Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Trzyrazynie by Siedem ez Lyrics

Genre: rap | Year: 2001

[Zwrotka 1: Słoniu & Stopczyk]
Raz nie, bo niełatwym torem życia wciąż kroczy
Jak po śladach na piasku, który wciąż wieje w oczy
W proroczym śnie, gdzie nie wszystko się iści
A kolejny wymarły gatunek optymiści
Przelane myśli, jak przelane potu morze
Skrapiające trud perspektyw w dobrym kolorze
To wiara w sens pobudek siódma rano ta
I nadzieja w sercu do siódmej następnego dnia
Niepoprawny na drugie tak przez życie ochrzczony
Przez nieprzystosowanie jak dar z dumą noszony
I nierzadko piętnowany przez resztę społeczności
Podcinającej skrzydła ambitnej odmienności
Szarości smug co przesłania im oczy
Gdy z wygasłym wzorkiem chłopak na krawędzi kroczy
I w zmowie milczenia gdy potrzebne jedno słowo
Wzniecające do życia, płomień w sercu na nowo
Po raz trzeci nie, bo ja nigdy nie przestanę
Być takim jakim jestem i brnąć w nieznane
Zawiłym torem kreślonym dłoniom przeszłości
Na białej karcie dwóch stron osobowości
Prawdziwego oblicza dzień za dniem tego miasta
Ludzi i losu, co profitem nie szasta
Gdy poziom nerwów wzrasta jak zmrok zapada
Trzyrazynie Siedem sprawdź to Łez brygada
[Przerwa: Stopczyk]
Trzyrazynie

[Zwrotka 2: Stopczyk]
Nie z nami te numery Bruner
Nie do sprzedania za fortunę
Obetnij w krzywym zwierciadle odbicie
Widzisz portfel, skrycie płaczesz nad całym życiem
Ja mam konkret, bo jestem szczęśliwy
A co by było gdyby
Nie wiem, niepoprawny i kawał skurwysyna tak jak Siwy
Ale sam znam siebie, Stopa trzynasty z parszywych
I ostatni sprawiedliwy na pohybel kosmopolitom, jak Dagome
Nie dam się zatrzymać, słowa bronię
Do ostatniej krwi, oni mówią "Stopek wariacie"
I wielu drwi ale mam swoich na poparcie
Ze Słoniem ramię w ramię bo ja o nim jak o bracie
Choć od dzieciaka wychowani w innej chacie
A Stopczyk niedościgniony w jednym temacie
Jak skręcić batona na czas, sprawdź się
Niepoprawny i tak nie ugrzecznicie mnie
Nie widzialny to sztuka jak kamuflować się
Nie do sprzedania bo nikt nie kupi mnie
Trzyrazynie, no to nara, nie

[Zwrotka 3: Tektyw & Stopczcyk]
Nieśmiertelny, z tym mogę się zgodzić, dusza w muzyce
Czuję, więc piszę
Uwięziony we własnym ciele jakiś czas w życiorysie
Stoję na czele tego co mnie otacza
Wyczuwam presję każdego słuchacza
Co robię, wieczne będzie grać w odtwarzaczach bez przerwy
Dlatego Tektyw czuje się nieśmiertelny
Trzryrazynie Tektyw-ken, niewidzialny
Dla tych co widzą mnie takim
Jakim być nie chcę, myślę więc jestem
Nie ma mnie dla tych i nigdy nie będzie
"Słyszeć" znaczy widzieć tą kwestię
Tektyw-ken, jebać resztę pacjentów co źle mi życzą
Sztuka miejski kamuflaż, niech widzą
Obraz czarny
Dlatego Tektyw czuję się niewidzialny
Lecz odsłania kawałek, który nie wszyscy słyszą
Nie do sprzedania razy tysiąc, sto, żadne kwoty
Nie zamienią słów, bo co, brak ci floty
Nie, tylko to są te rzeczy gdzie nie liczą się banknoty
I nie będę tańczyć, nie, jak mi zagrają
Będę grać, a zatańczą ci, którzy słuchają
Trzyrazynie chłopaki nigdy się nie sprzedają
Ale znają to coś co uważasz za słabość
Ty, to łzy, tylko zazdrość, zazdrość