Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Henryk by Kociey Lyrics

Genre: rap | Year: 2015

[Zwrotka 1: Kościey]
Ocieram pot ze skroni, biorę łyka Kondradka
To szkoły fajrant, lata początek, piękna aura
Mam kapsla w dłoni, pocieram go o grząski asfalt
Dziś nikt mnie nie dogoni, nawet sam Nicki Lauda
Dziesiąta partia, wiesz nie możemy przestać
Godzina trzecia, babcia z okna słowami strzela
„Babciu poczekaj, to jest ten finisz, tu i teraz!”
Prędzej jak Jango Fett, stracę głowę niż poddam rewanż
Głęboki oddech, chce peleton wyprzedzać
Nagle słyszę głośne „Orient!” i bieg, czuć to na plecach
Mój człowiek gna jak Forest Gump, przed czymś ucieka
Nagle stanął i zbladł, krzyknął - „Wyszedł z więzienia!”
„Ej moment ziomek, powiedz o co biega w tym wszystkim?”
„Ej proste, wyszedł z pierdla, a miał zgnić w nim”
Zanim wszyscy zatrybili o kim nasz funfel kmini
To bohater tej homilii miał nas na linii ognia

[Refren 2x: Kościey]
Henryk! Krążyły o nim miejskie legendy
I nagle wrócił tutaj, jakby był nieśmiertelny
I wierz mi, nikt z nas wtedy nie czuł się bezpieczny
Bo Henryk mówiąc krótko był niebezpieczny
[Zwrotka 2: Kościey]
Nagle stanął przed nami, serce poczułem w gardle
On widząc nasze blade twarze wyśmiał nas otwarcie
Miał liczne tatuaże, bliznę w spadku od szaleństw
A ja miałem wizje, sztylet cios i korpus w trawie
„Chodu bracie!” - falset z boku rozpruć chciał paraliż
Szkopuł w tym, że miałem pełne gacie, strach mnie omamił
Ktoś więc szarpnął mnie za ramię, czas start jak Nike Running
I skitrani w bramie na półpiętrze za drzwiami czekamy
Jeden krok, drugi krok, słyszałem go wyraźnie
Ten ambient przeszklił wzrok i wymusił na mnie pacierz
Mnogi szloch, przerwał głos co wyszeptał „Zamkij japę!”
I na japę cios wymierzył najmniejszemu - to był Andrzej
I wypadłem wprost przed niego bez szans by gdzieś odbić
A on tylko się uśmiechnął i powiedział mi „Dzień dobry”
Po czym zerknął na schody po nich szła kopia Jane Fondy
„Co się boisz młody?” - rzekł i odszedł z nią w ciemności

[Refren 2x: Kościey]
Henryk! Krążyły o nim miejskie legendy
I nagle wrócił do nas jakby był nieśmiertelny
I wierz mi, nikt z nas wtedy nie czuł się bezpieczny
Bo Henryk mówiąc krótko był niebezpieczny