Forrest Gump by Kecaj Lyrics
Naiwność, świadomość, maskarady, sylwetki Człowiek, waleczny, barykady, poległy
Rekonstrukcje świata nie wychodzą na dobre
Zeświruję zaraz przez spiskowe teorie
Mój dar dla świata to słowne alegorie
Poeta z szarego człowieka jak Transformers
(to fakt) chcieliście być ponad
(ale ja) nie wierze w Waszego Boga
Nie zmoczyć kolan ale wyssać z bajora
Wasz gorący towar, zajebista metoda…
Jestem naiwny, ktoś musi, ja muszę
Od krzywdy do krzywdy kiedyś się nauczę
Głupek? Głupi ten co głupio robi
Mój brak reakcji i saluto wrogowi
Żelazne protezy i przykuto do nogi tak
Trudniej biegać „a rzuć coś, niech boli”
A on wstaje, nie chce nic, bez łaski
Walczy, biegnie szybciej niż oprawcy
To nie jest mój świat choć nie miałem wyboru
Radzę sobie tu świetnie bez utraty honoru
Mocne mięśnie, biegnę, nogi z waty to pozór
A serce? To negatyw lodu
Jebać świat (brat!) w ujęciu makro
Chcą mnie zlać (tak!) bo w pięciu łatwo
Wiec im poślę uśmiech kiedy lęku łakną
A publika szuka śrubokrętów w gardło
Na przyjęci tańczą, zazwyczaj
Tylko ja się pytam to wesele? Czy stypa?
Przyjaciele! Dzisiaj pobudzam muzyką
Ja mam za co żyć, posłuchaj za friko
Wszystkie serca w górę, rewolucja na cicho
Są dźwięki z wiarą i usta z ambicją
To wszystko, wyrzucam na front
Gdybym zagrać miał na Vincente Calderon
Szukaliśmy wiatru w polu? Wiatr buszował w jęczmieniui
Jak Krzysztof Kolumb, ląd znalazłem w doświadczeniu
Runął dom z pozorów, rośnie dąb ku niebu
Pępowinę trzyma ogół – tnij i krok do celu
Poczęstuj się, mam pudełko czekoladek
Życie jest jak ono - nigdy nie wiesz co dostaniesz
Posłuchaj chwilę chociaż nie wiesz dokąd jadę
Ale może mamy jakąś wspólną sprawę
Zdołasz z ulga nawet, odejść w swoją stronę
I małą czekoladkę zmienisz w mascarpone
Lecę, nie jak piórko, jak szybowiec
Waleczne serce ma kontrolę , jest ogień!
Rekonstrukcje świata nie wychodzą na dobre
Zeświruję zaraz przez spiskowe teorie
Mój dar dla świata to słowne alegorie
Poeta z szarego człowieka jak Transformers
(to fakt) chcieliście być ponad
(ale ja) nie wierze w Waszego Boga
Nie zmoczyć kolan ale wyssać z bajora
Wasz gorący towar, zajebista metoda…
Jestem naiwny, ktoś musi, ja muszę
Od krzywdy do krzywdy kiedyś się nauczę
Głupek? Głupi ten co głupio robi
Mój brak reakcji i saluto wrogowi
Żelazne protezy i przykuto do nogi tak
Trudniej biegać „a rzuć coś, niech boli”
A on wstaje, nie chce nic, bez łaski
Walczy, biegnie szybciej niż oprawcy
To nie jest mój świat choć nie miałem wyboru
Radzę sobie tu świetnie bez utraty honoru
Mocne mięśnie, biegnę, nogi z waty to pozór
A serce? To negatyw lodu
Jebać świat (brat!) w ujęciu makro
Chcą mnie zlać (tak!) bo w pięciu łatwo
Wiec im poślę uśmiech kiedy lęku łakną
A publika szuka śrubokrętów w gardło
Na przyjęci tańczą, zazwyczaj
Tylko ja się pytam to wesele? Czy stypa?
Przyjaciele! Dzisiaj pobudzam muzyką
Ja mam za co żyć, posłuchaj za friko
Wszystkie serca w górę, rewolucja na cicho
Są dźwięki z wiarą i usta z ambicją
To wszystko, wyrzucam na front
Gdybym zagrać miał na Vincente Calderon
Szukaliśmy wiatru w polu? Wiatr buszował w jęczmieniui
Jak Krzysztof Kolumb, ląd znalazłem w doświadczeniu
Runął dom z pozorów, rośnie dąb ku niebu
Pępowinę trzyma ogół – tnij i krok do celu
Poczęstuj się, mam pudełko czekoladek
Życie jest jak ono - nigdy nie wiesz co dostaniesz
Posłuchaj chwilę chociaż nie wiesz dokąd jadę
Ale może mamy jakąś wspólną sprawę
Zdołasz z ulga nawet, odejść w swoją stronę
I małą czekoladkę zmienisz w mascarpone
Lecę, nie jak piórko, jak szybowiec
Waleczne serce ma kontrolę , jest ogień!