DOBRZE WIESZ by Karim Koszmar Lyrics
Dobrze wiesz... bez wątpliwości... ty to dobrze wiesz...
Pierwszy nielegal nagrałem w czasie
Jak wyszło Nastukafszy i miałem lat 15ście
Później wsiadłem w pociąg i dzisiaj nie mam żalu
Bo zapierdala, ma na panelu Meridialu
Ty też miałeś plany, ja miałem być siatkarzem
Ale spaliłem lolka i się zasiedziałem w barze
Stary numer, te dziewczynki, drinki itp
Zwykle ściągają szpilki, później stringi itd
Nie wiesz kiedy wpadasz, nie wierz Adamowi Ewo
Pierwszy zakręt, podpis i pieniądze na lewo
Dziś Hip-Hop to stół z powyłamywanymi nogami
A raper to muł z wygrawеrowanymi zębami
O kobitach w moim życiu napisałbyś bestseller
A niе łykam piguł na depresje, nie jestem frajerem
Dobrze wiesz, z Bielska do Szczecina na płycie
Też mam więcej rymów niż jest wody w tej rzece w Egipcie
Od narodzin do śmierci z książki do głowy
Od piramid majów po wystawy centrów handlowych
Tak było napisane od przepowiedni do końca
Przez traktaty, pakty, fakty i zachody słońca
Od dzień dobry po trzaśniecie drzwiami
Większość ścian między nami tu wybudujemy sami
Od wojny do pokoju, od nie przychodź do zapraszam
I od spierdalaj do przepraszam
Możesz znać trochę Karima, nie chcesz poznać Koszmaru
Gówno wiesz o Konradzie co jest w składzie Meridialu
Siema, jestem w grze, nie będę tu królem roku
W rogu stała wierza i uderza w szachownicy wrogów
Dobrze wiesz kto jest leszcz, kto gotowy na beef
A stres, stres to jest jak robisz testy na hiv
Twoja laska słucha tego ze starego discmana
Zawsze kiedy chce odetchnąć od twojego pierdolenia
Bóg ze mną nie rozmawia, pytam kto mieszka w niebie
Zresztą nigdy nie rozmawiał, sam gadałem do siebie
Jak już wytną mi organy, trzymaj na duchu biorce
Bo odziedziczy chlanie wódy pod hity szafy grającej
Pół Europy przeleciałem, żeby cię zobaczyć
Nie po to żeby przelecieć i już więcej nie zobaczyć
I jak na schodach do góry odpowiedzi są kręte
To ostatni powiem prawdę i do zobaczenia w piekle
To jest rap na szczytach kartek, na wieków wieki
I nie ważne czy chodzisz do Częstochowy czy Mekki
Dobrze wisz, Hip-Hop zawijam w bletkę, a ty pal to
Tutaj gdzie winyli nie zastąpi ci najnowszy Ipod
Galegie na wagonach, montany i składy
I też pamiętam radiowóz gdy na dłoniach farby ślady
W podstawówce masz kolegów, motają gruby hajs
Nie płacą podatków, kogo i w co zmienia czas
Bo jak staniesz na wokandzie, dostaniesz piątkę z mostu
To wrócisz tam za sześć jeśli nie wyciągniesz wniosków
Ja wysiadam, jedyny most, który spalam
Przeszłość, jak pierwszy browar na wagarach
Dobrze wiem jak zapycha oddech ciężki fluid
A nikt tu nie ma czasu się pierdolić z feng shui
Tu gdzie z zgubić to znaleźć, szczęście to pech
Dobrze wiesz gdzie twoje miejsce, łzy, krew i śmiech
Pierwszy nielegal nagrałem w czasie
Jak wyszło Nastukafszy i miałem lat 15ście
Później wsiadłem w pociąg i dzisiaj nie mam żalu
Bo zapierdala, ma na panelu Meridialu
Ty też miałeś plany, ja miałem być siatkarzem
Ale spaliłem lolka i się zasiedziałem w barze
Stary numer, te dziewczynki, drinki itp
Zwykle ściągają szpilki, później stringi itd
Nie wiesz kiedy wpadasz, nie wierz Adamowi Ewo
Pierwszy zakręt, podpis i pieniądze na lewo
Dziś Hip-Hop to stół z powyłamywanymi nogami
A raper to muł z wygrawеrowanymi zębami
O kobitach w moim życiu napisałbyś bestseller
A niе łykam piguł na depresje, nie jestem frajerem
Dobrze wiesz, z Bielska do Szczecina na płycie
Też mam więcej rymów niż jest wody w tej rzece w Egipcie
Od narodzin do śmierci z książki do głowy
Od piramid majów po wystawy centrów handlowych
Tak było napisane od przepowiedni do końca
Przez traktaty, pakty, fakty i zachody słońca
Od dzień dobry po trzaśniecie drzwiami
Większość ścian między nami tu wybudujemy sami
Od wojny do pokoju, od nie przychodź do zapraszam
I od spierdalaj do przepraszam
Możesz znać trochę Karima, nie chcesz poznać Koszmaru
Gówno wiesz o Konradzie co jest w składzie Meridialu
Siema, jestem w grze, nie będę tu królem roku
W rogu stała wierza i uderza w szachownicy wrogów
Dobrze wiesz kto jest leszcz, kto gotowy na beef
A stres, stres to jest jak robisz testy na hiv
Twoja laska słucha tego ze starego discmana
Zawsze kiedy chce odetchnąć od twojego pierdolenia
Bóg ze mną nie rozmawia, pytam kto mieszka w niebie
Zresztą nigdy nie rozmawiał, sam gadałem do siebie
Jak już wytną mi organy, trzymaj na duchu biorce
Bo odziedziczy chlanie wódy pod hity szafy grającej
Pół Europy przeleciałem, żeby cię zobaczyć
Nie po to żeby przelecieć i już więcej nie zobaczyć
I jak na schodach do góry odpowiedzi są kręte
To ostatni powiem prawdę i do zobaczenia w piekle
To jest rap na szczytach kartek, na wieków wieki
I nie ważne czy chodzisz do Częstochowy czy Mekki
Dobrze wisz, Hip-Hop zawijam w bletkę, a ty pal to
Tutaj gdzie winyli nie zastąpi ci najnowszy Ipod
Galegie na wagonach, montany i składy
I też pamiętam radiowóz gdy na dłoniach farby ślady
W podstawówce masz kolegów, motają gruby hajs
Nie płacą podatków, kogo i w co zmienia czas
Bo jak staniesz na wokandzie, dostaniesz piątkę z mostu
To wrócisz tam za sześć jeśli nie wyciągniesz wniosków
Ja wysiadam, jedyny most, który spalam
Przeszłość, jak pierwszy browar na wagarach
Dobrze wiem jak zapycha oddech ciężki fluid
A nikt tu nie ma czasu się pierdolić z feng shui
Tu gdzie z zgubić to znaleźć, szczęście to pech
Dobrze wiesz gdzie twoje miejsce, łzy, krew i śmiech