Torby by Kazet Lyrics
[Refren]
Nocą pisze wersy, a ktoś inny goni torby
Będąc nafukany wkręcasz sobie, żeś jest groźny
Twierdzisz, że narkotyk Twoje problemy odciąży?
Mam dla Ciebie rade - weź w łeb się pierdolnij
[Zwrotka 1] Kazet
Niestety granica została przekroczona
Zamiast odpierdalać szopę, idź do domu się zbunkrować
Jak nie umiesz się zachować, chyba nie świecisz przykładem
Kurew nie nauczysz manier, kiedyś trafi kosa na ten kamień
I żaden koleżka już nie zostanie
No chyba, ze ten proch co go wpierdalasz nad ranem
Ty pusty w ryj, gdzie jest sos, patrzysz na kiermane
Myśli narwane, nie te same, zdrowie zaniedbane
Cale życie jesz samary, żadnej zmiany
Trzydziestka już na karku, nadal mieszkasz u swej mamy
Podsumowany, przez kobiety niechciany
Ty się do nich nie uśmiechaj, bo Twe zęby to przypały, stary
Co tam słychać, stare kurwy nie chcą zdychać
Rozpoczynam pięknie dzionek, leci se płyta Mobb Deepa
Mam się dobrze, gdyby ktoś po Twoich ziomkach o mnie pytał
Czekam na kuriera co ciuchy przywiezie, będzie dzisiaj chyba
Pogoda zmienna ostatnio jak baba przy okresie
Ty pantoflarzu, dla niej zdradę nawet kurwa zniesiesz
Dzwoni koleżka, czy mu czegoś nie podrzucę w kredens
Z racji, że mi pomógł, to z grzeczności nie zaprzeczę przecież
Chuj mnie obchodzi, co się dzieje na rejonie
Na dziesięciu może jeden jest prawdziwym ziomem
O człowieku często decyduje jeden moment
Ciekawe, co Ty mówisz, gdy odchodzę na kilometr
[Refren]
Nocą pisze wersy, a ktoś inny goni torby
Będąc nafukany wkręcasz sobie, żeś jest groźny
Twierdzisz, że narkotyk Twoje problemy odciąży?
Mam dla Ciebie rade - weź w łeb się pierdolnij
[Zwrotka 2] Anton
Może te podziemie hajsu mi nie dało wcale
Ale dało mi coś więcej, bo nie latam na przypale
Siedzę nocą w studiu i szlifuję tu swój talent
Później typy piszą, że kawałkiem pozjadałem
Ty jedyne co swym życiu pozjadałeś no to zęby
Odstaw już te ścierwo, no bo droga to nie tędy
Jak kończy Ci się torba to zostajesz sam
Ja nawet gdy upadnę, no to ze mną są te wersy
Zapierdalam dalej no bo cel nie osiągnięty
Ja spocony od wysiłku, a Ty od tej kreski
Przestań już mi pieprzyć, że w życiu to zakręty
Przez to tu poległeś? No kurwa, nie bądź śmieszny
Zamiast przynieść coś dla mamy to wyniosłeś fanty
Ale chuj, cieszą się przynajmniej koleżanki
Dwie czwarte twego życia przeleciało Ci przez palce
Anton, Kazet, my piszemy tylko zawsze prawdę
Nocą pisze wersy, a ktoś inny goni torby
Będąc nafukany wkręcasz sobie, żeś jest groźny
Twierdzisz, że narkotyk Twoje problemy odciąży?
Mam dla Ciebie rade - weź w łeb się pierdolnij
[Zwrotka 1] Kazet
Niestety granica została przekroczona
Zamiast odpierdalać szopę, idź do domu się zbunkrować
Jak nie umiesz się zachować, chyba nie świecisz przykładem
Kurew nie nauczysz manier, kiedyś trafi kosa na ten kamień
I żaden koleżka już nie zostanie
No chyba, ze ten proch co go wpierdalasz nad ranem
Ty pusty w ryj, gdzie jest sos, patrzysz na kiermane
Myśli narwane, nie te same, zdrowie zaniedbane
Cale życie jesz samary, żadnej zmiany
Trzydziestka już na karku, nadal mieszkasz u swej mamy
Podsumowany, przez kobiety niechciany
Ty się do nich nie uśmiechaj, bo Twe zęby to przypały, stary
Co tam słychać, stare kurwy nie chcą zdychać
Rozpoczynam pięknie dzionek, leci se płyta Mobb Deepa
Mam się dobrze, gdyby ktoś po Twoich ziomkach o mnie pytał
Czekam na kuriera co ciuchy przywiezie, będzie dzisiaj chyba
Pogoda zmienna ostatnio jak baba przy okresie
Ty pantoflarzu, dla niej zdradę nawet kurwa zniesiesz
Dzwoni koleżka, czy mu czegoś nie podrzucę w kredens
Z racji, że mi pomógł, to z grzeczności nie zaprzeczę przecież
Chuj mnie obchodzi, co się dzieje na rejonie
Na dziesięciu może jeden jest prawdziwym ziomem
O człowieku często decyduje jeden moment
Ciekawe, co Ty mówisz, gdy odchodzę na kilometr
[Refren]
Nocą pisze wersy, a ktoś inny goni torby
Będąc nafukany wkręcasz sobie, żeś jest groźny
Twierdzisz, że narkotyk Twoje problemy odciąży?
Mam dla Ciebie rade - weź w łeb się pierdolnij
[Zwrotka 2] Anton
Może te podziemie hajsu mi nie dało wcale
Ale dało mi coś więcej, bo nie latam na przypale
Siedzę nocą w studiu i szlifuję tu swój talent
Później typy piszą, że kawałkiem pozjadałem
Ty jedyne co swym życiu pozjadałeś no to zęby
Odstaw już te ścierwo, no bo droga to nie tędy
Jak kończy Ci się torba to zostajesz sam
Ja nawet gdy upadnę, no to ze mną są te wersy
Zapierdalam dalej no bo cel nie osiągnięty
Ja spocony od wysiłku, a Ty od tej kreski
Przestań już mi pieprzyć, że w życiu to zakręty
Przez to tu poległeś? No kurwa, nie bądź śmieszny
Zamiast przynieść coś dla mamy to wyniosłeś fanty
Ale chuj, cieszą się przynajmniej koleżanki
Dwie czwarte twego życia przeleciało Ci przez palce
Anton, Kazet, my piszemy tylko zawsze prawdę