“” - Madafaka by Madafaka Lyrics
[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał?
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
[Zwrotka 1]
Nienawidzę tych jebanych wątpliwości
Choć podobno nie miewają ich tylko durnie
Świat wymaga odpowiedzialności
Ja często mam w sobie tylko pierdoloną furię
Nigdy nie czułem tu żadnej wolności
Mamy w chuj obowiązków narzuconych odgórnie
Przecież mogę być adresatem wiadomości
Płudowski na Polskę naciera jakiś skurwiel
I Tomaszek pójdzie w kamasze
To jest normalne, tak trzeba
Wskażą i jakiegoś Saszę z kałaszem
I krzykną: "Musisz go kurwa odjebać"
To jest normalne, tak trzeba, trzeba
Potem ci medal klatę ozdobi
To jest normalnе, tak trzeba
Chuj tam, że rusek nic złеgo nie zrobił
[Przejście]
Nienawidzę, gdy czuje ten jebany niepokój
Bez żadnych kurwa konkretnych powodów
I myślę o każdym z moich pierdolonych kroków
I boję się, że żaden nie był do przodu
Ciągle w to wierzę, że w przeciągu roku
Wpierdolimy scenę nie zaspokajając głodu
Ale z drugiej strony w ksywek natłoku
Mogą mieć w chuju treść naszych wywodów
[Zarefren]
A ja nie mam innych alternatyw
Nie dostane nowej chaty od taty
Mam tylko kurwa swoje tematy
Resztkę wypłaty i nic poza tym
Może to wygląda marnie, ale
Nigdy nie cierpiałem tu głodu bynajmniej
Choć momentami to trudne dla mnie
Staram się tu żyć przynajmniej normalnie
[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
[Zwrotka 2]
Nienawidzę tej zajebanej niechęci
Kiedy każde działanie wydaje się bezcelowe
I nie mogę tego kurestwa odpędzić
I najchętniej rozjebałbym komuś zaraz głowę
Mógłbym już sobie pisania oszczędzić
I tak pewnie w końcu wykrzyknę walkower
Zacisnąć zęby i pierdolone pięści
I tyrać jak pojeb na średniej krajowej
Siedzisz w kantynie, gdzieś w magazynie
Z bandą jebanych tępaków, tępaków
Liczysz naiwnie że mnie ominie
Tutaj redukcja etatów, etatów
Ciągle w rozminie jak by tu wynieść
Jakiś telefon w plecaku, plecaku
Ściemniać rodzinie, że czas twój płynie
Jak po heroinie i cracku
[Przejście]
Nienawidzę tej popierdolonej presji
Co każe mi wjebać tu swobodę w zastaw
Mam myśleć o domu i jak największej pensji
To dorosłe życie mnie trochę przerasta
Ja na ten moment mam tonę pretensji
Bo gdy wstaję z wyra jest kurwa szesnasta
I jestem pierdoloną ofiarą amnezji
Bo znów nie pamiętam jak wróciłem z miasta
[Zarefren]
Ale mam być rumiany, schludnie ubrany
Pod żadnym pozorem w biedzie
Mam być szanowanym i mile widzianym
A jak się wiedzie u pana sąsiedzie?
To fajne plany, może czas na zmiany?
Łatwo powiedzieć
Czy będę przez to usatysfakcjonowany?
Nie wiem, bo skąd mam to kurwa wiedzieć?
[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał?
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
[Zwrotka 1]
Nienawidzę tych jebanych wątpliwości
Choć podobno nie miewają ich tylko durnie
Świat wymaga odpowiedzialności
Ja często mam w sobie tylko pierdoloną furię
Nigdy nie czułem tu żadnej wolności
Mamy w chuj obowiązków narzuconych odgórnie
Przecież mogę być adresatem wiadomości
Płudowski na Polskę naciera jakiś skurwiel
I Tomaszek pójdzie w kamasze
To jest normalne, tak trzeba
Wskażą i jakiegoś Saszę z kałaszem
I krzykną: "Musisz go kurwa odjebać"
To jest normalne, tak trzeba, trzeba
Potem ci medal klatę ozdobi
To jest normalnе, tak trzeba
Chuj tam, że rusek nic złеgo nie zrobił
[Przejście]
Nienawidzę, gdy czuje ten jebany niepokój
Bez żadnych kurwa konkretnych powodów
I myślę o każdym z moich pierdolonych kroków
I boję się, że żaden nie był do przodu
Ciągle w to wierzę, że w przeciągu roku
Wpierdolimy scenę nie zaspokajając głodu
Ale z drugiej strony w ksywek natłoku
Mogą mieć w chuju treść naszych wywodów
[Zarefren]
A ja nie mam innych alternatyw
Nie dostane nowej chaty od taty
Mam tylko kurwa swoje tematy
Resztkę wypłaty i nic poza tym
Może to wygląda marnie, ale
Nigdy nie cierpiałem tu głodu bynajmniej
Choć momentami to trudne dla mnie
Staram się tu żyć przynajmniej normalnie
[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać
[Zwrotka 2]
Nienawidzę tej zajebanej niechęci
Kiedy każde działanie wydaje się bezcelowe
I nie mogę tego kurestwa odpędzić
I najchętniej rozjebałbym komuś zaraz głowę
Mógłbym już sobie pisania oszczędzić
I tak pewnie w końcu wykrzyknę walkower
Zacisnąć zęby i pierdolone pięści
I tyrać jak pojeb na średniej krajowej
Siedzisz w kantynie, gdzieś w magazynie
Z bandą jebanych tępaków, tępaków
Liczysz naiwnie że mnie ominie
Tutaj redukcja etatów, etatów
Ciągle w rozminie jak by tu wynieść
Jakiś telefon w plecaku, plecaku
Ściemniać rodzinie, że czas twój płynie
Jak po heroinie i cracku
[Przejście]
Nienawidzę tej popierdolonej presji
Co każe mi wjebać tu swobodę w zastaw
Mam myśleć o domu i jak największej pensji
To dorosłe życie mnie trochę przerasta
Ja na ten moment mam tonę pretensji
Bo gdy wstaję z wyra jest kurwa szesnasta
I jestem pierdoloną ofiarą amnezji
Bo znów nie pamiętam jak wróciłem z miasta
[Zarefren]
Ale mam być rumiany, schludnie ubrany
Pod żadnym pozorem w biedzie
Mam być szanowanym i mile widzianym
A jak się wiedzie u pana sąsiedzie?
To fajne plany, może czas na zmiany?
Łatwo powiedzieć
Czy będę przez to usatysfakcjonowany?
Nie wiem, bo skąd mam to kurwa wiedzieć?
[Refren]
Nie wiem już jak mam żyć
Czy ten świat oszalał
Nie ma mieć, nie nabyć
Trzeba zapierdalać