Zamknij oczy by PlanBe Lyrics
[Zwrotka 1: PlanBe]
Hej nadeszła noc, znów siedzę do późna i to pewnie błąd
Mógłbym z tobą pójść na spacer czy coś, ale to mój świat idę pod prąd
Zaśnij skarbie zanim bardziej przeszyje ból mnie
Kiedy tak tańczę z tobą potulnie, zrobi się jaśniej to wszystko umknie
Zamykam oczy i nie mam ochoty ich jutro otworzyć
Sny nadają koloru bo widzę cię w nich i poza nimi gorycz
Nie ma mnie dziś, zwiedzam obłoki
Zamykam drzwi, które tłumią me kroki
Wychodzę i daję się ponieść
Spisuję ci swoją senną opowieść
Zgasły światła, stoisz tu ze mną na krańcu świata
Latarnie bledną ty błyszczysz jak żadna
Idę w to w ciemno to jedyna szansa
Aby dosięgła cię wyobraźnia, szkoda że często to mnie wykańcza
Patrzę sam tak przez chwilę w sufit, tak bardzo nie chciałem się znowu obudzić
Unikam ludzi może jestem głupi, lecz nie mam ochoty oglądać tych ulic
Idę się upić i trochę znieczulić, na chwilę odłączyć swój zmęczony umysł
Połóż się już i cicho do poduszki wypowiedz najbardziej ukrywane smutki
Poszukam odtrutki, ty w tym czasie uśnij, dobranoc kochanie nie grozi ci już nic
[Zwrotka 2: 3003]
Skończył się dzień, nie ma już nic
Pora na sen, ty spokojnie śpij
Im więcej widzę tym szybciej tu dziś
Bije to serce gdy mijam cię i
Nie znamy się, słyszysz mój głos
Choć nie wiem czy chcę słyszeć go wciąż
Krzyczę przez ciszę mam dość
Gdy zwykle to piszę ulice już śpią
Zabiorę cię stąd tak daleko dość daleko za horyzont
Gdzie znika zazwyczaj ta licha logika gdy dzisiaj muzyka mą egidą
Poznaje ten widok, niech widzą, że leżę, zamknięte mam oczy
I nic już dziś nie wiem i nie jestem pewien czy zobaczę ciebie tej nocy
Śpij, wiedząc jak wokół zasypia ten cały tak świat
Choć w mroku niepokój to jestem tu gotów by przy twoim boku tu czuwać od tak
Nie ma to jak, pogubić się w snach, ucieczka przed złym dniem
Uciekam, nie zwlekam bo wiem
Że na mnie tam czekasz choć daleki cel
Śpij, nie znaczy nic to wszystko gdy zasypiasz
Śpij, gdy nie masz już sił ten świat ma złe oblicza
Śpij, pokaże ci dziś co dziś mnie tu zachwyca
Co dziś nas ogranicza, znikam, widać po źrenicach
[Zwrotka 3: Styku]
Nie ma cię obok, dałaś mi słowo, dałaś coś więcej niż każda z nich
I byłaś tak sobą, tak naturalnie, dałaś kilka pięknych chwil
Sala jest pusta, nie ma nikogo, czekam aż otworzysz drzwi
Pamiętam uśmiech, każdy twój ruch, z tobą chciałem spełniać sny
Dziś włóczę się sam, z butelką w ręku
Pytam siebie czy musi tak być
Lecz proszę nie pytaj czemu tak robię bo sam nie znam tej odpowiedzi dziś
Kolejny łyk, a na zegarku późna godzina zbyt późna i
Chcę zamknąć oczy, znaleźć się tam gdzie nikt nie wie o nas nic
Śpij, nie myśl o syfie, syfie który nas otacza
Śpij, tak bardzo radosna, piękna i do końca oddana
Nie jesteś sama, zamykam oczy, sala nie jest teraz pusta
Podajesz mi rękę tak bardzo radosna, obserwuję twoje usta
Tańczymy gdzieś, gwiazdy święcą wysoko nad nami
Czuję twój zapach, patrzą na nas, oni nie są teraz ważni
Chcę się tym karmić, mimo tego, że będę musiał się obudzić
I kolejną dobę czekać na to by z tobą w podróż gdzieś wyruszyć
Hej nadeszła noc, znów siedzę do późna i to pewnie błąd
Mógłbym z tobą pójść na spacer czy coś, ale to mój świat idę pod prąd
Zaśnij skarbie zanim bardziej przeszyje ból mnie
Kiedy tak tańczę z tobą potulnie, zrobi się jaśniej to wszystko umknie
Zamykam oczy i nie mam ochoty ich jutro otworzyć
Sny nadają koloru bo widzę cię w nich i poza nimi gorycz
Nie ma mnie dziś, zwiedzam obłoki
Zamykam drzwi, które tłumią me kroki
Wychodzę i daję się ponieść
Spisuję ci swoją senną opowieść
Zgasły światła, stoisz tu ze mną na krańcu świata
Latarnie bledną ty błyszczysz jak żadna
Idę w to w ciemno to jedyna szansa
Aby dosięgła cię wyobraźnia, szkoda że często to mnie wykańcza
Patrzę sam tak przez chwilę w sufit, tak bardzo nie chciałem się znowu obudzić
Unikam ludzi może jestem głupi, lecz nie mam ochoty oglądać tych ulic
Idę się upić i trochę znieczulić, na chwilę odłączyć swój zmęczony umysł
Połóż się już i cicho do poduszki wypowiedz najbardziej ukrywane smutki
Poszukam odtrutki, ty w tym czasie uśnij, dobranoc kochanie nie grozi ci już nic
[Zwrotka 2: 3003]
Skończył się dzień, nie ma już nic
Pora na sen, ty spokojnie śpij
Im więcej widzę tym szybciej tu dziś
Bije to serce gdy mijam cię i
Nie znamy się, słyszysz mój głos
Choć nie wiem czy chcę słyszeć go wciąż
Krzyczę przez ciszę mam dość
Gdy zwykle to piszę ulice już śpią
Zabiorę cię stąd tak daleko dość daleko za horyzont
Gdzie znika zazwyczaj ta licha logika gdy dzisiaj muzyka mą egidą
Poznaje ten widok, niech widzą, że leżę, zamknięte mam oczy
I nic już dziś nie wiem i nie jestem pewien czy zobaczę ciebie tej nocy
Śpij, wiedząc jak wokół zasypia ten cały tak świat
Choć w mroku niepokój to jestem tu gotów by przy twoim boku tu czuwać od tak
Nie ma to jak, pogubić się w snach, ucieczka przed złym dniem
Uciekam, nie zwlekam bo wiem
Że na mnie tam czekasz choć daleki cel
Śpij, nie znaczy nic to wszystko gdy zasypiasz
Śpij, gdy nie masz już sił ten świat ma złe oblicza
Śpij, pokaże ci dziś co dziś mnie tu zachwyca
Co dziś nas ogranicza, znikam, widać po źrenicach
[Zwrotka 3: Styku]
Nie ma cię obok, dałaś mi słowo, dałaś coś więcej niż każda z nich
I byłaś tak sobą, tak naturalnie, dałaś kilka pięknych chwil
Sala jest pusta, nie ma nikogo, czekam aż otworzysz drzwi
Pamiętam uśmiech, każdy twój ruch, z tobą chciałem spełniać sny
Dziś włóczę się sam, z butelką w ręku
Pytam siebie czy musi tak być
Lecz proszę nie pytaj czemu tak robię bo sam nie znam tej odpowiedzi dziś
Kolejny łyk, a na zegarku późna godzina zbyt późna i
Chcę zamknąć oczy, znaleźć się tam gdzie nikt nie wie o nas nic
Śpij, nie myśl o syfie, syfie który nas otacza
Śpij, tak bardzo radosna, piękna i do końca oddana
Nie jesteś sama, zamykam oczy, sala nie jest teraz pusta
Podajesz mi rękę tak bardzo radosna, obserwuję twoje usta
Tańczymy gdzieś, gwiazdy święcą wysoko nad nami
Czuję twój zapach, patrzą na nas, oni nie są teraz ważni
Chcę się tym karmić, mimo tego, że będę musiał się obudzić
I kolejną dobę czekać na to by z tobą w podróż gdzieś wyruszyć