Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Dotknij gdzie chcesz by Slums Attack Lyrics

Genre: rap | Year: 2000

[Zwrotka 1: Peja]
Która miauczy? Chciałaś kurwo pomarańczy?!
Myślisz zagram, on zatańczy, motyw z braniem do paszczy
Przyświeci i leci, myśli zbajerzy, podnieci
A my jak małe dzieci kurwa będziemy sie cieszyć!
Mam być mucha na ten lep? Na wodzy trzymać ster
Ja pierdolę twój grzech, jedna miłość, więc fair!
Bez afer, kompleksów, czasu wyszumiania, poszło!
W flircie sprawna jednostką, do konkretów przejść ostro
W nieskończoność powtarzam, nie chce być na twe usługi
Bo mimo wszystko wiem, że każdy lubi boggie

[Zwrotka 2: Lamzas]
Ej Syku wiesz, ja lubię to też
Ale nie jak ten cieć kumpel Scooby Doo Bee
To zależy jak leży, czy ona lubi
Czy się jeszcze w tańcu gubi
Zależy jak na mnie patrzy i co do mnie mówi
Seksapil jej broń skuteczna, uroda jak karabin bajeczna
Nie ważne, że małolat ważne, że jest grzeczna
To nie ten typ profesjonalny, ten problem w zasięgu globalnym
Trzeźwym okiem niewidzialny, wiesz o czym mówię?
To damski świat materialny
Z jego początkiem płci pięknej zagłada
Ostrzegam, uwaga (Blaga, blaga!)
Materialna dziwka, dla niej seks jak używka
Uczucie to tylko przykrywka
Partnerstwo to jej osobista gra
Nie będziesz mnie mieć póki nie zdobędę ja!
Co rozgryzłem cię, zdziwiona? Rozczochrana twoja
Miłość jest ślepa, niestety nie moja!
[Zwrotka 3: Peja]
Mam swą Mona Lisę, chociaż nadal pożądany
W czasach Obla i Any, radują mnie te stany
Lecz pamiętam, gdy niechciany, bez pozycji, odrzucany
Za wysokie progi, dotknij, uśmiech błogi
Może przypierdoli rogi? Nie pobrudź mi podłogi!
Nie masz, po co tam wchodzić tyle znaczysz bez kasy
Taki typ kurewskiej rasy, marzą Ci się rarytasy?!
Mówisz takie zaskoczenie, to swoiste rozliczenie
Wiesz, co we mnie drzemie, wciąż podnosisz mi ciśnienie
Teraz w studiu nagrania, całonocne zmagania
Dotknij gdzie chcesz, strata nieodżałowana
Ty wykręcasz mokre majtki, bo ty teraz niechciana
Dotknij gdzie chcesz na mnie patrzysz i nakłaniasz
Konkretnie podjarana, nie wyimaginowana
Ja nie Carlos Santana, ale krew w żyłach zawrzała
Bo Princessa by mnie chciała, to nie ego, czas wlewania
Ja widzę twe starania, cała podekscytowana
I poznaje po wzroku, że swędzi Cię w kroku
Mrowienie o zmroku w ekstatycznym amoku
Marzysz o „Wejściu Smoków” a spotykasz sie z odmową
Aż tak bardzo o tym marzysz bym potraktował Cię przedmiotowo?
Na podłożu seksualnym, wiem, że bardzo byś chciała
Która pod chuj brała, testowała i sprawdzała
Nie ważna stercząca pała i to żeś zadziałała
Dawno żeś nie próbowała z tego ulu miodu lała!
Fantastyczne wdzianka, randka w ciemno, w ciemno randka
Urodzona nimfomanka od kolacji do śniadanka!
Panienka z okienka bardzo pragnie jebanka
I tak sie porobiło, powszechna rywalizacja
Syki wie, że dla dupy jestem znacząca atrakcja
Która bardziej znacząca, która podniecająca
Która lepiej pachnąca, która bezwstydniej świecąca?
(Pa, pa!) Tak się porobiło atmosfera dziś gorąca
Mam być psem na kobiety? Lepsza opcja spizgująca!
[Zwrotka 4: Lamzas]
Jak zawsze official cyniąca, opcja w ciężkim dymie tonąca
Gorąca atmosfera sprzyjająca
Uwierz bez czopów mówię co lubię
Związek na luzie i te seks sprawy
Sama dobrze wiesz, kochana nie bój się dotknij gdzie chcesz
Wskutek dotyku ogarnia mnie dreszcz
Się nie spiesz, wszystko powoli
Dobrze wiesz gdzie mnie boli
Musisz temu zaradzić, musisz rękę tam wsadzić
Aaa! Ulżyło mi!
Teraz wyciągnij ssij oburącz trzymaj mój kij!
Nie próbuj mnie gryźć, bo strzelę spoconym przez ryj!
Tak, jak muszę jestem perwera! Bo znam te gierki nie robię za frajera!
Dla ciebie zbędne, ekstra, bajera, Twoja wartość to rybki z papiera
Twoim celem moja kariera, niedoczekanie
Żadna bambera, żadna dziwka mnie nie sponiewiera!

[Outro: Peja & Lamzas]
Żadna dziwka, żadna bambera
Dotknij gdzie chcesz, mnie nie sponiewierasz!
A jeszcze jedno...

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]