Stacjonarny Oddział Umierania by Kozo/Puchacz Lyrics
[Intro: Puchacz]
(Leżę sobie w łóżku)
I co z nim? Leży już tak z trzy godziny
Chuj z nim, wstrzyknij mu to, zaraz się obudzi
Ale Ty mu masz to wstrzyknąć albo ja to wstrzyknę Tobie okej?
[Zwrotka 1: Puchacz]
Co? Leżę sobie w łóżku
Zaraz obok obcy ziomek: "hej!"
Podchodzi groźny lekarz trzyma wielki skalpel w dłoni
Przejeżdża po mnie wzrokiem okiem które emanuje złem
Niczym żywy ogień błagam już wypuśćcie mnie
Wypuść mnie już nie chcę być tu nigdy więcej
Ziomek który leżał obok mnie dziś wpadł w diabelskie ręce
Babka obok krzyczy żeby oddali jej jebaną rente
Czuje się jak rybak który rzuca w coś zanętę
Wytasujcie karty chcę być już po drugiej stronie
Podajcie mi tę wędkę zanim kurwa tu utonę
Mógłbym teraz bawić się na podwórku z moim ziomem
Mógłbym bawić się lecz
Siedzę se w obozie
Siedzę se w obozie
Siedzę se w obozie
W obozie w którym każdy mówi mi że jest on moim nowym domem
Za godzinę ma przyjechać tata?
Boje się że nie wyrobię
Pora spania więc zarzucam na poduszkę głowę
Bezwład czuję w pierdolonej nodze
Za zgodą rodziców
Wylądowałem w pierdolonym żywym grobie
Faza już powoli schodzi
Na oiomie budzę się
Kurwa nie w tą żyłkę znów kroplówkę wbili mnie
Idzie pielęgniarka więc jej szybko wszystko opowiem
[Zwrotka 2: Kozo]
Mówię pani to nie jest normalne co robią ze szczypcami
Gdy inni wydają dźwięki jakby umierali
Oni się tylko śmiali
Oni się tylko śmiali
Ja tutaj leże gdy obok kolega kona
Chyba przez to co
Mu podała w żyłę ona
Pierdolona oddziałowa (oddziałowa)
Leżę dalej i myślę nad ostatnim słowem
Gdy każdy z obecnych się pochyla nad grobem
Zastanawiam się czemu jestem tak daleko poza domem
Czy kiedyś się spotkam z moim ziomem?
Pierdolę te pytania to nie znaki zapytania
To tylko stacjonarny oddział umierania
Co mam na ręku - nie opaska kapitana
To widoczne codziennego dawkowania
Słyszę tu szmery, szepty za ścianami
Chyba idą po mnie spieszą się z wersami
Wygląda na to że będą mnie zabierali
Ja zostanę na tym tracku jakbyście mnie szukali
(Leżę sobie w łóżku)
I co z nim? Leży już tak z trzy godziny
Chuj z nim, wstrzyknij mu to, zaraz się obudzi
Ale Ty mu masz to wstrzyknąć albo ja to wstrzyknę Tobie okej?
[Zwrotka 1: Puchacz]
Co? Leżę sobie w łóżku
Zaraz obok obcy ziomek: "hej!"
Podchodzi groźny lekarz trzyma wielki skalpel w dłoni
Przejeżdża po mnie wzrokiem okiem które emanuje złem
Niczym żywy ogień błagam już wypuśćcie mnie
Wypuść mnie już nie chcę być tu nigdy więcej
Ziomek który leżał obok mnie dziś wpadł w diabelskie ręce
Babka obok krzyczy żeby oddali jej jebaną rente
Czuje się jak rybak który rzuca w coś zanętę
Wytasujcie karty chcę być już po drugiej stronie
Podajcie mi tę wędkę zanim kurwa tu utonę
Mógłbym teraz bawić się na podwórku z moim ziomem
Mógłbym bawić się lecz
Siedzę se w obozie
Siedzę se w obozie
Siedzę se w obozie
W obozie w którym każdy mówi mi że jest on moim nowym domem
Za godzinę ma przyjechać tata?
Boje się że nie wyrobię
Pora spania więc zarzucam na poduszkę głowę
Bezwład czuję w pierdolonej nodze
Za zgodą rodziców
Wylądowałem w pierdolonym żywym grobie
Faza już powoli schodzi
Na oiomie budzę się
Kurwa nie w tą żyłkę znów kroplówkę wbili mnie
Idzie pielęgniarka więc jej szybko wszystko opowiem
[Zwrotka 2: Kozo]
Mówię pani to nie jest normalne co robią ze szczypcami
Gdy inni wydają dźwięki jakby umierali
Oni się tylko śmiali
Oni się tylko śmiali
Ja tutaj leże gdy obok kolega kona
Chyba przez to co
Mu podała w żyłę ona
Pierdolona oddziałowa (oddziałowa)
Leżę dalej i myślę nad ostatnim słowem
Gdy każdy z obecnych się pochyla nad grobem
Zastanawiam się czemu jestem tak daleko poza domem
Czy kiedyś się spotkam z moim ziomem?
Pierdolę te pytania to nie znaki zapytania
To tylko stacjonarny oddział umierania
Co mam na ręku - nie opaska kapitana
To widoczne codziennego dawkowania
Słyszę tu szmery, szepty za ścianami
Chyba idą po mnie spieszą się z wersami
Wygląda na to że będą mnie zabierali
Ja zostanę na tym tracku jakbyście mnie szukali