Zero by Pawe Bokun Lyrics
[Zwrotka 1]
Więcej lat na koncie, żadne z nich rozsądne
Mam syczącą bombę w moim chorym łbie
Miałem mieć pieniądze, miałem biec na koncert
Jak już gdzieś mnie dorwiesz, zaczniesz pytać się
We dnie nie dzwoń do mnie, siedzę z kartką ciągle
Tłukę joint za jointem tylko tak mi lżej
W nocy gdzieś mnie ciągnie, chociaż nie chcę wspomnień
Patrzę nieprzytomnie w twoją twarz na tel
[Refren]
Najpierw zero głupich pytań
Potem zero "Co tam słychać?"
Słowa dzielą nas już dzisiaj
Tak jak pieniądz po rodzicach
Najpierw zero głupich pytań
Potem zero "Co tam słychać?"
Słowa dzielą nas już dzisiaj
Tak jak pieniądz po rodzicach
[Zwrotka 2]
Niknę, za bardzo chciałem z wszystkimi żyć spoko
A to bardziej przykre, sztuczne uśmiechy to gorzej niż botoks
To gorzej niż biznes, ludzie to tylko o sobie wciąż plotą
Mój Boże, to przykre, ja jestem tylko wesołym idiotą
I łażę co chwilę pod prąd, choć przypały coraz są częstsze
Leci wszystko z miękkich mi rąk, mam mieszkanie coraz już gęstsze
Czekam tylko w ciszy na noc, żeby rzucać kości i mięsem
Giną ciągle dzięgi nam z kont jak fizyczne prawa po kresce
Suki! Suki we łbie, chcę tylko tysiące dolców i to pędem
Chcę mieć zaraz do paszportu każdy stempel
I posuwać wielkim mercem YO!
Póki mnie nie zdejmie, cała chmara obowiązków swoim tempem
Żeby się zasłonić w końcu móc weekendem, ciągle duży ze mnie berbeć
Jak pamiętasz każdy mój krzyk, swoją kwaśną minę i łzy
Wiedz, że spala ciągle mi wstyd moją durną gębę
Teraz weź ze sobą ten beat, niech przypomni lepsze ci dni
Nawet jak dla ciebie już dziś jestem tylko ścierwem
Więcej lat na koncie, żadne z nich rozsądne
Mam syczącą bombę w moim chorym łbie
Miałem mieć pieniądze, miałem biec na koncert
Jak już gdzieś mnie dorwiesz, zaczniesz pytać się
We dnie nie dzwoń do mnie, siedzę z kartką ciągle
Tłukę joint za jointem tylko tak mi lżej
W nocy gdzieś mnie ciągnie, chociaż nie chcę wspomnień
Patrzę nieprzytomnie w twoją twarz na tel
[Refren]
Najpierw zero głupich pytań
Potem zero "Co tam słychać?"
Słowa dzielą nas już dzisiaj
Tak jak pieniądz po rodzicach
Najpierw zero głupich pytań
Potem zero "Co tam słychać?"
Słowa dzielą nas już dzisiaj
Tak jak pieniądz po rodzicach
[Zwrotka 2]
Niknę, za bardzo chciałem z wszystkimi żyć spoko
A to bardziej przykre, sztuczne uśmiechy to gorzej niż botoks
To gorzej niż biznes, ludzie to tylko o sobie wciąż plotą
Mój Boże, to przykre, ja jestem tylko wesołym idiotą
I łażę co chwilę pod prąd, choć przypały coraz są częstsze
Leci wszystko z miękkich mi rąk, mam mieszkanie coraz już gęstsze
Czekam tylko w ciszy na noc, żeby rzucać kości i mięsem
Giną ciągle dzięgi nam z kont jak fizyczne prawa po kresce
Suki! Suki we łbie, chcę tylko tysiące dolców i to pędem
Chcę mieć zaraz do paszportu każdy stempel
I posuwać wielkim mercem YO!
Póki mnie nie zdejmie, cała chmara obowiązków swoim tempem
Żeby się zasłonić w końcu móc weekendem, ciągle duży ze mnie berbeć
Jak pamiętasz każdy mój krzyk, swoją kwaśną minę i łzy
Wiedz, że spala ciągle mi wstyd moją durną gębę
Teraz weź ze sobą ten beat, niech przypomni lepsze ci dni
Nawet jak dla ciebie już dziś jestem tylko ścierwem