Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

“” - Madafaka by Madafaka Lyrics

Genre: rap | Year: 2020

[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał?
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać

[Zwrotka 1]
Nienawidzę tych jebanych wątpliwości
Choć podobno nie miewają ich tylko durnie
Świat wymaga odpowiedzialności
Ja często mam w sobie tylko pierdoloną furię
Nigdy nie czułem tu żadnej wolności
Mamy w chuj obowiązków narzuconych odgórnie
Przecież mogę być adresatem wiadomości
Płudowski na Polskę naciera jakiś skurwiel
I Tomaszek pójdzie w kamasze
To jest normalne, tak trzeba
Wskażą i jakiegoś Saszę z kałaszem
I krzykną: "Musisz go kurwa odjebać"
To jest normalne, tak trzeba, trzeba
Potem ci medal klatę ozdobi
To jest normalnе, tak trzeba
Chuj tam, że rusek nic złеgo nie zrobił
[Przejście]
Nienawidzę, gdy czuje ten jebany niepokój
Bez żadnych kurwa konkretnych powodów
I myślę o każdym z moich pierdolonych kroków
I boję się, że żaden nie był do przodu
Ciągle w to wierzę, że w przeciągu roku
Wpierdolimy scenę nie zaspokajając głodu
Ale z drugiej strony w ksywek natłoku
Mogą mieć w chuju treść naszych wywodów

[Zarefren]
A ja nie mam innych alternatyw
Nie dostane nowej chaty od taty
Mam tylko kurwa swoje tematy
Resztkę wypłaty i nic poza tym
Może to wygląda marnie, ale
Nigdy nie cierpiałem tu głodu bynajmniej
Choć momentami to trudne dla mnie
Staram się tu żyć przynajmniej normalnie

[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
[Zwrotka 2]
Nienawidzę tej zajebanej niechęci
Kiedy każde działanie wydaje się bezcelowe
I nie mogę tego kurestwa odpędzić
I najchętniej rozjebałbym komuś zaraz głowę
Mógłbym już sobie pisania oszczędzić
I tak pewnie w końcu wykrzyknę walkower
Zacisnąć zęby i pierdolone pięści
I tyrać jak pojeb na średniej krajowej
Siedzisz w kantynie, gdzieś w magazynie
Z bandą jebanych tępaków, tępaków
Liczysz naiwnie że mnie ominie
Tutaj redukcja etatów, etatów
Ciągle w rozminie jak by tu wynieść
Jakiś telefon w plecaku, plecaku
Ściemniać rodzinie, że czas twój płynie
Jak po heroinie i cracku

[Przejście]
Nienawidzę tej popierdolonej presji
Co każe mi wjebać tu swobodę w zastaw
Mam myśleć o domu i jak największej pensji
To dorosłe życie mnie trochę przerasta
Ja na ten moment mam tonę pretensji
Bo gdy wstaję z wyra jest kurwa szesnasta
I jestem pierdoloną ofiarą amnezji
Bo znów nie pamiętam jak wróciłem z miasta
[Zarefren]
Ale mam być rumiany, schludnie ubrany
Pod żadnym pozorem w biedzie
Mam być szanowanym i mile widzianym
A jak się wiedzie u pana sąsiedzie?
To fajne plany, może czas na zmiany?
Łatwo powiedzieć
Czy będę przez to usatysfakcjonowany?
Nie wiem, bo skąd mam to kurwa wiedzieć?

[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać