CO NAS DZIELI by Karim Koszmar Lyrics
Co nas dzieli, mnie z innej strony lustra wycieli niż ciebie
Świat elit, patologia i wszystko pod jednym niebem
Ja tu moknę, jeśli boli wychodzi na dobre
Ja jestem koszmar, nie straszne mi bujdy z Loch Ness
Co może przynieść nowy dzień? Dużo i mało
Myślałem, że nie podzieli nas hajs, a tak się stało
Wiesz, “thug changes, love changes
And best friends become strangers, word up”
Już mówiłem, że się dowiesz, gdy szanuję ciebie
Ale jeśli mnie wkurwisz, będziesz wiеdział jeszcze lepiеj
Kiedy awersja do kompromisu, to moja wada
Wtedy tak się składa, że wybrzydzać nie wypada
Niebo mnie spowiada, w te noce, kiedy deszcz pada
A ty nie ubieraj faktów, bo prawda jest naga
Spisana w tagach, Karim Koszmar bez odbioru
Na mieście mówią, że to ruch oporu
Palnęli, nie pomyśleli, co wiedzieli powiedzieli, tak chcieli
Dzielą nas zbudowane z kłótni mury cytadeli
Już nie ma tej chemii, co kiedyś
Przypomnij sobie jak było wtedy
Co nas połączy dzisiaj, to rozdzieli nas z czasem
Kiedy przyjdzie taka chwila, zaczniesz myśleć inaczej
Jeśli wszystko jest spoko, kiedy dwoje się stara
A później łamie się serce i tu usycha mi wiara
Po tylu planach, po tylu latach razem
Wtedy we wspólnych ramkach, a nie poznają się twarze
I most Karola ma Pragę czy Praga most Karola
Pili sto lat za swe sto lat, dzisiaj śpią w różnych domach
Mógłbym pisać to w tomach, bo to schemat schematu
To przez ciebie, a to moje, pewność siebie to atut
I ta gra na zwłokę, ty będziesz martwił się potem
Miłość rodzi nienawiść i już umiera za płotem
Związek bez wątpliwości, teraz tylko ślepa droga
Dzisiaj bez wątpliwości są jak ogień i woda
Trochę szkoda, że nie ma znaków w tej alei
Co nas łączy, to nas dzieli, jakbyście nie wiedzieli
Łączy miłość i dzieli, gdy zmieni w nienawiść
Podobno można się dogadać, chciałbym to zobaczyć
Podzieli nas krzyk, z brakiem treści w gardle sucho
I połączą nas te same słowa szeptane na ucho
Widzisz tutaj w tej kartotece, sam sobie przeczę
Ale mam pełne zaplecze wszystkich swoich wyrzeczeń
Looknij do starych teczek, tutaj każdy ma swoją
I notabene w tym świecie wyrzuty są sumienia bronią
Gonią, łzy trwonią po raz enty pijemy za błędy
Ale patrzę się w lustro, tam gdzie byłem wycięty
Lustracja, inwigilacja, ja tylko patrzę
Wyścig szczurów, walka sumień, ja mam jedno na zawszę
Na tych bitach, hiszpańska gitara, bolero, witam
Como estas seniorita i gdzie jest twój chico chica a
Każdy chce transakcji życia, tańczyć bajlando
Dobry biznes tu, to kontenery z koką na cargo
Co umarło zapomniane, wczorajszy plan, nie jest planem
Kalejdoskop ruchów i szmugiel waluty na wymianę
I gdy inni znajdują szczęście tam gdzie są
Ja mam tylko jedno szczęście, tam gdzie jest mój dom
Świat elit, patologia i wszystko pod jednym niebem
Ja tu moknę, jeśli boli wychodzi na dobre
Ja jestem koszmar, nie straszne mi bujdy z Loch Ness
Co może przynieść nowy dzień? Dużo i mało
Myślałem, że nie podzieli nas hajs, a tak się stało
Wiesz, “thug changes, love changes
And best friends become strangers, word up”
Już mówiłem, że się dowiesz, gdy szanuję ciebie
Ale jeśli mnie wkurwisz, będziesz wiеdział jeszcze lepiеj
Kiedy awersja do kompromisu, to moja wada
Wtedy tak się składa, że wybrzydzać nie wypada
Niebo mnie spowiada, w te noce, kiedy deszcz pada
A ty nie ubieraj faktów, bo prawda jest naga
Spisana w tagach, Karim Koszmar bez odbioru
Na mieście mówią, że to ruch oporu
Palnęli, nie pomyśleli, co wiedzieli powiedzieli, tak chcieli
Dzielą nas zbudowane z kłótni mury cytadeli
Już nie ma tej chemii, co kiedyś
Przypomnij sobie jak było wtedy
Co nas połączy dzisiaj, to rozdzieli nas z czasem
Kiedy przyjdzie taka chwila, zaczniesz myśleć inaczej
Jeśli wszystko jest spoko, kiedy dwoje się stara
A później łamie się serce i tu usycha mi wiara
Po tylu planach, po tylu latach razem
Wtedy we wspólnych ramkach, a nie poznają się twarze
I most Karola ma Pragę czy Praga most Karola
Pili sto lat za swe sto lat, dzisiaj śpią w różnych domach
Mógłbym pisać to w tomach, bo to schemat schematu
To przez ciebie, a to moje, pewność siebie to atut
I ta gra na zwłokę, ty będziesz martwił się potem
Miłość rodzi nienawiść i już umiera za płotem
Związek bez wątpliwości, teraz tylko ślepa droga
Dzisiaj bez wątpliwości są jak ogień i woda
Trochę szkoda, że nie ma znaków w tej alei
Co nas łączy, to nas dzieli, jakbyście nie wiedzieli
Łączy miłość i dzieli, gdy zmieni w nienawiść
Podobno można się dogadać, chciałbym to zobaczyć
Podzieli nas krzyk, z brakiem treści w gardle sucho
I połączą nas te same słowa szeptane na ucho
Widzisz tutaj w tej kartotece, sam sobie przeczę
Ale mam pełne zaplecze wszystkich swoich wyrzeczeń
Looknij do starych teczek, tutaj każdy ma swoją
I notabene w tym świecie wyrzuty są sumienia bronią
Gonią, łzy trwonią po raz enty pijemy za błędy
Ale patrzę się w lustro, tam gdzie byłem wycięty
Lustracja, inwigilacja, ja tylko patrzę
Wyścig szczurów, walka sumień, ja mam jedno na zawszę
Na tych bitach, hiszpańska gitara, bolero, witam
Como estas seniorita i gdzie jest twój chico chica a
Każdy chce transakcji życia, tańczyć bajlando
Dobry biznes tu, to kontenery z koką na cargo
Co umarło zapomniane, wczorajszy plan, nie jest planem
Kalejdoskop ruchów i szmugiel waluty na wymianę
I gdy inni znajdują szczęście tam gdzie są
Ja mam tylko jedno szczęście, tam gdzie jest mój dom