Gadam by Kameleon Lyrics
[Zwrotka1]
Minęło niecałe trzy dni od kiedy robiłem coś z rapem
Chciałem sobie zrobić tydzień wolny, wiesz – wakacje
Ale nie da się, choćbym nie wiem jak się izolował
To jakbym próbował nie oddychać, w torbę mordę schował
I wypompowywałbym powietrze odkurzaczem ze ssaniem
Co jest w stanie wciągnąć dywan i posadzkę, z podłogą razem
Oczy wyszłyby mi na wierzch, twarz by była purpurowa
A ja zginąłbym w chwili i byś ciała nie rozpoznał
Traktuje wszystko zbyt poważnie i z tym też tak mam
I uzyskałem przez ten stan szacunek ludzi, kurde jak?
Widzę tych, którym nie chodzi tu o hajs, czy ładne ubranie
Jak podają mi rękę w ich oczach widzę zawsze uznanie
Przez przypadek się stałem symbolem dla paru osób
Czasem sobie z tym nie radze, ale jak już dochodzę do głosu
To nagle mam poukładane wszystkie myśli i sylaby
Kto by pomyślał, że kiedyś byłem tak cholernie słaby?
[Refren]
Ty wstajesz z rana i nakładasz garniak
A ty wstajesz z rana i nakładasz strój roboczy
On wstaje później i śmiga na uczelnie
A ona biega po mieście i wciąż coś załatwia
Ty masz uzbierane już sporo kasy na koncie
A ty za spłatą kredytu ciągle ganiasz
On ma zasłane biurko papierami z wzorami
Ona wydaje forsę, a ja – gadam
[Zwrotka2]
Czasem nie mogę zasnąć, nie do końca wiem co jest?
Wtedy wstaje na moment, pije jakąś wodę, w kółko chodzę
Jest druga w nocy, ja jestem rozbudzony.. no nie mogę..
Dobra, odpalam kompa, szukam bitu i robię swoje
Kartka, długopisów stosik, wena mi sama przychodzi
I czuje się jakbym był szefem w ekskluzywnej knajpie
Dla gości tworze nieprzeciętny jadłospis, mam smak ten
Którym Was uraczę, kabina to kuchnia ma zatem (Kameloft)
Naprawdę, pieprzone uzależnienie, chyba na zawsze
Sam już nie wiem, nie jestem przecież niczego pewien
A jak staje za mym majkiem, A KA GIE
To się żegnam z tym światem, NA RA ZIE!
A jak odpalam wokale na mym KA ER KA
To się jaram sobą jakbym był oblany benzyną z kanistra
I poleciała by we mnie TA IS KRA
Jak ja mogłem wcześniej żyć bez tego.. Zagadka
[Refren]
[Zwrotka3]
I to wszystko już było, wiem że już było
I używam nawet podobnych konstrukcji jak buduje zdanie
Do zdań budowanych poprzednio, podobne rymy
A jak pogrzebiesz głębiej, to powtarzam to co inni
Lubię usiąść, skupić się pomyśleć i wylać to z siebie
Dynamiczna dyskusja heh, z nią jest jak z pokerem
A ja nie lubię debat szybkich, wole trochę posiedzieć
Co więcej, zgadzam się z innymi w rapgrze w małym procencie
No i za tym tęsknię, zawsze i ciągle i wszędzie
I nawet myśleć nie chce co by było gdybym tego nie miał
Nic na tym świecie ważniejszego nie istnieje
Włączając nawet mnie, heh, nie ściemniam
Gdy puszczam te kawałki ludziom co mnie znają, wiedzą że to ja
A jak puszczam to komuś i ten ktoś w to wątpi jak słucha
To automatycznie wiem, komu mam już nie ufać
Bo gość ten sam kłamie, dlatego mnie o to podejrzewa. (Nie jest tak?)
[Refren]
Minęło niecałe trzy dni od kiedy robiłem coś z rapem
Chciałem sobie zrobić tydzień wolny, wiesz – wakacje
Ale nie da się, choćbym nie wiem jak się izolował
To jakbym próbował nie oddychać, w torbę mordę schował
I wypompowywałbym powietrze odkurzaczem ze ssaniem
Co jest w stanie wciągnąć dywan i posadzkę, z podłogą razem
Oczy wyszłyby mi na wierzch, twarz by była purpurowa
A ja zginąłbym w chwili i byś ciała nie rozpoznał
Traktuje wszystko zbyt poważnie i z tym też tak mam
I uzyskałem przez ten stan szacunek ludzi, kurde jak?
Widzę tych, którym nie chodzi tu o hajs, czy ładne ubranie
Jak podają mi rękę w ich oczach widzę zawsze uznanie
Przez przypadek się stałem symbolem dla paru osób
Czasem sobie z tym nie radze, ale jak już dochodzę do głosu
To nagle mam poukładane wszystkie myśli i sylaby
Kto by pomyślał, że kiedyś byłem tak cholernie słaby?
[Refren]
Ty wstajesz z rana i nakładasz garniak
A ty wstajesz z rana i nakładasz strój roboczy
On wstaje później i śmiga na uczelnie
A ona biega po mieście i wciąż coś załatwia
Ty masz uzbierane już sporo kasy na koncie
A ty za spłatą kredytu ciągle ganiasz
On ma zasłane biurko papierami z wzorami
Ona wydaje forsę, a ja – gadam
[Zwrotka2]
Czasem nie mogę zasnąć, nie do końca wiem co jest?
Wtedy wstaje na moment, pije jakąś wodę, w kółko chodzę
Jest druga w nocy, ja jestem rozbudzony.. no nie mogę..
Dobra, odpalam kompa, szukam bitu i robię swoje
Kartka, długopisów stosik, wena mi sama przychodzi
I czuje się jakbym był szefem w ekskluzywnej knajpie
Dla gości tworze nieprzeciętny jadłospis, mam smak ten
Którym Was uraczę, kabina to kuchnia ma zatem (Kameloft)
Naprawdę, pieprzone uzależnienie, chyba na zawsze
Sam już nie wiem, nie jestem przecież niczego pewien
A jak staje za mym majkiem, A KA GIE
To się żegnam z tym światem, NA RA ZIE!
A jak odpalam wokale na mym KA ER KA
To się jaram sobą jakbym był oblany benzyną z kanistra
I poleciała by we mnie TA IS KRA
Jak ja mogłem wcześniej żyć bez tego.. Zagadka
[Refren]
[Zwrotka3]
I to wszystko już było, wiem że już było
I używam nawet podobnych konstrukcji jak buduje zdanie
Do zdań budowanych poprzednio, podobne rymy
A jak pogrzebiesz głębiej, to powtarzam to co inni
Lubię usiąść, skupić się pomyśleć i wylać to z siebie
Dynamiczna dyskusja heh, z nią jest jak z pokerem
A ja nie lubię debat szybkich, wole trochę posiedzieć
Co więcej, zgadzam się z innymi w rapgrze w małym procencie
No i za tym tęsknię, zawsze i ciągle i wszędzie
I nawet myśleć nie chce co by było gdybym tego nie miał
Nic na tym świecie ważniejszego nie istnieje
Włączając nawet mnie, heh, nie ściemniam
Gdy puszczam te kawałki ludziom co mnie znają, wiedzą że to ja
A jak puszczam to komuś i ten ktoś w to wątpi jak słucha
To automatycznie wiem, komu mam już nie ufać
Bo gość ten sam kłamie, dlatego mnie o to podejrzewa. (Nie jest tak?)
[Refren]