Szarmancki Skurwiel by Matieu Lyrics
[Verse 1 - Matieu]
Normalnie nie palę szlugów ale dla Ciebie zrobię wyjątek
Ale najpierw wykąp się w benzynie na dobry początek
Nie mów nic, wiesz mi, jestem dobrym dyskutantem
Ale nie po to nie jem grzybów by do mnie gadał Ghost Rider
Święty Augustyn miał rację bo mam dwoistą naturę
Z jednej strony miły chłopak którego nie nazwałbyś gburem
Natomiast z drugiej cham, który rzuca mięsem wkoło
Typ który jako kompan byłby prawdziwą zmorą
Jeśli znasz mnie to kminisz o co w ogóle mi chodzi
Trudno Ci się dziwić (wiesz) ale cóż zrobić
Skoro nie kumasz moich tekstów i właśnie tym sposobem
Postrzegasz mnie przez pryzmat tego jaki jestem na codzień
I nie widzisz tego zioma, który gdy usłyszy - przestań!
Ma w głowie obrazki w stylu Madryt czy Biesłan
Uwierz, że on siedzi we mnie, ale wychodzi tylko wtedy
Kiedy chwytam za długopis i odlatuję w niebyt
[Hook - El-Bejs, Berniu, Matieu]
Szarmancki to ten co szanuje tutaj wszystkie damy
A skurwiel tylko jak powiedzą - Matieu, Tobie damy
Szarmancki jest tolerancyjny, nie stawia warunków
A skurwiel nie ma nic do nikogo - zwłaszcza szacunku
Oni oboje są ze mną i czasami mnie drażnią
Bo jeden z drugim cały czas ze sobą walczą
Dziwko, mów mi, szarmancki skurwiel
To ten co was kocha i nienawidzi durnie
[Verse 2 - Matieu]
Większość ludzi jest tępa a ostrzy na mnie kły swoje
Srają się niepotrzebnie jakbym był kurwa ich tronem
Gdy ja was kocham - w moje ramiona zapraszam
Ululam was do snu, najlepiej w kołysce Judasza
Nie mam skrupułów, z crew mam głównie kosę
Zazwyczaj z Twoim bo swoje gówno nazywają sztosem
Liczą na hajs na haj, lecz to szukanie igły w stogu siania
Prędzej dostaną ode mnie w mordę niż na Bahama
Z resztą Twoi ziomale - nie widzisz tego ale wiesz
Traktujesz ich jak swoich aides, a są dla Ciebie jak AIDS
A Twoja laska jest gruba tak jak Molly Flyyn
Jeżeli jesteś Mike to trzymam Cię w garści więc zgiń
Nie stać mnie na air-maxy, conversy, vansy i ubrania z PROSTO
Życie jest nie fair, lapsy, wersy szansy mam do nawijania non-stop
Bejbe, skradnę Twoje serce i opierdolę za bezcen
Potem walnę szkocką by się poczuć dobrze wreszcie
[Hook - El-Bejs, Berniu, Matieu]
[Verse 3 - Matieu]
Nie umiem nic załatwić, no chyba że samego siebie
Jak chcesz to ze mnie zadrwij i tak zalicze Next Level
Nie sześciogwiazdkowy skurwiel - od Hifi Chady nie dostanę propsa
Ale w sumie jebie mnie opinia tych których zjadam nawet przez Alfabet Morse'a
Nie pytaj kim wolę być czy może gnojkiem bez pokory
Czy przykładnym chłopcem dla którego życie ma koloryt
Sam kurwa nie wiem, czyż to nie dziwne?
Jebać to, najwyżej przedyskutujemy to razem z litrem
[Hook - El Bejs, Berniu, Matieu]
Normalnie nie palę szlugów ale dla Ciebie zrobię wyjątek
Ale najpierw wykąp się w benzynie na dobry początek
Nie mów nic, wiesz mi, jestem dobrym dyskutantem
Ale nie po to nie jem grzybów by do mnie gadał Ghost Rider
Święty Augustyn miał rację bo mam dwoistą naturę
Z jednej strony miły chłopak którego nie nazwałbyś gburem
Natomiast z drugiej cham, który rzuca mięsem wkoło
Typ który jako kompan byłby prawdziwą zmorą
Jeśli znasz mnie to kminisz o co w ogóle mi chodzi
Trudno Ci się dziwić (wiesz) ale cóż zrobić
Skoro nie kumasz moich tekstów i właśnie tym sposobem
Postrzegasz mnie przez pryzmat tego jaki jestem na codzień
I nie widzisz tego zioma, który gdy usłyszy - przestań!
Ma w głowie obrazki w stylu Madryt czy Biesłan
Uwierz, że on siedzi we mnie, ale wychodzi tylko wtedy
Kiedy chwytam za długopis i odlatuję w niebyt
[Hook - El-Bejs, Berniu, Matieu]
Szarmancki to ten co szanuje tutaj wszystkie damy
A skurwiel tylko jak powiedzą - Matieu, Tobie damy
Szarmancki jest tolerancyjny, nie stawia warunków
A skurwiel nie ma nic do nikogo - zwłaszcza szacunku
Oni oboje są ze mną i czasami mnie drażnią
Bo jeden z drugim cały czas ze sobą walczą
Dziwko, mów mi, szarmancki skurwiel
To ten co was kocha i nienawidzi durnie
[Verse 2 - Matieu]
Większość ludzi jest tępa a ostrzy na mnie kły swoje
Srają się niepotrzebnie jakbym był kurwa ich tronem
Gdy ja was kocham - w moje ramiona zapraszam
Ululam was do snu, najlepiej w kołysce Judasza
Nie mam skrupułów, z crew mam głównie kosę
Zazwyczaj z Twoim bo swoje gówno nazywają sztosem
Liczą na hajs na haj, lecz to szukanie igły w stogu siania
Prędzej dostaną ode mnie w mordę niż na Bahama
Z resztą Twoi ziomale - nie widzisz tego ale wiesz
Traktujesz ich jak swoich aides, a są dla Ciebie jak AIDS
A Twoja laska jest gruba tak jak Molly Flyyn
Jeżeli jesteś Mike to trzymam Cię w garści więc zgiń
Nie stać mnie na air-maxy, conversy, vansy i ubrania z PROSTO
Życie jest nie fair, lapsy, wersy szansy mam do nawijania non-stop
Bejbe, skradnę Twoje serce i opierdolę za bezcen
Potem walnę szkocką by się poczuć dobrze wreszcie
[Hook - El-Bejs, Berniu, Matieu]
[Verse 3 - Matieu]
Nie umiem nic załatwić, no chyba że samego siebie
Jak chcesz to ze mnie zadrwij i tak zalicze Next Level
Nie sześciogwiazdkowy skurwiel - od Hifi Chady nie dostanę propsa
Ale w sumie jebie mnie opinia tych których zjadam nawet przez Alfabet Morse'a
Nie pytaj kim wolę być czy może gnojkiem bez pokory
Czy przykładnym chłopcem dla którego życie ma koloryt
Sam kurwa nie wiem, czyż to nie dziwne?
Jebać to, najwyżej przedyskutujemy to razem z litrem
[Hook - El Bejs, Berniu, Matieu]