Prolog by OldMan21 Lyrics
Szósty luty dwa tysiące Sławno szpital - zmęczona matka w ręce bierze dziecko
Tak, jak milion innych matek - powiesz, ale jebie mnie to
Moja życie, to se tak zaczynam i weź się pierdol
Opisuje tu teraz swoje życie jakby wyjął serce z piersi i pokroił, i to boli
Bo pokaż kurwo, który by to złożył tak, że czujesz to na własnej piersi
Nie mam dla Ciebie nic, mam trochę brudu, kilka blizn
Ale pomoże ci zrozumieć o czym piszę i dlaczego jeszcze walczę
Co budzi mnie, nie daje spać co noc
I mnie trzęsie, jakbym zaraz zejść miał - kurwa, znasz to, co?
Lipiec dwa tysiące szósty Jezierzany
Piękne dzieciństwo kiedy ciągle kogoś nowego poznałem byłem ten lubiany
Każdy turysta który u nas wynajmował domek mnie kochał to dlaczego teraz
Każda kurwa opisuje mnie jako narkomana nigdy nie wziąłem tego gówna
Nie pale szlugów, nigdy nie brałem dragów
Jestem marzeniem teściowych i wrogiem ulicy
Kiedyś kochała mnie ulcia a teraz zapytaj na rejonie
Nie jeden powie, że mnie dojedzie jeszcze
A ciągle tu stoje kurwy nie mogą zabrac mi nic
Dwa tysiące ośmy
I tutaj wszystko się spierdala do bagna
Przepraszam mamo ale moja skrzywiona psychika
Nie pozwala mi już prosto myśleć
Patologia, przemoc, ulica to co mialem przez kilka lat
Kiedyś się bałem chuliganów
Kto by pomyślał, że takim się stanę
To wszystko skończyło się dla mnie szpitalem
Pamiętam te pielęgniarkę, jak mówi, że współczuje mnie mojemu ojcu
Śladów już nigdy nie zmaże, gdybym był znowu tu dziesięciolatkiem
Kocham Cię tato nie miałeś lekko ze mną, nigdy nie byłem dobrym dzieckiem
Chciałeś, bym poszedł na informatykę, wolałem iść w to co niebezpieczne
Mam serce do walki i mózg rozjebany to był mój atut
W domu przemoc, patologie przelewałem na ulice
Tak zostałem bestią aż byłem nikim
I to wszystko prawda i strasznie przykro mi
Zawsze o tobie mamo mówili że jesteś zła powinnaś do psychiatryka
Zawsze płakałem ze śmiechu, jak mówili o Tobie, że jesteś zła
W największym bagnie stanąłbym na głowie
By ktoś, kogo kocham mógł stanąć na nogach
Kieruje mną zemsta, pragnienie zwycięstwa
Myślę, że jestem lepszy niż reszta, lecz to za mało a to tylko przedsmak
Dwa tysiące pietnasty
Piłkarz, debil stan krytyczny, zmiana o 180
To są cechy tego roku
Mają się za proroka, chcą mi przepowiadać koniec?
Nie udało się ups, oni nie przewidują, oni są przewidywalni
Co by zatrzymałaby tę nimiecką mordę
Idę po swoje i w chuju mam przeszłośc
#2k18
Z biedaka do typa co nie wie co to tanie szmaty
Z przemocy do normalnego życia
Z patologi to przykladu rodziny
To kurwa jest wielka zmiana o 180 stopni
W czym jest problem?
Wygrywam życie w tym jest u was kurwa problem
Nikt nie chciał znać teraz chce każdy
Masz hajs jest git
Nie zapominam o tym co było
Jestem draniem palę mosty idę swoją drogą
Wiem jedno, że dzieli nas przepaść
Tato nie mam złości, że nie miałem zawsze tego, co chcę
Wiem, że było zawsze ciężko
Byłeś wkurwiony na to
Że nie możesz dać nam wszystkiego
Musiałeś ogarniać syf, dzięki temu skurwysyny
Właśnie, wiesz, teraz mi nie mogą zabrać nic
Kurwa, naprawdę się cieszę
Chociaż to jest trochę taki śmiech przez łzy
Waliłem wódę litrami, Pierdolę! te fazy, bo mam dziś banię na trzeźwo
Tak w ogóle, każdy tekst jest pisany na trzeźwo
Mówią, że jestem geniuszem
Patrzą mi na mordę, co to za ładny koleś
Mam zwykłego chłopaka, a to oznacza, że mam to co chcesz - co wyśnisz
2k19
Wziąłem tabletki, te po których przyjdzie uśmiech
Stany depresyjne o których myślałem że mam rok wcześniej
Jakoś staram się ogarnąć tę postać, co widzę w lustrze
Ułożyłem włosy, nie wiem już co tam robiłem później
Nagle postanowiłem u.....
Tak, jak milion innych matek - powiesz, ale jebie mnie to
Moja życie, to se tak zaczynam i weź się pierdol
Opisuje tu teraz swoje życie jakby wyjął serce z piersi i pokroił, i to boli
Bo pokaż kurwo, który by to złożył tak, że czujesz to na własnej piersi
Nie mam dla Ciebie nic, mam trochę brudu, kilka blizn
Ale pomoże ci zrozumieć o czym piszę i dlaczego jeszcze walczę
Co budzi mnie, nie daje spać co noc
I mnie trzęsie, jakbym zaraz zejść miał - kurwa, znasz to, co?
Lipiec dwa tysiące szósty Jezierzany
Piękne dzieciństwo kiedy ciągle kogoś nowego poznałem byłem ten lubiany
Każdy turysta który u nas wynajmował domek mnie kochał to dlaczego teraz
Każda kurwa opisuje mnie jako narkomana nigdy nie wziąłem tego gówna
Nie pale szlugów, nigdy nie brałem dragów
Jestem marzeniem teściowych i wrogiem ulicy
Kiedyś kochała mnie ulcia a teraz zapytaj na rejonie
Nie jeden powie, że mnie dojedzie jeszcze
A ciągle tu stoje kurwy nie mogą zabrac mi nic
Dwa tysiące ośmy
I tutaj wszystko się spierdala do bagna
Przepraszam mamo ale moja skrzywiona psychika
Nie pozwala mi już prosto myśleć
Patologia, przemoc, ulica to co mialem przez kilka lat
Kiedyś się bałem chuliganów
Kto by pomyślał, że takim się stanę
To wszystko skończyło się dla mnie szpitalem
Pamiętam te pielęgniarkę, jak mówi, że współczuje mnie mojemu ojcu
Śladów już nigdy nie zmaże, gdybym był znowu tu dziesięciolatkiem
Kocham Cię tato nie miałeś lekko ze mną, nigdy nie byłem dobrym dzieckiem
Chciałeś, bym poszedł na informatykę, wolałem iść w to co niebezpieczne
Mam serce do walki i mózg rozjebany to był mój atut
W domu przemoc, patologie przelewałem na ulice
Tak zostałem bestią aż byłem nikim
I to wszystko prawda i strasznie przykro mi
Zawsze o tobie mamo mówili że jesteś zła powinnaś do psychiatryka
Zawsze płakałem ze śmiechu, jak mówili o Tobie, że jesteś zła
W największym bagnie stanąłbym na głowie
By ktoś, kogo kocham mógł stanąć na nogach
Kieruje mną zemsta, pragnienie zwycięstwa
Myślę, że jestem lepszy niż reszta, lecz to za mało a to tylko przedsmak
Dwa tysiące pietnasty
Piłkarz, debil stan krytyczny, zmiana o 180
To są cechy tego roku
Mają się za proroka, chcą mi przepowiadać koniec?
Nie udało się ups, oni nie przewidują, oni są przewidywalni
Co by zatrzymałaby tę nimiecką mordę
Idę po swoje i w chuju mam przeszłośc
#2k18
Z biedaka do typa co nie wie co to tanie szmaty
Z przemocy do normalnego życia
Z patologi to przykladu rodziny
To kurwa jest wielka zmiana o 180 stopni
W czym jest problem?
Wygrywam życie w tym jest u was kurwa problem
Nikt nie chciał znać teraz chce każdy
Masz hajs jest git
Nie zapominam o tym co było
Jestem draniem palę mosty idę swoją drogą
Wiem jedno, że dzieli nas przepaść
Tato nie mam złości, że nie miałem zawsze tego, co chcę
Wiem, że było zawsze ciężko
Byłeś wkurwiony na to
Że nie możesz dać nam wszystkiego
Musiałeś ogarniać syf, dzięki temu skurwysyny
Właśnie, wiesz, teraz mi nie mogą zabrać nic
Kurwa, naprawdę się cieszę
Chociaż to jest trochę taki śmiech przez łzy
Waliłem wódę litrami, Pierdolę! te fazy, bo mam dziś banię na trzeźwo
Tak w ogóle, każdy tekst jest pisany na trzeźwo
Mówią, że jestem geniuszem
Patrzą mi na mordę, co to za ładny koleś
Mam zwykłego chłopaka, a to oznacza, że mam to co chcesz - co wyśnisz
2k19
Wziąłem tabletki, te po których przyjdzie uśmiech
Stany depresyjne o których myślałem że mam rok wcześniej
Jakoś staram się ogarnąć tę postać, co widzę w lustrze
Ułożyłem włosy, nie wiem już co tam robiłem później
Nagle postanowiłem u.....