powiem prosto z mostu, tyś nie joker mojej talii
Twojej talii wcięcie, perfekt jak Vivaldi
Modiligiani twoje pozy, jesteś asem w talii
Venus z Milio, ręce w dół o pani
A pamietasz jakim byłem glupcem
Że tego nie chciałem?
A pamiętasz jak ci zimno było w kurtce
Ja cie nie ogrzałem
Twoje blade dłonie, przemarznięte
Marszczę skronię, odpowiedź w kolejce
A pamiętasz, jak tańczyłaś ze mną jeszcze
Ja nie umiem, lecz dla ciebie jest wyjątek w wersie
Twoje blady stope, nie znają pokory
Się wspianają na te szczyty, ubrane w pończochy
W kabaretki, śmiejesz się po tym weed
Mówisz że to jeden fix, najpierw ze mną potem z nim i...
Na przystanku gdzieś, zapał trza ostudzić
Jestem wulgarny, w myślach bierzesz juz do budzi
Nawet się nie znamy dwójka obcych ludzi
Mamy motłoch wieczorny
Zmęczony oczy to materiał bezzwrotny
To bez wybuchu jest trotyl, kłopoty
Chciciałem cię dotknąć, odrzuciłaś dotyk
Blado pomarańczowe chmury szczekają jak pies
Kiedy brak mi weny, czuję jak plebs
Chcę ci dać ten metal niczym profesor Geist
A ty się pytasz czy możesz przejść
No pewnie, odpowiedziałem niepewnie
Twój autobus już na pętli czeka, ty biegniesz
Opowiadałem ci co o czymś nieciekawym
Potem nawet nie wiesz, że miało to miejsce
A pamiętasz?
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamiętasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz
Jak mówiłaś bym się zmienił
A pamietasz?
Jak mówiłaś że coś znaczę
A pamiętasz?
Jak nie zachowałem się jak facet
A pamiętasz?
Kiedy w końcu gubię zasięg
A pamiętasz?
Jak chciałaś dać ostatnią szansę...
Spędzam z tobą chwile i widzę że jestes ok
To że jesteś ok, pewnie widzi inny chłopiec
On bardziej koryguje swoim mocnym słowem
Ja połykam je, jakbym miał mocy antyszczekowe
Kto tu zanietrzeźwił powietrze?
Nie chcesz z nim być, opowiadasz to jeszcze
Znowu zanietrzeźwiłem się wściekle
Ona nie wie, albo wie, że powiedziałem koleżce
A ja pamiętasz jak mówiłaś, że cię inspiruję
A pamiętasz, jak mówiłaś że mnie nie nawidzisz
A pamietasz jak nei chciałaś już do tego wrócić
A pamiętasz jak zostałem sam na lini?
Ej, pamietasz
Ej, pamiętasz
Ej, pamiętasz, Ej
Ej, pamietasz
Ej, Pamiętasz
Ej, pamiętasz
Ej, Pamiętasz
Pamiętam twoje nagie ciało w ogniu
Moje blade myśli które są bez wniosków
Twoje blade nagie ciało tak po prostu
Nasze białe blade nosy pośród góry koksu
Powiem prosto z mostu, tyś nie joker mojej talii
Twojej talii wcięcie, perfekt jak Vivaldi
Modiligiani twoje pozy, jesteś asem w talii
Venus z Milio, ręce w dół o pani
A pamietasz jakim byłem glupcem
Że tego nie chciałem?
A pamiętasz jak ci zimno było w kurtce
Ja cie nie ogrzałem
Twoje blade dłonie, przemarznięte
Marszczę skronię, odpowiedź w kolejce
A pamiętasz, jak tańczyłaś ze mną jeszcze
Ja nie umiem, lecz dla ciebie jest wyjątek w wersie
Twoje blady stope, nie znają pokory
Się wspianają na te szczyty, ubrane w pończochy
W kabaretki, śmiejesz się po tym weed
Mówisz że to jeden fix, najpierw ze mną potem z nim i...