Młody godot antyczłowiek - ARTISTIDE by Koza Lyrics
Nie chce cię nienawidzić wciąż
Mój sen to chleb dla twoich rąk
Chwilę przed zasłonięciem ścięgien
Spojrzałem na krąg a w nim serce
Białe ściany i ciężkie powietrze
Pustostany a pełne pomieszczeń
Chcę cię znaleźć albo w sumie zmieścić
Jestem za słaby, jestem niekonieczny
Próbują mnie nawlekać a ja nie chce uciec
W potoku tego ścierwa jestem morfeuszem
Proszę nie patrz tu póki nie wrócę
Rozlana farba, na niej kawałki moich starań
To dziwnе ale chyba nienawidzę swego ciała
Wiеsz że nie jestem winien ale i tak chcę coś w zamian
Księżyce mam wyryte na stygmatach
Antyczłowiek, akolita, chiromanta
Chciałbym nie potrafić zmieniać zdania
Chciałbym wiedzieć tyle co Petrarca
Muszę wyjść bo chyba znowu pada
Mój sen to chleb dla twoich rąk
Chwilę przed zasłonięciem ścięgien
Spojrzałem na krąg a w nim serce
Białe ściany i ciężkie powietrze
Pustostany a pełne pomieszczeń
Chcę cię znaleźć albo w sumie zmieścić
Jestem za słaby, jestem niekonieczny
Próbują mnie nawlekać a ja nie chce uciec
W potoku tego ścierwa jestem morfeuszem
Proszę nie patrz tu póki nie wrócę
Rozlana farba, na niej kawałki moich starań
To dziwnе ale chyba nienawidzę swego ciała
Wiеsz że nie jestem winien ale i tak chcę coś w zamian
Księżyce mam wyryte na stygmatach
Antyczłowiek, akolita, chiromanta
Chciałbym nie potrafić zmieniać zdania
Chciałbym wiedzieć tyle co Petrarca
Muszę wyjść bo chyba znowu pada