Lew salonowy by Kowalinho Lyrics
Sztunie mówią że brakuje mi taktu, mejbi mejbi
Ale to dyskotekowe ocieruchy a nie lejdis
To nie elizejskie pola, ośka, szkoła
Murek, daj kubek, wódę, troszkie możesz więcej dolać
Nikt nie napisze o mnie pieśni bo nie jestem roland
Dilerzy towar mają, dobra mąka jak na roland garros
Kumaci plany tają, rany boskie
Hajsy drobne a mimo to fazy ostre
Frazy mocne, zapadają w pamięć jak ostatni krok
Zanim padłeś najebany w sztok, (props)
Bez podróbek, gotówkę robi odwaga, mózg i fart
A nie ołówek, to wkurwia jak wybity bark
Użelowane bananiki nie zaliczą plajty
To przynajmniej stracą najki, prosta gra
Postaw na kowala zanim buk wycofa tę ofertę
Bo że wygram to pewne, jak to że beknę po kebsie
Za rapsy ręczę, rzucam mięsem jak wkurwiony rzeźnik
To kompozycja elegancka jak wódka i śledzik
Każdy kolejny weekend oddala mnie od spowiedzi
Hardkorowy rap mocny jak jebnięcie moździerzy
Społeczniara nie zdzierży, rap z diabła oberży
Gdzie możesz stracić portfel zanim się obejrzysz
Lamusy do kąta, działalność handlowa pokątna
To mnie wkurwia jak ubeckie ścierwa pochowane na powązkach
Kiedyś łokcie, dzisiaj psycha zryta
Wir wydarzeń, nigdy nie zamulałem jak trybuna kryta
I nigdy nie kłamałem jak trybuna ludu
Nie szedłem za głosem tłumu, w rapgrze zrobię tumult
Nie chcę propsów od głąbów ani głupich fanek pisków
Pozdrawiam zapalonych antykomunistów
Znam speluny i meliny, żaden ze mnie lew salonowy
Bardziej niż okruchy sławy cenię wers hardkorowy
Do studia rwe się, zrobić rwestes jak torturowany tenor
Zostawie scenę pełną poturbowanych miernot
Bez studenckich rozkmin, bez wymuskanych peror
To wyszukany terror
Wyszczekani raperzy teraz potulni jak baranki
Ich dupy to dla nas branki, nasze hajsy to dla nich banki
Sztabki złota, włącz plej i się sztachnij chłopak
Weź się skup, doceń kunszt, nie mów że mam fajny wokal
Dla kumatych to proste jak konstrukcja tłoka
Gadka mocna jak ekipa co rozkurwia lokal
Można dostać kota można dostać kosę
Można spotkać damę można przelizać lochę
Piękno wojaży, to nie czas na kazania piotra skargi
Społeczniak miota skargi a my znowu rajdy
Brakuje frajdy, życie na ostro jak chińska zupka
Goniąc fortunę znów przecinam miasto jak powietrze rzutka
Sztuki rzutkie, fajna świnia węszy za nadzianym truflem
A ja znów pod żabką szampany ruskie
Czy dostanę rozgrzeszenie - jeden bóg wie
Kowalinho bezlitosny muszkieter który wprowadzi musztrę
Ale to dyskotekowe ocieruchy a nie lejdis
To nie elizejskie pola, ośka, szkoła
Murek, daj kubek, wódę, troszkie możesz więcej dolać
Nikt nie napisze o mnie pieśni bo nie jestem roland
Dilerzy towar mają, dobra mąka jak na roland garros
Kumaci plany tają, rany boskie
Hajsy drobne a mimo to fazy ostre
Frazy mocne, zapadają w pamięć jak ostatni krok
Zanim padłeś najebany w sztok, (props)
Bez podróbek, gotówkę robi odwaga, mózg i fart
A nie ołówek, to wkurwia jak wybity bark
Użelowane bananiki nie zaliczą plajty
To przynajmniej stracą najki, prosta gra
Postaw na kowala zanim buk wycofa tę ofertę
Bo że wygram to pewne, jak to że beknę po kebsie
Za rapsy ręczę, rzucam mięsem jak wkurwiony rzeźnik
To kompozycja elegancka jak wódka i śledzik
Każdy kolejny weekend oddala mnie od spowiedzi
Hardkorowy rap mocny jak jebnięcie moździerzy
Społeczniara nie zdzierży, rap z diabła oberży
Gdzie możesz stracić portfel zanim się obejrzysz
Lamusy do kąta, działalność handlowa pokątna
To mnie wkurwia jak ubeckie ścierwa pochowane na powązkach
Kiedyś łokcie, dzisiaj psycha zryta
Wir wydarzeń, nigdy nie zamulałem jak trybuna kryta
I nigdy nie kłamałem jak trybuna ludu
Nie szedłem za głosem tłumu, w rapgrze zrobię tumult
Nie chcę propsów od głąbów ani głupich fanek pisków
Pozdrawiam zapalonych antykomunistów
Znam speluny i meliny, żaden ze mnie lew salonowy
Bardziej niż okruchy sławy cenię wers hardkorowy
Do studia rwe się, zrobić rwestes jak torturowany tenor
Zostawie scenę pełną poturbowanych miernot
Bez studenckich rozkmin, bez wymuskanych peror
To wyszukany terror
Wyszczekani raperzy teraz potulni jak baranki
Ich dupy to dla nas branki, nasze hajsy to dla nich banki
Sztabki złota, włącz plej i się sztachnij chłopak
Weź się skup, doceń kunszt, nie mów że mam fajny wokal
Dla kumatych to proste jak konstrukcja tłoka
Gadka mocna jak ekipa co rozkurwia lokal
Można dostać kota można dostać kosę
Można spotkać damę można przelizać lochę
Piękno wojaży, to nie czas na kazania piotra skargi
Społeczniak miota skargi a my znowu rajdy
Brakuje frajdy, życie na ostro jak chińska zupka
Goniąc fortunę znów przecinam miasto jak powietrze rzutka
Sztuki rzutkie, fajna świnia węszy za nadzianym truflem
A ja znów pod żabką szampany ruskie
Czy dostanę rozgrzeszenie - jeden bóg wie
Kowalinho bezlitosny muszkieter który wprowadzi musztrę