Salka by Robert Piernikowski Lyrics
[Piernikowski]
Wczoraj na ulicy mijał mnie twój mikrofon
Żalił się, skarżył się, na twój chujowy głosu ton
Mówił, że ma blazę, od twojego śpiewu blazę
(Ej) Nic na to nie poradzę
Cześć, muszę lecieć, nie mogę gadać już więcej
On mi mówi: "Nie chcę pieniędzy, ja chcę MC"
Masz mój numer, dzwoń, ustaw się w kolejce
Masz mój numer, dzwoń, ustaw się w kolejce
Podobno w twoim studio jest tak nudno
Że robisz se białasów z bluz i kurtek
Co ci hajpują i wszystko lubią
Jesteś człowiekiem i tego nie widzisz ale oni czują się głupio
Naprawdę głupio (?) głupio
No dobra, eee, mikrofon, spierdalam do domu
Wchodząc po schodach słyszę dzwonek telefonu (brr)
Dzwoni białas, zaprasza do studia (Ej, ej, ej, ej, ej)
Nuda, w twojej salce nuda (ej, ej, ej)
Ding dong, patrzę w judasz, przyszła nuda
Twoja twarz, nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
Nuda nuda, Piernikowski nuda
Lustro, bluza-kangur nuda, cześć-cześć nuda
Białasy relacje nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
[Hades]
Twój mikrofon nie tęskni już za tobą
Widziałem go w Sopocie
Na molo z twoją żoną
Zostaw wiadomość, nagraj pocztę głosową
Bo nie chce mu się słuchać
Co mówisz i do kogo
Gadał, że słabo ostatnio z twoją formą
Że musi złapać bucha, ogarnął spoko zioło
Zbiliśmy bongo, zamieniliśmy słowo
Powiedział mi, że przypałowo
Narzekał sporo
Że chciałby zmienić pracę, że za daleko
Że nie ten sektor, że płacze jak rozleje mleko
Że dużo stresu, że jebać takich szefów
Że spoko peso, ale kosztem czego?
Uciekł daleko, zostawił pusty kabel
Nie nagrasz już niczego
Bo wszystko jest za słabe
I tylko fale, ja stoję z nim na brzegu
Na pustej plaży, stąd ledwo widać zarys Helu
[Piernikowski]
(nuda, (?))
Ding dong, patrzę w judasz, przyszła nuda
Twoja twarz, nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
Nuda nuda, Piernikowski nuda
Lustro, bluza-kangur nuda, cześć-cześć nuda
Białasy relacje nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
Wczoraj na ulicy mijał mnie twój mikrofon
Żalił się, skarżył się, na twój chujowy głosu ton
Mówił, że ma blazę, od twojego śpiewu blazę
(Ej) Nic na to nie poradzę
Cześć, muszę lecieć, nie mogę gadać już więcej
On mi mówi: "Nie chcę pieniędzy, ja chcę MC"
Masz mój numer, dzwoń, ustaw się w kolejce
Masz mój numer, dzwoń, ustaw się w kolejce
Podobno w twoim studio jest tak nudno
Że robisz se białasów z bluz i kurtek
Co ci hajpują i wszystko lubią
Jesteś człowiekiem i tego nie widzisz ale oni czują się głupio
Naprawdę głupio (?) głupio
No dobra, eee, mikrofon, spierdalam do domu
Wchodząc po schodach słyszę dzwonek telefonu (brr)
Dzwoni białas, zaprasza do studia (Ej, ej, ej, ej, ej)
Nuda, w twojej salce nuda (ej, ej, ej)
Ding dong, patrzę w judasz, przyszła nuda
Twoja twarz, nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
Nuda nuda, Piernikowski nuda
Lustro, bluza-kangur nuda, cześć-cześć nuda
Białasy relacje nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
[Hades]
Twój mikrofon nie tęskni już za tobą
Widziałem go w Sopocie
Na molo z twoją żoną
Zostaw wiadomość, nagraj pocztę głosową
Bo nie chce mu się słuchać
Co mówisz i do kogo
Gadał, że słabo ostatnio z twoją formą
Że musi złapać bucha, ogarnął spoko zioło
Zbiliśmy bongo, zamieniliśmy słowo
Powiedział mi, że przypałowo
Narzekał sporo
Że chciałby zmienić pracę, że za daleko
Że nie ten sektor, że płacze jak rozleje mleko
Że dużo stresu, że jebać takich szefów
Że spoko peso, ale kosztem czego?
Uciekł daleko, zostawił pusty kabel
Nie nagrasz już niczego
Bo wszystko jest za słabe
I tylko fale, ja stoję z nim na brzegu
Na pustej plaży, stąd ledwo widać zarys Helu
[Piernikowski]
(nuda, (?))
Ding dong, patrzę w judasz, przyszła nuda
Twoja twarz, nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda
Nuda nuda, Piernikowski nuda
Lustro, bluza-kangur nuda, cześć-cześć nuda
Białasy relacje nuda
Weekendowe cuda, rozchylone uda