Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Kostka brukowa by Radek Lyrics

Genre: rap | Year: 2019

[Zwrotka 1: Radek]
Kłębią się myśli od grozy i trwogi
Idąc przez centrum spoglądam na nogi
Mam być wciąż lepszy? Da się to zrobić
Moment, pozbędę się tylko pożogi
Kłębią się myśli tak błędne i zgubne
Jestem jak wywrotka i ręce mam brudne
Przestać być taki? to wcale nie trudne
Moment, tylko dokończę tą wódkę
Zwykle wieczorem wsiadam w samochód, zapisuję tekst, lub idę pobiegać
Środa - dzień odpoczynku wątroby od tygodnia udręk. Jakich? Nie dociekaj
Dzwoni telefon, w moment odbieram
Za parę minut na miejsce docieram
Wiatr spokojnie porusza drzewami
Płomień z zapalniczki miedzy krzakami
Światło wieczornego słońca leniwie spogląda zza horyzontu
Pada na blanty i alkohol, pety i butle, na nas po prostu
Wieczór piękny i długi zamienia się w ciemną lecz słodką noc
Twarze oświetlanie przez płomień, zaraz ktoś zrobi nos
Jak zawsze bałem się wyjścia - a teraz się boję powrotu
Moje płuca już krzyczą o pomoc, nie oddam butelek do zwrotu
Potem już tylko światło księżyca odbija się od zamglonych oczu
A twoje tak wielkie, niebieskie, jakby Walter White tam
Self-made oczywiście, jak moje bity na tej płycie
A butla dzielona na pół, tak jak z pulą na feat'cie
Słyszę szur butów na kamieniach, idę z panną boską
Potem odkręcam zakrętkę
Na koniec moja twarz przywita się z brukową kostką
[Refren: Radek]
Upadam znów
Chcę poczuć już jak wstaję
Na bok znosi mnie ból
Tak słusznie go dostaje
Skończy się jednym siniakiem na mordzie
Skończy się dwoma takimi na nodze
Tydzień będę kurować się znów
Dobra, może lufa kolejna pomoże

[Zwrotka 2: Pula]
Pozdrawiamy z Bębła, Jezzów
Jebać kurwy, chcemy jazzu
Nikt nam nie zabroni tego co jest tu legalne
Zawsze będę palił trawę i popijał drinkiem w knajpie
Wszyscy tutaj zebrani się bawią i niech wypiją zdrowie
Do piosenki przygranej, zapalimy sobie
Byłaś taka piękna, wtedy, w ciemnej nocy
Oczarowały mnie twoje duże oczy
Widziałem w nich piękno i swój krzywy pysk
Najpierw był pocałunek, potem wytrysk
Krzeszowice, cudne miasto, pobić chciałem chuja
A ty w tym momencie: "uspokój się pula"
Wiedziałaś jaki jestem i co mogę zrobić
Dlatego z batonem zacząłem chodzić
Zależało mi na tobie do pewnego czasu
Kiedy powiedziałaś, że już nie masz czasu
Pojebałem sprawę, tir prawie przejechał
I od tego momentu, to już była meta
Biegłem tak szybko do rozstania
Biegłem tak szybko do rozstania
[Refren: Radek]
Upadam znów (upadam znów)
Chcę poczuć już jak wstaję (chcę poczuć już jak wstaję)
Na bok znosi mnie ból
Tak słusznie go dostaje
Skończy się jednym siniakiem na mordzie (skończy się jednym siniakiem na mordzie)
Skończy się dwoma takimi na nodze
Tydzień będę kurować się znów (tydzień będę kurować się znów)
Dobra, może lufa kolejna pomoże