Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Dopóki jestem w grze by Slums Attack Lyrics

Genre: rap | Year: 2008

[Intro]
Dopóki jestem w grze...
Dopóki jestem w grze...
Dopóki jestem w grze, dopóki jestem w grze, dopóki jestem w grze...
Do końca od początku!

[Refren]
Dopóki jestem w grze, dopóty dobrze jest
Nawet jeśli tekst i bit potępi leszcz
Dopóki zapał mam, to w rap gram, to Wam dam
Nawet jeśli chłam wypełnia media (Znam!)
Kilka patentów na zburzenie fundamentu
Na strącenie z firmamentu tych kilku śmiesznych pionków
To mój rap dla ziomków, jeszcze żyję – w porządku!
Bo hip-hop będzie żył – do końca od początku!

[Zwrotka 1]
Wieczór, pracownia, jak co dnia hip-hop żywy
Rap tak prawdziwy, że aż boli – to Cię dziwi?
Że nie ma nic na niby, rap – muzyka żywa, widzisz
Każdy ruch na osiedlu, w klubie każdy dźwięk słyszysz
Siłę mam, wytrzymam – konsekwencją to nazywam
Ponownie się odzywam, dobrze wiesz – nie bez powodu
Nie sprawię Ci zawodu, gadka warta zachodu
Bass pierdzi z samochodu, gdy przejeżdżam blisko Ciebie
Świeży towar klepie, ja opuszczam wolno szyby
Bo ten syf nie jest na niby, robiłbym to, nawet gdyby
Nie było z tego grosza, gdyby znieśli mnie na noszach
Gdybyś dziś dała mi kosza, odeszła (Robiłbym to!)
Będzie przykro, jeśli tego nie docenisz lub przecenisz
Ty zajrzysz do kieszeni raperowi – cóż to zmieni?
My z rapem znieczuleni na obłudę (Pomówienia!)
W życiu se pozmieniał tak, jak chciał, więc do widzenia
Chcą mnie oceniać, chcą winić, chcą mnie zmieniać
Wkręcają się w temat, lecz nie czują go (Ściema!)
Mówić, że jest dobrze, jeśli tego dobra nie ma
Robić to, nie wierząc i pogrążać się w tych bredniach
Na ile mnie wyceniasz mój wydawco, mój fanie?
To przejebany temat jak życie przejebane
A ja widzę i słyszę więcej, niż bym tego pragnął
Gdybym wiedział, że warto, oddałbym ten rap za darmo
Wyjeżdżam z petardą, z gruntu zły – to nieprawdą
Nie bez powodu powtarzam – jestem, gram to!
Z SLU Gangu świr – masz to jak w banku
Że wyjdę z tej opresji praktycznie bez szwanku
I jak Kris o poranku, natchniony będę nawijał
W ciężkich czasach dla hip-hopu? To ja – przebita szyja!
[Refren]
Dopóki jestem w grze, dopóty dobrze jest
Nawet jeśli tekst i bit potępi leszcz
Dopóki zapał mam, to w rap gram, to Wam dam
Nawet jeśli chłam wypełnia media (Znam!)
Kilka patentów na zburzenie fundamentu
Na strącenie z firmamentu tych kilku śmiesznych pionków
To mój rap dla ziomków, jeszcze żyję – w porządku!
Bo hip-hop będzie żył – do końca od początku!

[Zwrotka 2]
Czym dzisiaj jest ten hip-hop, który rządził?
W czasach, gdy byliśmy młodzi – kogo dziś to obchodzi?
Mnie oczywiście – dajcie mówić artyście
Wiele widzieliście na scenie – to na liście
Ludzie, Wy tam byliście, pamiętacie? (Oczywiście!)
To świadkowie ceremonii, nazywali mnie mistrzem
Zmieniliśmy stan rzeczy na lepsze – jak należy
Byliśmy szczerzy, każdy po dzień dziś nam wierzy
Pora to uleczyć, przestań śmieciu kaleczyć
Nastały ciężkie czasy, więc przechodzę do rzeczy
Z kim mam się zmierzyć? (Pierdolony nieudacznik!)
Ilu takich znasz Ty? Ilu ja znam – sprawdź ich!
Pękają fake ogniwa, gdy na bicie Wesz prawdziwa
Kilka rund ich przytrzyma – wtedy puchną te dziwki!
Seks, rap, używki i w chuj schłodzone drinki
Wyjdź stąd, zostaw, zrezygnuj – jesteś nikim!
Masz chujowe wyniki, brak talentu, techniki
I do tego złe nawyki, dziś napluję Ci w mordę
A z wartymi tego rapu ludźmi wychlam gołdę!
[Przejście]
Dopóki jestem w grze, dopóki jestem w grze, dopóki jestem w grze...
Do końca od początku!

[Refren]
Dopóki jestem w grze, dopóty dobrze jest
Nawet jeśli tekst i bit potępi leszcz
Dopóki zapał mam, to w rap gram, to Wam dam
Nawet jeśli chłam wypełnia media (Znam!)
Kilka patentów na zburzenie fundamentu
Na strącenie z firmamentu tych kilku śmiesznych pionków
To mój rap dla ziomków, jeszcze żyję – w porządku!
Bo hip-hop będzie żył – do końca od początku!

[Zwrotka 3]
Umarłbym za rap – jak nawijał Fredro Starr
Znów osuszyłem bar i pizgałem całą noc
Mój rap nie koks, rap jest moją kokainą
Zostanę blisko z rapem tak jak z moją dziewczyną
Bliski memu sercu mój rap...
Nasze mordy krzywe, nie dla każdego miłe
Mój rap jest dla dziwek, ale tylko tych w pończochach
A Ty komercyjna dziwko wypierdalaj stąd, wynocha!
Stań se w koncie, szlochaj – dla mnie to radocha
Jak opierdolę Tokaj, nagram to po stokroć lepiej
Wraz z wdechem i wydechem możesz se zajebać ściechę
Zawyjesz jak wyjec, niczym kastrat Farinelli
Nowy track jak News Daily, usłyszą to w New Delhi
To nie na Twoje nerwy, w drzwiach załóż ze dwie Gerdy
Wypierdalaj z tego rapu, nie rób obciachu
Nie wyrabiasz się w tym fachu, masz zwykłej dziwki status!
[Refren]
Dopóki jestem w grze, dopóty dobrze jest
Nawet jeśli tekst i bit potępi leszcz
Dopóki zapał mam, to w rap gram, to Wam dam
Nawet jeśli chłam wypełnia media (Znam!)
Kilka patentów na zburzenie fundamentu
Na strącenie z firmamentu tych kilku śmiesznych pionków
To mój rap dla ziomków, jeszcze żyję – w porządku!
Bo hip-hop będzie żył – do końca od początku!