Sześć Milionów Powodów by Miletti Lyrics
[Refren]
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Zwrotka 1]
Trochę za dużo emocji jak na piątek noc
Trochę za dużo na duszy, żeby poczuć coś
Zerknę sobie w głowę jak odwrócę wzrok
Prześwietlę Cię myślą jak odwrócę wzrok
Ludzie mi kibicują, fajnie, że numery idą
W chuju mam, czy idą póki mam w sobie wrażliwość
Znajdę jeden w pełni losowy powód by Cię ominąć
Albo wejdę w Twoje życie żeby być w nim tylko chwilą
Przyzwyczaiłem się do sekund, które są godziną
Szczęścia w nieszczęściu możesz szukać tylko z nienawiścią
Niby liczy się tylko jakość nie ilość
A przeżyj raz szczęście patrząc później jak inni żyją
Nie dopatrzyłem się tabliczki z napisem nie dotykać
Stojąc radośnie w markecie i przebierając w słodyczach
Które mi miały odpłacić za gorzkie momenty życia
Teraz już ponad rok nie zjadłem nic słodkiego chyba
[Refren]
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Zwrotka 2]
Dla niektórych ten Twój problem to mało
Sam też nie myślę o pierdyliardzie ludzi, którzy mieli to samo
I nigdy nie wyliczyłem ile ich to kosztowało
Bo moje życie się toczy i nie mam czasu na słabość
A przynajmniej tak mi się wydawało, do czasu, do czasu, do czasu
Czasy się zmieniają, znika Ci tożsamość, problem nie jest łatwy
Nie pójdzie z Tobą do łóżka od razu
Zachowujesz pazur, ludzie wystawiają brzytwy
Żaden z tych faktów nie jest ważny tak jak stan położenia, który zawsze w takim momencie jest nieprzychylny
Określam się w rozmowie jako "dziwny", czekam aż wzruszysz ramieniem
Całkiem świadomie nie powiem Ci o sobie tyle, że to zdziwienie zmienię
Potem ruszam w swoją stronę, ruchem zapisuję księgę
Mnie nie pytaj czy w niej podpis znaczy, że będzie coś więcej
[Refren]
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Outro]
Kaktus rośnie mi na ręce od obietnic i wyrzeczeń
Przynajmniej mam wodę na drogę, którą podejmę
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Zwrotka 1]
Trochę za dużo emocji jak na piątek noc
Trochę za dużo na duszy, żeby poczuć coś
Zerknę sobie w głowę jak odwrócę wzrok
Prześwietlę Cię myślą jak odwrócę wzrok
Ludzie mi kibicują, fajnie, że numery idą
W chuju mam, czy idą póki mam w sobie wrażliwość
Znajdę jeden w pełni losowy powód by Cię ominąć
Albo wejdę w Twoje życie żeby być w nim tylko chwilą
Przyzwyczaiłem się do sekund, które są godziną
Szczęścia w nieszczęściu możesz szukać tylko z nienawiścią
Niby liczy się tylko jakość nie ilość
A przeżyj raz szczęście patrząc później jak inni żyją
Nie dopatrzyłem się tabliczki z napisem nie dotykać
Stojąc radośnie w markecie i przebierając w słodyczach
Które mi miały odpłacić za gorzkie momenty życia
Teraz już ponad rok nie zjadłem nic słodkiego chyba
[Refren]
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Zwrotka 2]
Dla niektórych ten Twój problem to mało
Sam też nie myślę o pierdyliardzie ludzi, którzy mieli to samo
I nigdy nie wyliczyłem ile ich to kosztowało
Bo moje życie się toczy i nie mam czasu na słabość
A przynajmniej tak mi się wydawało, do czasu, do czasu, do czasu
Czasy się zmieniają, znika Ci tożsamość, problem nie jest łatwy
Nie pójdzie z Tobą do łóżka od razu
Zachowujesz pazur, ludzie wystawiają brzytwy
Żaden z tych faktów nie jest ważny tak jak stan położenia, który zawsze w takim momencie jest nieprzychylny
Określam się w rozmowie jako "dziwny", czekam aż wzruszysz ramieniem
Całkiem świadomie nie powiem Ci o sobie tyle, że to zdziwienie zmienię
Potem ruszam w swoją stronę, ruchem zapisuję księgę
Mnie nie pytaj czy w niej podpis znaczy, że będzie coś więcej
[Refren]
Kiedyś jeszcze wyjdziemy na ludzi
Nie zapytam Cię kto Cię znieczulił
6 milionów powodów by wrócić
I ten jeden, który nosisz w sobie co dzień
[Outro]
Kaktus rośnie mi na ręce od obietnic i wyrzeczeń
Przynajmniej mam wodę na drogę, którą podejmę