Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Wrzask by ReTo Lyrics

Genre: rap | Year: 2016

[Zwrotka 1: ReTo]
Czemu samotność to taka straszna trwoga
Niby pije z ziomami ale znowu pije sam
Tak niewierzący łapie za ręce Boga
Którego nie zna i nie chce poznać już od paru lat
I ciągle kręcę się, chciałbym więcej
Czy jestem ślepcem
Który tak próżny biegnie by mieć hajs
Póki co Hype jest no i jest nieźle
Lecz czemu jeszcze nie mogę cieszyć się z tego co mam?
Smak pracy mi znany jest i nie od dzisiaj wiec nie pierdol mi że banany
No bo nie i jak znowu jestem nachlany gdzieś i wtedy spotkasz mnie to wiedz ze piłem za swoje
Bo mama mi dała rozum i dwie ręce a nie czek in blanco czy kartę w platynie
Dlatego ze nie mogła dać mi nic więcej i dlatego dzisiaj jestem wdzięcznym synem
Dziś mnie prosi kiedy czasem rozmawiamy by mi pasja i kariera nie zrobiły z głowy kibla
I gdy na jej głowę wejdą siwe włosy nie musiała na mnie patrzeć niczym na drugiego Riedla
Uśmiecham pół gębkiem się odpowiadając jej "Mama, no co ty"
A w głowie dopowiem sam sobie gdy wyjdę " Tak mama, no oby"
Już za dzieciaka planu B nie było
To co dziś mam śniło mi się wtedy w nocy
Inni latali za piłą a mnie coś męczyło to lałem na zeszyt długopis
Wtedy się śmiano bo bylem zabawny
Jak można próbować w mieścinie skąd jestem
Jak dziś mnie mijają to nie ma pogardy
Przeciwnie co drugi podbije po zdjęcie
[Refren]
Ja polecę w hen
Oni chcą żebym czuł się gorszy
A co to to nie
Miałem pół życia tak i dosyć
Polecę jak ptak
Zobacz jak biały kruk tańczy z wiatrem
Nie liczy się czas
Mój nadgarstek żegna się z zegarkiem
Czy wiesz jak to jest jak chcesz a nie możesz biec
Gdy dusza razem z ciałem krzyczą SOS
Bez wyjść ewakuacyjnych
Głową targa wrzask i krzyk
Czy wiesz jak to jest bo ja bardzo dobrze wiem

[Zwrotka 2: ReTo]
I wiem, że co by nie działo się
To będę mógł liczyć na brata
Na moich ludzi bez waha
Jak ktoś mnie obsrał to tata
A moja matka pomimo kłótni jest święta
Zawsze przebacza
Widziała już jak się staczam
I pragnie dla mnie mesjasza
Szczeniackie wybryki bez opamiętania
Używki, melanże wracanie nad ranem
Wiadro z maryśki ciut później od chlania
Bo pierwsze to w wieku 13 szamałem
14-latek szedł niby na trening
Bo miałem z Jiu Jitsu gdzieś krótka przygodę
Kimono w torbę, wiśniówka pod pocztą
I ostro tak w stójce z wódka za rogiem
I było lanie choć nie na treningu
Jak dzieciak ma flaszkę pochłonie ją w ciemno
Szybko był parter koledzy mnie z gleby zbierali
Jak trener, Igor jeszcze jedną
Flaszkę nie rundę
I straszne bo wkrótce
Się każdy tu każdym próbował zajmować
Do domu slalomem, na miejscu pytali
"Coś piłeś?" się buty nie chciały zdejmować
Kolejne lata młodości nie inne
Nie dziwne ze kiedy mówiłem wychodzę
To mama pod nosem mówiła modlitwę
Wiec dopowiadałem pod nosem "nie z Bogiem"
Łamałem się nie raz, nie srając ze strachu
A dusze wkładając w imadło
Upadek, wstawanie, upadek, wstawanie
A dziś już wiem że było warto
[Refren]
Ja polecę w hen
Oni chcą żebym czuł się gorszy
A co to to nie
Miałem pół życia tak i dosyć
Polecę jak ptak
Zobacz jak biały kruk tańczy z wiatrem
Nie liczy się czas
Mój nadgarstek żegna się z zegarkiem
Czy wiesz jak to jest jak chcesz a nie możesz biec
Gdy dusza razem z ciałem krzyczą SOS
Bez wyjść ewakuacyjnych
Głową targa wrzask i krzyk
Czy wiesz jak to jest bo ja bardzo dobrze wiem

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]