Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Mindfuckness by Mody Dzban Lyrics

Genre: rap | Year: 2020

[Intro]
To jest kawałek, który trzeba słuchać na repeat'cie
Przez cały dzień, przez całe życie

[Zwrotka]
Czwarta rano, ledwo wstaję znów do pracy
Chciałem być kucharzem, lecz wjechałem na zmywaki
Patrzyłem jak kawałki szamy spływają w otchłań, cóż
Po prostu kocham jak pachnie forsa
Ktoś wrzucił nóż do gara i sobie pociąłem łapy
Zrobiło mi się słabo, nie byłem z frajerem na "ty"
Życie to kurwa, traumy nie da się przebiec
Ty widziałeś jak krew miesza się z beszamelem
Ssę browarki o szczęście co nie dane nam wcale
Przeklinam tę fuchę każdego dnia, ale
Wracam do domu, tam czеka na mnie ona uśmiechnięta
Na stole Kеtonal, lekko schłodzona wygląda jak wiosna
Lecz w środku zima ją zastała
Staje się jasne czemu ma słabość do bałwana
Puszczamy nowego Taco, łapiemy się za ręce
Odrabiamy lekcje z wiedzy o społeczeństwie
Pyta się jak się czuję
Ja na to, że "Jako tako", a ona, że czemu "Jako Taco?"
Ja na to, że "Jako tako inaczej bym napisał Jarmark"
I to jest prawdą, a ona krzyczy, że skandal
Że zawsze się tak mądrzę
A stoję na zmywaku, robię chuj nie pieniądze
O społeczeństwie nie wiem nic, o ćpaniu za to wiele
Mój złoty łańcuch kitram, bo uczyłem się w kościele
Miłość efekt domina, kochany
Rodzisz się, uciekasz od mamy
A później jesteś związany i peggowany
Wychodzę, nie chce słuchać pierdolenia
Prawo człowieka, mam z nią relacje typu walcz albo uciekaj
Miałem żyć chwilą, siebie kochać
Robię to na co dzień, robię bilon, trochę szlocham
Pieniądze nie śmierdzą, lecz gdzie w tym wszystkim jestem?
Bywam surowy w osądach, daję ludziom salmonellę
Pierdole rozkminy, wbijam se na domówę
Wszyscy patrzą w telefony, wyciągam weeda i wódę
Jestem głośny, atencyjny jak zwykle nie lubię
Dzwoni telefon, odbieram na pewniaku i mówię:
"Ej, nie dzwoń do mnie, jaram weed, nie chcę fobii
Nie będziemy oglądać Rick i Morty, ta, to koniec
Nie będzie powrotu, siema, zadzwoń do Hemingwaya
Piszę protokół zniszczenia"
Wracam do imprezy, myślę se o Burku, bo to dobry pies jest
Laska się do mnie uśmiecha, mówię "Cześć" jej
I pyta "Skąd ten bandaż na ręce?"
Odpowiadam, że "Miałem fight na imprezce
Ich było dwóch, a ja byłem sam na tym tańcu
Wielkie byki, ale ćwiczyłem karate w gimnazjum"
Podeszła do mnie bliżej
Rzekła, że mam fajną stylówę, lecz lepiej spodnie niżej
Wzięła mnie do pokoju obok, stwierdziła, że
Nieźle rzeczy umie robić głową
Postanowiłem zaufać na słowo
Dała mi Xana, zjadłem, bo kocham styl życia typu YOLO
Po wszystkim wychodzę, zachowuję milczenie
Wyciągam telefon, piszę do Myszki, że "Kocham Ciebie"
Czuję, że tablety zaczęły kopać, zaraz zasnę
Budzę się pod chatą, obrzygany na wycieraczce
Czwarta rano, ledwo wstaję znów do pracy...
[Outro]
"Z pozytywnych wydarzeń: polski mężczyzna doszedł do ozdrawiających duszę wniosków, z których każdy powinien brać przykład. Powiedział on, że już nie szuka kury, która znosi złote jajka, a szuka kury, która zniesie alkoholika z borderem. Tymczasem przenosimy się pod kościół św. Wacława, gdzie dzieją się rzeczy niestworzone."