Ultrafiolet by Many (PL) Lyrics
[Zwrotka 1: Many]
Znów na chillu, wychodzi nas paru zbirów
Bezrzecze, a nie Kanada, choć nadam sensu dla tego syfu
Zadbam, by tu tych typów, poznało kilku celebrytów
Choć bez kitu, nie celujemy byku w ten tytuł
Możliwości bez liku, nawet bez możliwości piguł
Więc się wyrób skurwysynu i się raz choć przyłóż
Możliwości moich peaku nie dostrzeżesz
Zostały zapisane ultrafioletem, oh
Sporo przygód i zawsze nam braknie minut
Na działania ustalone precyzyjnie w poprzednim życiu
Więc się wyrób skurwysynu, bo cię ogranicza forma
Tego syfu już tak łatwo nie posprzątasz
Opon pisku wyczekuj, bo Mazda blisko
Kiedy *skrrt* zrobię, pismo od laryngologa przyszło
Ja tylko jak ten karaluch mówię: "ić stont"
Parę za dużo osób, więc parę uwalniam dziwko
[Refren: Many]
Fioletowy sort
Rzadko kiedy trafię ziom
Nie mam przejebanych koneksji
Płonie dobry joint
A mój fioletowy wrzos
Dostał pare kropel z konewki
Nie jestem garden boy
Ale to był dobry krok
Żeby atmosferę podkręcić
Choć uczucia do tej pani dosyć ultrafioletowe, wierz mi
[Zwrotka 2: Many]
Wierszokleta nadchodzi, ty nadal po kostki brodzisz
Gdy ja z mej podwodnej łodzi wciąż obserwuję świat
Myślisz, że jesteś wavy, ubierając drogie brandy
I pijąc brandy, więc błędy ci wytknąć muszę, brat
Ta cała farsa o forsę, ciągle przyprawia o podłe podejście
Zmagam się ciągle z tym, co krzyżuje plan
Unieść sam muszę to gówno
Pokazać, że istnieją wartości poza gotówką, man
Teatralnie spierdoliłeś swoją szansę ziom
Jeden w nochal, drugi w żyłę, za kurtyną krąży zło
Czasem linie poza skryptem najważniejsze są
Bez tego będziesz rekwizytem w tym jebanym puppet show
Ultrafiolet w oczach, bo wykrywam wasze brudy
Na tyle, że wora pod nimi mam
Smażę znowu wora i jestem kurewsko skuty
Wyjebane czy mam dać pokaz, to po prostu ja
Znów na chillu, wychodzi nas paru zbirów
Bezrzecze, a nie Kanada, choć nadam sensu dla tego syfu
Zadbam, by tu tych typów, poznało kilku celebrytów
Choć bez kitu, nie celujemy byku w ten tytuł
Możliwości bez liku, nawet bez możliwości piguł
Więc się wyrób skurwysynu i się raz choć przyłóż
Możliwości moich peaku nie dostrzeżesz
Zostały zapisane ultrafioletem, oh
Sporo przygód i zawsze nam braknie minut
Na działania ustalone precyzyjnie w poprzednim życiu
Więc się wyrób skurwysynu, bo cię ogranicza forma
Tego syfu już tak łatwo nie posprzątasz
Opon pisku wyczekuj, bo Mazda blisko
Kiedy *skrrt* zrobię, pismo od laryngologa przyszło
Ja tylko jak ten karaluch mówię: "ić stont"
Parę za dużo osób, więc parę uwalniam dziwko
[Refren: Many]
Fioletowy sort
Rzadko kiedy trafię ziom
Nie mam przejebanych koneksji
Płonie dobry joint
A mój fioletowy wrzos
Dostał pare kropel z konewki
Nie jestem garden boy
Ale to był dobry krok
Żeby atmosferę podkręcić
Choć uczucia do tej pani dosyć ultrafioletowe, wierz mi
[Zwrotka 2: Many]
Wierszokleta nadchodzi, ty nadal po kostki brodzisz
Gdy ja z mej podwodnej łodzi wciąż obserwuję świat
Myślisz, że jesteś wavy, ubierając drogie brandy
I pijąc brandy, więc błędy ci wytknąć muszę, brat
Ta cała farsa o forsę, ciągle przyprawia o podłe podejście
Zmagam się ciągle z tym, co krzyżuje plan
Unieść sam muszę to gówno
Pokazać, że istnieją wartości poza gotówką, man
Teatralnie spierdoliłeś swoją szansę ziom
Jeden w nochal, drugi w żyłę, za kurtyną krąży zło
Czasem linie poza skryptem najważniejsze są
Bez tego będziesz rekwizytem w tym jebanym puppet show
Ultrafiolet w oczach, bo wykrywam wasze brudy
Na tyle, że wora pod nimi mam
Smażę znowu wora i jestem kurewsko skuty
Wyjebane czy mam dać pokaz, to po prostu ja