Defence by Karian Lyrics
[Zwrotka 1]
Zaszyty w czterech ścianach, za bardzo rozrywany
Próbuję się poskładać, jestem przeprogramowany
Chowam obawy które dla was winny być na pokaz
Byłem chowany w kratkę, zobacz Karian - rzadki okaz
Prowadzą podwójną moralność ale nie obłudnie
Zawsze ujemna dodatność jak chcesz mnie widzieć w sumie
Emocję dawno wzięły górę, to moje zaszczyty
To przez to jeśli miałbym nie być sobą, wolałbym nikim
Robię uniki, ale za słaba defensywa
Za mocno obojętny, jak neurony na wasze życia
Cztery kierunki świata, mapa no i połap się teraz
Stawiasz mnie przed wyborem - ja się nigdzie nie wybieram
Przed faktem dokonanym załamany prostotą - dziwne
W gorącej wodzie kąpany, nadal dmucham na zimne
Obrazy nędzy i rozpaczy - wyjdę poza ich ramy
Przez fale martwych złudzeń ciągle będąc tak zalewanym
Ustatkowałem ster, jedyni mają wejść
To naturalizm, więc odrzucam każdą fikcję
Pragną oświecić mnie, tak błyskotliwi, że
Zanim obejrzysz się, to zapał zgaśnie szybciej
[Zwrotka 2]
Od zawsze patrzyłem z pod oka jak tak okiem sięgnąć
I to że nie sam tak chciałem ale zaufania bledną
I przez to dzisiaj malujesz w ciemnych barwach na usta
Walczę o swoje z własnymi myślami jak samobójca
I tylko zapaść się, tam gdzie nie znajdą mnie
Nawet jak grząski grunt, nie zdołasz się dokopać
Nie osaczajcie mnie , stalkerom mówię nie
Już chyba brak mi słów - nie potrafię nic dodać
W tym ciągła ujma gdzieś
Wybrakowany w nic, wybrakowany w coś
Nic dodać i nic ująć
Powoli zmieniam się, przez każde jutro w dziś
Mieszam radość i złość, tak się reasumując
Straciłem siebie z oczu dawno, dawno, dawno
Te wasze ludzkie masy tylko tego pragną, pragną
Wyżłobiłem se labirynty w moich własnych refleksach
Słowo klucz to wykluczenie, czytaj: nie masz tu wejścia
Nie pragnę Bóg wie co choć pragnę świętego spokoju
Równowaga zachowana nie zrozum mnie źle
Dobre początki, to musiało się źle skończyć w końcu
I teraz widzisz przed sobą całego mnie
Zaszyty w czterech ścianach, za bardzo rozrywany
Próbuję się poskładać, jestem przeprogramowany
Chowam obawy które dla was winny być na pokaz
Byłem chowany w kratkę, zobacz Karian - rzadki okaz
Prowadzą podwójną moralność ale nie obłudnie
Zawsze ujemna dodatność jak chcesz mnie widzieć w sumie
Emocję dawno wzięły górę, to moje zaszczyty
To przez to jeśli miałbym nie być sobą, wolałbym nikim
Robię uniki, ale za słaba defensywa
Za mocno obojętny, jak neurony na wasze życia
Cztery kierunki świata, mapa no i połap się teraz
Stawiasz mnie przed wyborem - ja się nigdzie nie wybieram
Przed faktem dokonanym załamany prostotą - dziwne
W gorącej wodzie kąpany, nadal dmucham na zimne
Obrazy nędzy i rozpaczy - wyjdę poza ich ramy
Przez fale martwych złudzeń ciągle będąc tak zalewanym
Ustatkowałem ster, jedyni mają wejść
To naturalizm, więc odrzucam każdą fikcję
Pragną oświecić mnie, tak błyskotliwi, że
Zanim obejrzysz się, to zapał zgaśnie szybciej
[Zwrotka 2]
Od zawsze patrzyłem z pod oka jak tak okiem sięgnąć
I to że nie sam tak chciałem ale zaufania bledną
I przez to dzisiaj malujesz w ciemnych barwach na usta
Walczę o swoje z własnymi myślami jak samobójca
I tylko zapaść się, tam gdzie nie znajdą mnie
Nawet jak grząski grunt, nie zdołasz się dokopać
Nie osaczajcie mnie , stalkerom mówię nie
Już chyba brak mi słów - nie potrafię nic dodać
W tym ciągła ujma gdzieś
Wybrakowany w nic, wybrakowany w coś
Nic dodać i nic ująć
Powoli zmieniam się, przez każde jutro w dziś
Mieszam radość i złość, tak się reasumując
Straciłem siebie z oczu dawno, dawno, dawno
Te wasze ludzkie masy tylko tego pragną, pragną
Wyżłobiłem se labirynty w moich własnych refleksach
Słowo klucz to wykluczenie, czytaj: nie masz tu wejścia
Nie pragnę Bóg wie co choć pragnę świętego spokoju
Równowaga zachowana nie zrozum mnie źle
Dobre początki, to musiało się źle skończyć w końcu
I teraz widzisz przed sobą całego mnie