Lolek by Kowalinho Lyrics
Co dzień ostra walka by nie pójść na dno jak Kursk
Ale luzzz, dzisiaj Wolne Miasto Christiania kurs
Puls w normie, karierowicz o awanse znów skomle
A ja cenię niezależność, więc chuj z rządem
Masz zajawkę to duś torbę
Masz zryty beret to ziomek twój problem
Mistrzowskie zielone, bo nie palę złego
Ten holender kopie mocno jak Clarence Seedorf
Z tą różnicą, że nigdy nie skończy kariery
Żądam wolności dla ośki, pierdolić kamery!
Rest in peace Bob Marley
Chętnie się skuszę, wypasiony buszek i mam beki kopalnie
Śmiechu eldorado, elo Radom
Kojarz z najlepszym sortem, a nie z chytrą babą
Zamiast się tratować w walce o croxy z Lidla
Wyluzujcie ludzie, spalcie gibla, tyle
Miłem zrobić detoks, ale coś nie poszło
Miałem znaleźć pracę, ale coś nie pykło
Ziomy jointy kręcą, emigracja pozdro
Ciągle tracę kasę, wciąż gram konkret hiphop
Co dzień ostra walka by nie pójść na dno jak dłużnik mafii
Ale luzik, budzik dzisiaj dla mnie guzik znaczy
Karierowicz upocony biegnie na business meeting
A ja blancik, kolawka, wersy cisnę przy tym
Nie mam klipów, konkretów, mało bitów, kontaktów
Ale mam coś od czego nie odliczam podatku
Dewotki krzywo patrzą choć nie kradnę toreb
Chyba nie pamiętają, że papież miał ksywe Lolek
Ci co chcą penalizować mają w bani botoks
W tym czasie senator Pasiewicz sobie wali koko
Machlojki, nie mają nic do wódy i machorki
A ziomek z ośki musi kurwa ciągle kitrać worki
Sam nie jestem ekspertem jeśli chodzi o ziele
Lecz znam wielu ziomów co zajebali
Więcej wiader niż ice bucket challenge, także szczerze
Joint i luz, a jak zabraknie hajsiwa to sztos i szlus!
Co dzień ostra walka by nie pójść na dno jak Titanic
Ale luzzz, dzisiaj rap i Chronic
Karierowicz przed 40 wydał ostatnie tchnienie
U mnie permanentny debet i kozackie brzmienie
Kowalinho aka postrach łaków
Wroga tratuj, towar smakuj, kolejkę postaw bratu
Jebać rozliczenia, rachunki odstaw brachu
Dla geniusza kostka rubika, a dla mnie kostka hashu
Kiedyś życie na ośkach, dziś na osiach czasu
Rozwielmożnia się kurestwo z sztywnych postaw braku
Szkoda czasu na ostre stresy
Gibon, książka, siłka - w końcu odzyskamy polskie kresy
Ziomuś, nie zaglądaj do mojej kiesy
Chyba że masz ochotę zobaczyć pajęczyna
Nie pasuje do mnie garniak to se włoże dresy
Mimo to zawsze jak król, nigdy jak kamerdyner
Kowalinho - antykomuny doktryner
Nie mam hajsu to biegam, jak mam hajsy to płynę
Choć zielone wciąż napiętnowane, ty
Nie trać wiary, w końcu nie od razu anektowano Krym
Ale luzzz, dzisiaj Wolne Miasto Christiania kurs
Puls w normie, karierowicz o awanse znów skomle
A ja cenię niezależność, więc chuj z rządem
Masz zajawkę to duś torbę
Masz zryty beret to ziomek twój problem
Mistrzowskie zielone, bo nie palę złego
Ten holender kopie mocno jak Clarence Seedorf
Z tą różnicą, że nigdy nie skończy kariery
Żądam wolności dla ośki, pierdolić kamery!
Rest in peace Bob Marley
Chętnie się skuszę, wypasiony buszek i mam beki kopalnie
Śmiechu eldorado, elo Radom
Kojarz z najlepszym sortem, a nie z chytrą babą
Zamiast się tratować w walce o croxy z Lidla
Wyluzujcie ludzie, spalcie gibla, tyle
Miłem zrobić detoks, ale coś nie poszło
Miałem znaleźć pracę, ale coś nie pykło
Ziomy jointy kręcą, emigracja pozdro
Ciągle tracę kasę, wciąż gram konkret hiphop
Co dzień ostra walka by nie pójść na dno jak dłużnik mafii
Ale luzik, budzik dzisiaj dla mnie guzik znaczy
Karierowicz upocony biegnie na business meeting
A ja blancik, kolawka, wersy cisnę przy tym
Nie mam klipów, konkretów, mało bitów, kontaktów
Ale mam coś od czego nie odliczam podatku
Dewotki krzywo patrzą choć nie kradnę toreb
Chyba nie pamiętają, że papież miał ksywe Lolek
Ci co chcą penalizować mają w bani botoks
W tym czasie senator Pasiewicz sobie wali koko
Machlojki, nie mają nic do wódy i machorki
A ziomek z ośki musi kurwa ciągle kitrać worki
Sam nie jestem ekspertem jeśli chodzi o ziele
Lecz znam wielu ziomów co zajebali
Więcej wiader niż ice bucket challenge, także szczerze
Joint i luz, a jak zabraknie hajsiwa to sztos i szlus!
Co dzień ostra walka by nie pójść na dno jak Titanic
Ale luzzz, dzisiaj rap i Chronic
Karierowicz przed 40 wydał ostatnie tchnienie
U mnie permanentny debet i kozackie brzmienie
Kowalinho aka postrach łaków
Wroga tratuj, towar smakuj, kolejkę postaw bratu
Jebać rozliczenia, rachunki odstaw brachu
Dla geniusza kostka rubika, a dla mnie kostka hashu
Kiedyś życie na ośkach, dziś na osiach czasu
Rozwielmożnia się kurestwo z sztywnych postaw braku
Szkoda czasu na ostre stresy
Gibon, książka, siłka - w końcu odzyskamy polskie kresy
Ziomuś, nie zaglądaj do mojej kiesy
Chyba że masz ochotę zobaczyć pajęczyna
Nie pasuje do mnie garniak to se włoże dresy
Mimo to zawsze jak król, nigdy jak kamerdyner
Kowalinho - antykomuny doktryner
Nie mam hajsu to biegam, jak mam hajsy to płynę
Choć zielone wciąż napiętnowane, ty
Nie trać wiary, w końcu nie od razu anektowano Krym