Usta by Kriz (PL) Lyrics
W sumie chciałbym pogadać, ale nie umiem
Nigdy nie potrafiłem mówić co dokładnie czuję
A tamte dwa wersy to brzmią jak ratunek
Bo tylko przez muzykę umiem się porozumieć
Odnowienie kontaktu dla mnie jak lek
No bo serce nie było tak zduszone
Chociaż w moim przypadku tak jak mantrę
Mogłem ciągle powtarzać że to co było stracone
Tłumaczenie było tak uzasadnione
Bo doskonale wiem jak przygasa taki płomień
Chciałoby się choć na chwilę zapomnieć
O błędach, co przestać nie chcą walić po łbie
Może ty miałaś taki problem
Ale biorę na klatę i wracam do tamtych wspomnień
Jaki głupi bywa człowiek
Który nie docenia tеgo co było istotne
Mówili miłość pomostem
Ja ciągle w ramionach ją mam i tamtą nockę
Taniеc, którego wtedy wcale nie pojąłem
On połączył dwie dusze zagubione
Jeśli masz ją w rękach to nie odpuszczaj
Mimo, że dzielą was na co dzień gusta
Ona mogła być wtedy jak wróżka
Dzisiaj budzi w nocy smak jej ust
A ja...
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach
Mogłem wtedy jej nie puszczać
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
A dzisiaj mogę śnić jedynie o jej ustach
Samotność bywa trudna
Szczególnie, gdy stoję tu sam w odbiciu lustra
Nie przestaje stale szukać tej drogi
Która będzie do przejścia przez wytarte skoki
Jako jedyna potrafiła mi powiedzieć szczerze
Że poświęci się, by razem było lepiej
I chyba tylko jej uwierzyłem na słowo
Dziś napierdalam się sam ze sobą
Ale nie wydaję pieniędzy na alko
Bo minęły te czasy, kiedy łatwiej było zasnąć
Teraz po czasie wraca mi hardcore
Który powoduje myśli natłok
Wolę zamknąć się i przypomnieć te błędy
I zapomnieć o tym jaki miałem śmietnik
Czasem wolałbym przekręcić czas
Potem zadać Ci pytanie czy wierzysz w nas?
Dzisiaj nie chcesz mnie znać
I wiem, że mogłem zmienić tam wiele spraw
Ale los bywa podły, gra vabank
Dlatego lepszą opcją było grać
Ryzyko nie popłaca, kiedy nie jesteśmy pewni
Wyjebałem z siebie uczucia co psuły nerwy
Dzisiaj, chociaż nie jako pierwszy
Usłyszałem słowa, że nie ma w tobie chemii
Jeśli masz ją w rękach to nie odpuszczaj
Mimo, że dzielą was na co dzień gusta
Ona mogła być wtedy jak wróżka
Dzisiaj budzi w nocy smak jej ust
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach
To znów strach wita mnie tu
I ten świat, który sam się nie zepsuł
Mogłaś być mi jak diament, jak życie
Które umierało kilka razy w tym syfie
To znów strach wita mnie tu
I ten świat, który sam się nie zepsuł
Mogłaś być mi jak diament, jak życie
Które umierało kilka razy w tym syfie
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach
Nigdy nie potrafiłem mówić co dokładnie czuję
A tamte dwa wersy to brzmią jak ratunek
Bo tylko przez muzykę umiem się porozumieć
Odnowienie kontaktu dla mnie jak lek
No bo serce nie było tak zduszone
Chociaż w moim przypadku tak jak mantrę
Mogłem ciągle powtarzać że to co było stracone
Tłumaczenie było tak uzasadnione
Bo doskonale wiem jak przygasa taki płomień
Chciałoby się choć na chwilę zapomnieć
O błędach, co przestać nie chcą walić po łbie
Może ty miałaś taki problem
Ale biorę na klatę i wracam do tamtych wspomnień
Jaki głupi bywa człowiek
Który nie docenia tеgo co było istotne
Mówili miłość pomostem
Ja ciągle w ramionach ją mam i tamtą nockę
Taniеc, którego wtedy wcale nie pojąłem
On połączył dwie dusze zagubione
Jeśli masz ją w rękach to nie odpuszczaj
Mimo, że dzielą was na co dzień gusta
Ona mogła być wtedy jak wróżka
Dzisiaj budzi w nocy smak jej ust
A ja...
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach
Mogłem wtedy jej nie puszczać
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
A dzisiaj mogę śnić jedynie o jej ustach
Samotność bywa trudna
Szczególnie, gdy stoję tu sam w odbiciu lustra
Nie przestaje stale szukać tej drogi
Która będzie do przejścia przez wytarte skoki
Jako jedyna potrafiła mi powiedzieć szczerze
Że poświęci się, by razem było lepiej
I chyba tylko jej uwierzyłem na słowo
Dziś napierdalam się sam ze sobą
Ale nie wydaję pieniędzy na alko
Bo minęły te czasy, kiedy łatwiej było zasnąć
Teraz po czasie wraca mi hardcore
Który powoduje myśli natłok
Wolę zamknąć się i przypomnieć te błędy
I zapomnieć o tym jaki miałem śmietnik
Czasem wolałbym przekręcić czas
Potem zadać Ci pytanie czy wierzysz w nas?
Dzisiaj nie chcesz mnie znać
I wiem, że mogłem zmienić tam wiele spraw
Ale los bywa podły, gra vabank
Dlatego lepszą opcją było grać
Ryzyko nie popłaca, kiedy nie jesteśmy pewni
Wyjebałem z siebie uczucia co psuły nerwy
Dzisiaj, chociaż nie jako pierwszy
Usłyszałem słowa, że nie ma w tobie chemii
Jeśli masz ją w rękach to nie odpuszczaj
Mimo, że dzielą was na co dzień gusta
Ona mogła być wtedy jak wróżka
Dzisiaj budzi w nocy smak jej ust
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach
To znów strach wita mnie tu
I ten świat, który sam się nie zepsuł
Mogłaś być mi jak diament, jak życie
Które umierało kilka razy w tym syfie
To znów strach wita mnie tu
I ten świat, który sam się nie zepsuł
Mogłaś być mi jak diament, jak życie
Które umierało kilka razy w tym syfie
Mogłem wtedy sobie mówić nie odpuszczaj
Pomimo tego, że dzieliły nas nasze gusta
Ona była jak Roszpunka
A dziś mogę śnić cały czas o jej ustach