Miasto by Klocuch Lyrics
[Intro]
Ta wyspa jest niezwykła
Może ten komputer, ten cały kod to manipulacja
Który trwa bez końca
Za 90 minut wszyscy zginiemy
Yhym! Miasto, to jest miasto
[Zwrotka]
Witam w mieście, gdzie pizze są robione na cieście
A ja to wszystko obserwuję
Miasto, ludzie, to takie miejsce
Gdzie ludzie chodzą po chodnikach
A samochody jeżdżą po ulicach
A niektórzy ludzie grzebią po śmietnikach, też
A ludzie mieszkają w domach różnych rodzajach
Małych, dużych, niektórzy w samym środku miasta
A niektórzy na krajach (niektórzy na krajach)
Palą w piecu, różnymi rzeczami
Niektórzy węglem, a niektórzy starymi oponami
Brudzą powietrze, to i tak nie ma znaczenia
Bo to miasto niedługo się zawali (Sali Mali)
Witam w mieście, gdzie w nocy jest ciemniej
A w dzień jest jaśniej i w nocy nawet świecą latarnie
W dzień są sklepy otwarte, ale są na noc zamykane
A policja czasem jedzie na sygnale (wiem że nic mi się nie stanie)
Chodzą różnie ubrani
Jak jest zimno w kurtce, latem - z krótkimi spodenkami
Jak jest zielone przechodzą przez ulice, jak jest czerwone - stoją
Palą papierosy z gumy do żucia
Albo gryzą łamiszczęki aż do ich popsucia
Czasem się z innymi spotykają
I wtedy się dobrze bawią (Tęczowa Kola)
Dzwonią telefonami, a wieczorem się zbierają przed telewizorami, zauważyłem (Palec do budki, pa-pa-palec do budki)
Zauważyłem to
Dzieci chodzą do szkoły, a dorośli robią swoje kocopoły
Psy są prowadzone smyczami
A jak nie chcą, to się zajmują przestępcami i pościgami
Kupuję soczek Bracia Sadownicy
A w autobusach mają przezroczyste szyby
Jak dużo miejsca, to se jadą na siedząco, a
Jak nie ma miejsca, to se jadą na stojąco, tak
Większość z biletami, a jak nie mają
To są niezłymi chojrakami (i złodziejami)
Jeżdżonko bez oszukiwania (dłuższe życie każdej pralki to Calgon)
Na wsi jest ciszej niż w mieście
Ale robią tylko pizzę na kwadratowym cieście
I ludzie jeżdżą kombajnami po polach
A w mieście ludzie nie jeżdżą kombajnami w ogóle
Bo jeżdżą taksówkami, albo na nogach, albo swoimi rowerami
Albo na rolkach, albo na wrotkach, albo na łyżwach po betonie
Albo wsiadają na wytresowane słonie
(Możliwe, lecz te ostatnie zawsze będą nieprawdziwe)
Koło ryku stoi sklep z mydłami, ale nie chodzę tam
Bo wolę się myć luksjami
Karmisz gołębie obwarzankami
Nie karm w ogóle - gołębie nie są Twoimi kolegami
One zbudowały to wszystko
A później przemienią miasto w jedno wielkie ognisko
I spłoniemy - nie karm gołębi
Nie lepiej jest z wiewiórkami
Dzięki nimi możemy się poruszać samochodami
Ale nadejdzie czas, gdy nam przegryzą opony
I wszyscy poumieramy, niech Cię nie oszukają puszyste ogony
Nie mówię nawet już o małpach
Co chowają się na drzewach, w twoich ulubionych parkach
I wyprodukowały nasze telefony
Ale już więcej na ten temat nic nie powiem
Ta wyspa jest niezwykła
Może ten komputer, ten cały kod to manipulacja
Który trwa bez końca
Za 90 minut wszyscy zginiemy
Yhym! Miasto, to jest miasto
[Zwrotka]
Witam w mieście, gdzie pizze są robione na cieście
A ja to wszystko obserwuję
Miasto, ludzie, to takie miejsce
Gdzie ludzie chodzą po chodnikach
A samochody jeżdżą po ulicach
A niektórzy ludzie grzebią po śmietnikach, też
A ludzie mieszkają w domach różnych rodzajach
Małych, dużych, niektórzy w samym środku miasta
A niektórzy na krajach (niektórzy na krajach)
Palą w piecu, różnymi rzeczami
Niektórzy węglem, a niektórzy starymi oponami
Brudzą powietrze, to i tak nie ma znaczenia
Bo to miasto niedługo się zawali (Sali Mali)
Witam w mieście, gdzie w nocy jest ciemniej
A w dzień jest jaśniej i w nocy nawet świecą latarnie
W dzień są sklepy otwarte, ale są na noc zamykane
A policja czasem jedzie na sygnale (wiem że nic mi się nie stanie)
Chodzą różnie ubrani
Jak jest zimno w kurtce, latem - z krótkimi spodenkami
Jak jest zielone przechodzą przez ulice, jak jest czerwone - stoją
Palą papierosy z gumy do żucia
Albo gryzą łamiszczęki aż do ich popsucia
Czasem się z innymi spotykają
I wtedy się dobrze bawią (Tęczowa Kola)
Dzwonią telefonami, a wieczorem się zbierają przed telewizorami, zauważyłem (Palec do budki, pa-pa-palec do budki)
Zauważyłem to
Dzieci chodzą do szkoły, a dorośli robią swoje kocopoły
Psy są prowadzone smyczami
A jak nie chcą, to się zajmują przestępcami i pościgami
Kupuję soczek Bracia Sadownicy
A w autobusach mają przezroczyste szyby
Jak dużo miejsca, to se jadą na siedząco, a
Jak nie ma miejsca, to se jadą na stojąco, tak
Większość z biletami, a jak nie mają
To są niezłymi chojrakami (i złodziejami)
Jeżdżonko bez oszukiwania (dłuższe życie każdej pralki to Calgon)
Na wsi jest ciszej niż w mieście
Ale robią tylko pizzę na kwadratowym cieście
I ludzie jeżdżą kombajnami po polach
A w mieście ludzie nie jeżdżą kombajnami w ogóle
Bo jeżdżą taksówkami, albo na nogach, albo swoimi rowerami
Albo na rolkach, albo na wrotkach, albo na łyżwach po betonie
Albo wsiadają na wytresowane słonie
(Możliwe, lecz te ostatnie zawsze będą nieprawdziwe)
Koło ryku stoi sklep z mydłami, ale nie chodzę tam
Bo wolę się myć luksjami
Karmisz gołębie obwarzankami
Nie karm w ogóle - gołębie nie są Twoimi kolegami
One zbudowały to wszystko
A później przemienią miasto w jedno wielkie ognisko
I spłoniemy - nie karm gołębi
Nie lepiej jest z wiewiórkami
Dzięki nimi możemy się poruszać samochodami
Ale nadejdzie czas, gdy nam przegryzą opony
I wszyscy poumieramy, niech Cię nie oszukają puszyste ogony
Nie mówię nawet już o małpach
Co chowają się na drzewach, w twoich ulubionych parkach
I wyprodukowały nasze telefony
Ale już więcej na ten temat nic nie powiem