Nie ma nas by Quiet XI Lyrics
[Zwrotka]
Wracają wspomnienia (o)
Nieudolne próby odzyskania szczęścia
Trwam tu w tej depresji, ciebie obok nie ma
Nas już nie ma, został tylko nasz pamiętnik
Nasze zdjęcia piękne kiedy leżysz obok
Teraz mam maskotkę nazywa się "Lovesong"
Woda z kranu wydaje się słoną
Nie pływają w niej delfiny, moje sny to horror
Słuchaliśmy razem nutek, teraz ich się boję
Wszystko przypomina kiedy było nas aż dwoje
Kiedy zamawiałem paczkę dochodziły kolorowe
Teraz mam już same czarne, jakbym był w żałobie
Wybieram blaty do kuchni w której mieliśmy gotować
Wszystkie marmurowe, taki chciałbym mieć gdy skonam
Nawet nie chce brać się w garść, wiеm że nie podołam
Nie wiеm nawet co u ciebie, strach okala głowa
Kiedyś wybierałaś mi beaty do płyty
Teraz każdy beat wydaje się lichy
Mimo że brzmi adekwatnie do tego o czym tu śpiewam
To wciąż boli ten instrument, pianino nie do zniesienia
Twoja talia jak klepsydra teraz odmierzam nią czas
Mój zegarek dawno stanął, ma bateria padła tak
Świeca zapłonowa - moje serce, już nie daje iskry
Czuję chyba coś dziwnego jakby duszy mixy
Piszę teksty i mixuję nutkę sobie sam
W mojej głowie widzę się u nieba bram
Próbuję zapukać żeby ktoś mi odpowiedział
Chyba mnie tam nie chcą, życie jest nie do zniesienia
Może oni także płaczą bo nie widzą nas już razem
Może nigdy nie widzieli nawet naszej twarzy
Czuję się tak zapomniany i pozostawiony
Woda daje życie a łzy robią z ciała zdobycz
Nie wiem co by się musiało stać
Żebym mógł normalnie żyć, żebym śpiewał "la la la"
Nie wiem jaka duża musiałaby być ta garść
Żebym się w nią łatwo zmieścił, wytarł łzy i poszedł spać
Quiet
Wracają wspomnienia (o)
Nieudolne próby odzyskania szczęścia
Trwam tu w tej depresji, ciebie obok nie ma
Nas już nie ma, został tylko nasz pamiętnik
Nasze zdjęcia piękne kiedy leżysz obok
Teraz mam maskotkę nazywa się "Lovesong"
Woda z kranu wydaje się słoną
Nie pływają w niej delfiny, moje sny to horror
Słuchaliśmy razem nutek, teraz ich się boję
Wszystko przypomina kiedy było nas aż dwoje
Kiedy zamawiałem paczkę dochodziły kolorowe
Teraz mam już same czarne, jakbym był w żałobie
Wybieram blaty do kuchni w której mieliśmy gotować
Wszystkie marmurowe, taki chciałbym mieć gdy skonam
Nawet nie chce brać się w garść, wiеm że nie podołam
Nie wiеm nawet co u ciebie, strach okala głowa
Kiedyś wybierałaś mi beaty do płyty
Teraz każdy beat wydaje się lichy
Mimo że brzmi adekwatnie do tego o czym tu śpiewam
To wciąż boli ten instrument, pianino nie do zniesienia
Twoja talia jak klepsydra teraz odmierzam nią czas
Mój zegarek dawno stanął, ma bateria padła tak
Świeca zapłonowa - moje serce, już nie daje iskry
Czuję chyba coś dziwnego jakby duszy mixy
Piszę teksty i mixuję nutkę sobie sam
W mojej głowie widzę się u nieba bram
Próbuję zapukać żeby ktoś mi odpowiedział
Chyba mnie tam nie chcą, życie jest nie do zniesienia
Może oni także płaczą bo nie widzą nas już razem
Może nigdy nie widzieli nawet naszej twarzy
Czuję się tak zapomniany i pozostawiony
Woda daje życie a łzy robią z ciała zdobycz
Nie wiem co by się musiało stać
Żebym mógł normalnie żyć, żebym śpiewał "la la la"
Nie wiem jaka duża musiałaby być ta garść
Żebym się w nią łatwo zmieścił, wytarł łzy i poszedł spać
Quiet